51 .

38 2 0
                                    

* Tymczasem w domu.

James dziwnie się zachowywał, był niepewny. Co chwila wyglądał z pokoju, jakby nie chciał aby chłopaki poznali jego sekret. Widząc, że chłopaki jeszcze śpią po cichu wyszli z pokoju. Chłopak odprowadził swoją zdobycz i pożegnał ją namiętnym pocałunkiem.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się dziewczęco.

- Mam nadzieję, że to nie ostatni raz. 

- No oczywiście, że nie. Kocie, ja muszę iść.. Nie chcę aby Dziadkowie się martwili. 

- Do zobaczenia! - pocałował ją ostatni raz. 

James odprowadził dziewczynę wzrokiem, gdy ta zniknęła z jego pola widzenia zabrał się za śniadanie. 

- Oj.. Maslow, Maslow. - zaczął śmiejąc się Logan. 

- Co? - odwrócił się. 

- Słyszeliśmy. - naśmiewał się Kendall.

- Możecie jaśniej? - uniósł brew.

- Wiemy co robiłeś. - Kendall dalej kontynuował. 

- Co? - przełknął głośno ślinę. - To nieporozumienie. 

- Oj. Chyba Bella musi się dowiedzieć. 

- Nie no.. Proszę Was. - James zaczął szybciej oddychać. 

- To żaden wstyd. - zaśmiał się Logan. - Każdemu się z Nas to trafiło.

- Jaki wstyd? - mocno się zdziwił. 

- Każdy z Nas kiedyś miał taki etap w życiu, każdy oglądał takie filmy. 

- Mam dziewczynę! - obronił się. 

- Nie powiemy, że oglądałeś takie filmy. Nie martw się. 

* Alice.

 W końcu w domu. Odetchnęłam z ulgą. Ale dzisiejszy poranek, był dziwny. W domu było wesoło, chłopaki bardzo śmiali się z Jamesa, który siedział ze spuszczoną głową. 

- Stało się coś? - zapytałam. 

- Nie nic. - powiedział Logan. - Jak tam piżama party? 

- Dobrze. 

- Kendall.. - zaczęła Bella. - Nie obraź się, ale na początku nie trawiłam Leny, lecz po tym wieczorze, zmieniłam zdanie. Jest miła. 

- Cieszę się. 

- My też. 

Mimo tego feralnego poranka, zmieniłam zdanie o Lenie. Mogę powiedzieć, że jest miła. Wychodząc z pokoju, minął mnie zabiegany Maslow. 

- James, prawie mnie potrącił..

- Ktoś zadzwonił dzwonkiem, a On poszedł! - zaśmiał się Kendall.

- Mam dobrą wiadomość! - Bella rozpromieniała. 

- Co się stało?

- David do mnie zadzwonił i polecił mnie swojemu znajomemu.. Który może podpisać ze mną kontrakt. A dzisiaj zanoszę swoje demo. Ale mam też złą wiadomość. 

- Jaką?

- Mason i David zorganizowali obóz dla dzieci, w którym mam okazję być. Będę jedną z instruktorek, szukają większej ilości osób. Zaproponowałam Was. Ale nie zapytał jeszcze Was o zgodę, czy chcecie pojechać. 

- Do kiedy masz czas? - zapytał Carlos. 

- Wieczorem mam zadzwonić. 

Bardzo się cieszę, że kariera Belli znowu nabiera tempa. Chłopaki się zgodzili, ja też chciałam pojechać. Pozostał Nam jedynie James.. Który niestety, nie czuł się dobrze. 

- Zadzwonię, odwołam swój pobyt a chłopaki niech jadą. 

- Kochanie, to Twoja szansa. Jedź, wszystko będzie dobrze. 

- No ale.. - Bella, się zatrzymała. 

- Dam Sobie radę, ugotujesz mi rosołek a ja szybko stanę na nogi. 

- Ok. 

Ona nie może zmarnować takiej szansy, musi pojechać i się pokazać. Zabrałam Logana i Carlosa na zakupy, chcieli wzbogacić swoją garderobę. Więc ja im chętnie pomogę. 

* Bella.

Jak Alice pojechała z chłopakami, zostałam z Jamesem i Kendallem. Musiałam poprosić Blondyna żeby pojechał ze mną, bo James nie czuł się dobrze.

- Jak się czujesz? - zapytałam ukochanego.

- Nie za dobrze, głowa mnie boli.

- Idź się położyć, ja zrobię Ci herbatę i zaraz przyjdę.

Bardzo bym chciała zostać w domu przy Jamesie. Ale mam ważną wizytę, i nie mogę jej zawalić. To zależy od mojej kariery, a On mi jej nie zapewni. Pozostał mi tylko Kendall. 

- Pomożesz mi, bo jako jedyny jesteś w tym momencie dostępny. 

- A James? 

- Muszę zanieść mu herbatę, bo źle się czuję. Chyba jest chory. 

- A w czym Ci pomóc? 

- Chciałabym, żebyś pojechał ze mną zawieźć demo. 

- No dobra. Za 10 minut będę gotowy.

- Świetnie. 

Zaniosłam herbatę chłopakowi. Wyglądał źle, przykryłam go jeszcze kocem i poprosiłam aby zasnął. Wracając do domu, kupię mu tabletki i witaminy. Wszystko załatwiliśmy sprawnie i bez żadnych komplikacji. 

- Przeszkadzam? - zapytał Logan dzwonić do Kendalla. 

- Nie, a coś się stało? 

- Możesz podjechać pod centrum handlowe? Mamy mnóstwo zakupów, a nie ma kto Nas zabrać. A ja więcej, nigdzie nie jadę! 

- Dobra, zaraz będziemy. 

Martwiłam się, bo auto nie chciało odpalić.. 

- Co jest? - chłopak na mnie spojrzał. 

- Kurczę. Przecież wczoraj jeszcze jeździł, Carlos mnie zastrzeli.. Bo popsułam mu samochód. 

- A co z Twoim? 

- Musiałam oddać do małych poprawek.. 

- Niedaleko jest stacja, dojedziemy.. A tam zatankujemy, bo paliwo się kończy. 

- No dobrze. 

Ledwo dojechaliśmy, ostatkiem sił. Już się bałam, że popsułam Carlosowi samochód, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. 

* Tymczasem w domu.  

James zszedł na dół, bo miała przyjść do Niego Eliza. Cieszył się, ale też czuł się źle, bo rozbierała go grypa. Otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę do środka. 

- Sam jesteś? - zapytała z lekkim strachem na twarzy. 

- Inaczej bym Ciebie nie zapraszał. - przytulił dziewczynę do Siebie. 

- Jesteś rozpalony. Chory jesteś? 

- No coś mnie bierze. Ale jak będzie ze mną, to na pewno wyzdrowieję.

- Wiesz.. Nie będziesz wychodził, z domu. To jak chcesz się spotykać? 

- I tutaj mam dobrą wiadomość. Ponieważ, wszyscy jadą na jakiś obóz.. Nie interesuję mnie to. Więc mamy parę dni dla Siebie. 

- Świetnie. - ucieszyła się. 

Gdy wszyscy wrócili do domu, James zszedł z góry owinięty w szalik i w ciepłym szlafroku. Nie, udawał naprawdę był chory. Bella czuła się winna, że nie może z Nim zostać. Czuła się źle. A James wręcz przeciwnie. Gdy nadszedł czas wyjazdu, wszyscy wstali dość wcześnie. Bella pokazała i powiedziała Jamesowi co i jak, żeby wiedział. On wszystkiego uważnie słuchał, czekał aż wszyscy Sobie pojadą, i będzie mógł zostać sam w domu. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now