53.

35 3 0
                                    

Kendall i Lena spędzili wspaniały wieczór. Chłopak poczuł, że to może być dziewczyna z którą chcę spędzić resztę życia. Ale musiał bardziej dojrzeć do tej decyzji. 

- O czym myślisz? - Lena patrzyła na chłopaka. 

- O Nas. - westchnął. - Myślę co będzie później, jak ułoży się nasz związek. Kiedy będziemy mogli ogłosić całemu światu, że jesteśmy razem. Pokazać to w mediach, poznać Rodzinę. 

- Kochanie. - podniosła głowę. - Nie przesadzasz? Marzenia, marzeniami ale nie wiadomo jak potoczy się nasze życie. 

- Co masz na myśli? - zapytał. 

- Wiesz. Nie siedzimy w biurze po 8 godzin. Nasze plany są różne, ja mam kontrakty które mnie obowiązują. A Ty masz plan zdjęciowy, sesje i koncerty na które musisz jeździć. Nie możemy zaplanować następnego dnia. 

- Rozumiem, ja to wszystko wiem. Czas cieszyć się chwilą i tym co teraz jest. 

- Kocham Cię. - odpowiedziała. 

* Narrator - Dom. 

- Możesz wyjąć sok z lodówki? - Logan poprosił stojącego obok Carlosa. 

- Jasne. Proszę. 

- Dobra, ja już muszę iść. 

- Serio? - Carlos uniósł ręce do góry, żartujesz? - zapytał. 

- No tak. Muszę jechać do studia, potem nie będę miał czasu bo jutro przyjeżdżają Rodzice. 

- Co? Twoi Rodzice? - zdziwiła się Alice. 

- Tak. 

- Ale to ostatnie dni wakacji, chciałabym żebyśmy spędzili je razem. Ja i Ty. Później będziesz jeździł w trasę a ja będę miała pracę. Jak chcesz, to wszystko pogodzić. Logan. - szepnęła. 

- Wszystko się ułoży. - pocałował ją w czubek nosa.

- Cześć! - do kuchni wszedł James. - Bella. Dzisiaj wieczorem zapraszam Ciebie na spacer na plaży. Mam nadzieję, że będziesz i nie odmówisz. - powiedział i musnął ją w szyję. 

- Co to było? - zdziwiła się. - Nie ogarniam. - pokręciła głową. 

- O Matko! - Alice zbladła. - Logan mi właśnie napisał, że jego Rodzice przyjadą na kolację. A potem ich przenocujemy. 

- Dobra. Ja się spotkam z kumplami. - powiedział Carlos. - Zabiorę Kendalla jak będzie chciał, albo pojedzie do Leny. 

- Mała! - James wszedł do domu. - Jutro idziemy, do hotelu! Właśnie dzwonił do mnie Logan, że musi mieć wolny dom. 

- Ok. 

Wszyscy wiedzieli co mają robić. Alice było zdezorientowana, nie widziała jak ma zareagować na jutrzejszy dzień. Musiała mieć odpowiednią stylizację do spotkania z Rodzicami Logana. 

* Logan. 

Chciałem przytulić się do Alice, ale nie było jej w łóżku. Pewnie była w łazience, ale nie słyszałem szumu wody, więc zajrzałem. Nie było jej. To w takim bądź razie, ja sam skorzystałem. Po wyjściu z łazienki, ogarnąłem lekki bałagan w pokoju i poszedłem na dół. Alice już tam sprzątała.

- O której wstałaś? 

- Wcześnie, dość wcześnie. Ale już sprzątanie mam za Sobą. - usiadła i westchnęła. 

- Jak tu czysto! - do kuchni wszedł Carlos. - Aż strach, cokolwiek zrobić. 

- No to ja zrobię Wam kawę, bo nie będę ponownie sprzątać. 

- Usiądź, odpocznij za zrobię. - zaoferowałem się. 

- Ok. Odpocznę chwilę, bo mam jeszcze zrobić zakupy. 

No dobra. Rodzice przyjeżdżają a Alice cholernie się spina. Może powinna trochę wyluzować, po kawie szybko udała się na zakupy. 

- O czym tak rozmyślasz? - zapytał Carlos. 

- Dzisiaj będą moi Rodzice, więc Alice chcę wypaść jak najlepiej. Ale jest przez to trochę zakręcona, może aż za bardzo.. 

- No wiesz.. Chcę dobrze wypaść. No w końcu musi zaimponować Twojej Mamie, bo taka jest natura kobiet. 

- Cześć chłopaki, jest może kawa? 

- Jasne. Ale uważaj, bo Alice posprzątała, a Nam zabroniła robić czegokolwiek. - zaśmiałem się. 

- Nie martwcie się, dam Sobie radę. A widzieliście może Jamesa? 

- Nie. A nie ma go w pokoju? 

- Nie, nie ma go. - Bella marudziła. - Nie mam ochoty nigdzie iść, źle się czuję. 

- Może masz gorączkę? Albo jesteś w ciąży? 

- Nie. - pokręciła głową. - Za parę dni jadę do ginekologa. Zrobić badania, i pokażę Ci papierek, że wujkiem nie będziesz. 

Rozmowy Rodzeństwa Pena, są niekiedy nie do zniesienia. No na szczęście mam do załatwienia ważniejszą sprawę, a dopóki Alice nie ma w domu to mogę zacząć działać. Gdy tylko wróci do domu, od razu będę miał ręce pełne roboty.

* Kilka godzin później. 

- Zaraz tutaj, będą Twoi Rodzice. - popędzała mnie Alice. 

- No i ? 

- Proszę Ciebie, chodź mi pomóż jeszcze na dole. 

- Dobry wieczór. - usłyszałem, że Alice przywitała już moich Rodziców. 

- Co ma być to będzie! - poszedłem na dół.

- Dobry wieczór. - przywitałem się z Rodzicami.

Usiedliśmy wszyscy do stołu, a dosłownie chwilę po zadzwonił dzwonek. Alice była zdziwiona i zdezorientowana bo nie wiedziała kto to. Byli to jej Rodzice. 

- Logan naprawdę dobrze trafiłeś. - Tata uśmiechnął się do Alice. 

- Dlaczego? - zapytałem.

- Powiedziałam Twoim Rodzicom, że sam zrobiłeś dzisiejszy deser. Więc możesz się Nim pochwalić. 

- No musiałem coś zrobić. - uścisnąłem dłoń Alice. - Ale zanim do tego przejdziemy to chciałem coś ogłosić. - w tym momencie dzwonek do drzwi Nam przeszkodził. 

- Otworzę. - powiedziała Alice. 

- Dobry wieczór. Przepraszam, że przeszkadzam. - powiedziała Bella, która nie miała zbyt wesołej miny. - Pójdę tylko do Siebie. Przepraszam. 

- Bella, zostań z Nami. - zaoferowałem. 

- Nie, nie będę przeszkadzać. To Wasz moment. 

- Zostań z Nami. - powiedziała Mama Alice. 

- Bardzo dziękuję, ale pójdę się położyć. 

- No cóż skoro nie udało się Nam przekonać Belli, to wrócę do tego co chciałem powiedzieć. 

Uch. Nie wiedziałem od czego mam zacząć, chciałem wszystko ładnie uzbierać w słowa. Mówiłem to co leży mi na sercu, to co chciałem. W końcu nadeszła ta chwila. Uklęknąłem przed Alice i zadałem to najważniejsze pytanie. 

- Alice wyjdziesz za mnie? 

- Logan. - spojrzała na mnie . - Tak! - pocałowała mnie a wszyscy bili brawo. 

Wszyscy cieszyli się naszym szczęściem. Mamy płakały a Ojcowie Nam gratulowali. Byłem najszczęśliwszym facetem, w końcu wiem z kim chcę spędzić resztę swojego życia. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz