59.

33 2 0
                                    

Carlos. 

- Carlos, uspokój się. 

- Nie mogę. - zapaliłem. - Maslow mnie dobija. 

- Oni muszą Sobie wszystko wyjaśnić. Zrozum to. 

- Jest już późno, a jej nie ma. - spojrzałem na zegarek. 

- Zadzwoń do Jamesa. - powiedział Kendall. 

- Nie. Nie odzywam się do Niego. 

- Pena! - Kendall na mnie krzyknął. - To ich życie, nie możesz się w to wtrącać jesteśmy zespołem. Musimy trzymać się razem. Oni mają swoje sprawy. Nie przekładaj tego na nasz zespół. 

- Może masz rację. Zadzwonię do Niego. - wyciągnąłem telefon. - Wpadnij do domu, musimy porozmawiać. 

- To się nagadałeś.

Kendall ma racje, nie mogę mieszać swojego życia, Belli i Jamesa razem. On ma swoje życie, a Ona swoje. Koniec. Pogodzę się z Nim. Do domu wszedł James i Eliza. 

- Napijecie się czegoś? - zapytałem. 

- Stało się coś? - zapytał Maslow. 

- Dobra. Nie będę owijał w bawełnę. Chciałem Was przeprosić. Zachowałem się jak idiota. Zawsze byliśmy przyjaciółmi, nie chcę żeby to się zmieniło. Nie powinienem tak mówić. Przepraszam Was z całego serca. James, Eliza wybaczycie mi? 

- Znamy się od zawsze. Byliśmy jak bracia, cała nasza czwórka. Przyjaźnimy się od zawsze. Jasne, wybaczam Ci.

- Przepraszam Was. - oczy Elizy się zaszkliły. - Nie powinnam tak postąpić, ale to jest silniejsze ode mnie. Przepraszam. Naprawdę. 

- Wiedziałem! - zza ściany wyskoczył Logan. 

- Was też chciałam przeprosić. 

- Przepraszam. - Alice przytuliła dziewczynę. 

- Cześć. - Eric i Lena weszli do domu. - Co się dzieję? - zapytał zdziwiony chłopak. 

- Wszyscy się przepraszamy, bo mieliśmy kłótnię. 

Powiedziałem wszystko co się działo. Wszyscy równocześnie potem zaczęliśmy się śmiać. 

- Dobra. To może pójdę z Nią porozmawiam? - zaproponowała Eliza. 

- Ale jej nie ma w domu. 

- Jak to? Nie wróciła. - zdziwił się James. 

- Gdzie ją zostawiliście? 

- Niedaleko skałek, na plaży. 

Bella. 

Zostawił mnie. Poszedł z Nią. Trzymał ją za rękę. Robił to ze mną. Śmiał się ze mną, wygłupiał ze mną, całował ze mną, przytulał się ze mną. Zostawił mnie.. Samą. Nie mogłam dłużej tutaj siedzieć. Poszłam do baru, spędziłam tam trochę czasu. Nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć. Wyszłam. Poszłam do pobliskiego sklepu, zaopatrzyłam się w alkohol. Zaczął padać deszcz. Ja nie chciałam wracać do domu, było miło. Fajnie. Alkohol zaczął mieszać się z krwią, i mój krok z każdą chwilą stawał się bardziej chwiejny. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale szłam dalej. Otworzyłam bramkę i weszłam do domu. Mokre ubrania jeszcze dałam radę powiesić, założyłam spodnie dresowe i koszulkę na ramiączka. Włączyłam głupi film, nie miałam ochoty go oglądać. Aż zasnęłam. Sen przerwał mi hałas z dołu. 

- Proszę o ciszę! - wyszłam z pokoju. - Chcę spać! - warknęłam. 

- Gdzie Ty byłaś! - Carlos krzyknął. - Martwiliśmy się! 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now