14 .

167 11 1
                                    

* Bella. 

Dzisiejszy dzień był jednym z cieplejszych dni, można by nawet powiedzieć, że było nieprzyzwoicie gorąco. Miałam ochotę wskoczyć do basenu i przeleżeć, tam cały dzień. Aż będę wyglądała jak rodzynka. Zeszłam na dół, aby napić się czegoś zimnego. Na stole leżała karteczka. ' Dziewczyny, zróbcie zakupy, bo ja nie miałam czasu. Musieliśmy wyjechać na kilka dni. Delegacja. Proszę, nie zróbcie dużego bałaganu :). Kocham Was! ' . No dobra, Eliza śpi nie będę jej budziła, skoczę po zakupy na śniadanie i obiad a potem coś się wymyśli. Było naprawdę gorąco, ale zakupy się same nie zrobią. Po powrocie do domu, zaczęłam robić śniadanie. 

* Eliza. 

Dzisiaj słońce miało naprawdę mocno grzać, miał być ciepły i słoneczny dzień. Z racji tego, może dzisiaj skorzystamy z dobrodziejstw słońca i spędzimy przyjemny dzień w basenie. Wychodząc z pokoju poczułam słodki zapach, śniadania. Jeszcze nie wiedziałam co tak pięknie pachnie, ale z każdym krokiem na dół miałam coraz większą ochotę na to tajemnicze śniadanie. 

- O Matko! - uśmiechnęłam się. - Zrobiłaś gofry? 

- Tak. - przytaknęła. 

- Uwielbiam Ciebie! - przytuliłam przyjaciółkę i sięgnęłam po gofra, po czym szybko rzuciłam na talerz. 

- Chciałam Ci powiedzieć, że są gorące.. Ale byłaś szybsza. 

- Moja wina. - skrzywiłam się. 

- A właśnie, przypomniałam Sobie. Twoi Rodzice wyjechali na kilka dni, więc jesteśmy same.

 - No i świetnie! 

- Dlaczego? 

- Idziemy na imprezę! 

Carlos. 

Całkiem dobrze mi się spało, ale spoglądając na zegarek zauważyłem, że jest wczesna pora. Rozejrzałem się i to nie był mój pokój, zamknąłem oczy i myślałem, że to sen. Moment! Przecież mam samolot.. Szybko wstałem i zacząłem się ubierać, potem umyłem zęby i czekałem żeby obudzić Maslowa. 

- James! - krzyknąłem. 

- Co? - chłopak spokojnie wyszedł z łazienki. 

- Już gotowy? 

- No tak, przecież nastawiłem budzik.. Budziłem Ciebie, ale nie chciałeś się obudzić. 

- Spóźnimy się! 

- Nie, samolot mamy za godzinę, może chwilę dalej ale autobusem będzie chwila. 

- Ok, jasne. 

Niecierpliwiłem się, już chciałem wysiąść z tego samolotu i czym prędzej udać się do Elizy, ale nie bardzo pamiętam czy trafię. W sumie, byłem tam ostatni raz 3-4 lata temu. A Mała jeździ tam co jakiś czas. Dobra, trafię. To nie musi być takie trudne. Szliśmy już kawałek od przystanku, aż zatrzymała Nas mała dziewczynka.

- Cześć. - powiedziała nieśmiało. - Mogę prosić Was o autografy? 

- Jasne! Jak masz na imię? - James się uśmiechnął, i przykucnął obok dziewczynki. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now