17 .

134 7 1
                                    

*James . 

Wczorajszy dzień, zdał egzamin celująco. Oprócz deszczu, który zepsuł Nam część drugiej połowy dnia. Ale noc. Była doskonała, moje ciało płonęło czułem jak zżera mnie żądza namiętności. Po wspólnym prysznicu, nie mogłem zasnąć. Mój wzrok spoczywał na Isabell. Jej delikatne ciało przykryte w minimalnym stopniu, w pokoju czuć magiczny zapach miłości i róz. Mam ochotę powtórzyć to jeszcze raz, lecz wiem, że musimy dać Sobie czas. Przeciągnąłem się i poszedłem pod prysznic, aby ochłonąć po nocy. Gdy wyszedłem z pokoju łóżko zostało pościelone, a po Belli nie było ani śladu. Zmartwiłem się, gdyż może coś schrzaniłem. 

- Bella! - otworzyłem drzwi na korytarz, nic cisza. 

- Co jest? - zapytała, wychodząc z łazienki. 

- Przestraszyłem się, że może już wyszłaś.. Bo zobaczyłem pościelone łóżko. 

- Nie, nie martw się. Przecież Cię nie zostawię. 

- Śniadanie? - zapytałem. 

- Jakoś nie jestem głodna. - podeszła do mnie. - Ale może? - poruszyła brwiami. 

- No wiesz. - mruknąłem. 

- O Matko! Już jest tak późno?! - krzyknęła. 

- Nie chciałem Cie budzić. 

- Wracajmy do domu. Bo już słyszę marudzenie Carlosa. 

Tymczasem w domu. Carlos. 

Chyba powinienem zadzwonić, bo nie ma Belli już dłuższy czas w domu. Randka, randką ale bez przesady. Powinna już być w domu. 

- Czym zawinił Ci ten, kwiatek? - z zamyśleń wyrwała mnie Alice. 

- Zastanawiam się dlaczego, Bella wciąż się nie odzywa. Wiecie.. Nie ma ich już dłuższy czas w domu. 

- Twoja siostra jest na randce. Chcesz ją sprawdzać? 

- Nie. - pokiwałem głową. 

30 minut później. 

Siedzieliśmy w kuchni, rozmawialiśmy podczas gdy Alice przygotowywała obiad. Nie miałem ochoty na żadną rozmowę, zastanawiałem się gdzie podziewa się Bella. Przecież już dawno powinna tutaj być. Gdy tylko w kuchni rozległ się dźwięk dzwonka, prawie spadłem z krzesła żeby tylko otworzyć drzwi. 

- Cześć! - przywitałem naszą parę. - Wcale nie czekaliśmy. - uśmiechnąłem się. 

- No to fajnie. - Bella poszła do kuchni, przywitać się z Alice. 

- Dlaczego Bella się nie przywitała? - zapytałem. 

- Pewnie jest zmęczona, rozmawialiśmy do późna. - James kiwnął głową. 

- Świetnie. 

- W deszczu? To takie romantyczne! - usłyszeliśmy, zachwyt Alice. - Prawdziwy z Ciebie romantyk! - spojrzała w stronę Jamesa.

- To w większości, zasługa pogody. - zaczął się tłumaczyć. 

- Dobra. Już skończcie, a co tak się gotuję? - Bella spojrzała na kuchenkę. 

- Obiadu nie będzie! - rzucił łyżką o blat. - No sorry, dziewczyny musicie uratować sytuację. 

- No dobra. Alice pomogę Ci. - Bella uśmiechnęła, się do przyjaciółki. - Ale za chwilę, bo dzwoni do mnie jakiś nieznany numer. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz