18 .

132 7 0
                                    

Nie wiedziałam co dokładnie Jack chcę mi przekazać, wyszłam z domu. A raczej prawie wybiegłam. Już wsiadłam do samochodu, lecz stwierdziłam, że może lepiej będzie jak się przejdę, ale miałam też zrobić wieczorne zakupy. Gdy byłam już na miejscu, poczułam się dziwnie. Nie wiedziałam jak dokładnie mam się zachować. Usiadłam na ławce, i czekałam. Rozglądałam się po okolicy, aby zobaczyć czy nie ma gdzieś chłopaka..Lecz po chwili ktoś zasłonił mi oczy. Nie wiedziałam czego się spodziewać, nagle mój łokieć skierował się w brzuch nieznajomego.. 

- To bolało. - odpowiedział. - Nie musiałaś tak mocno mnie bić. 

- Jack?! - zdziwiłam się. - Przepraszam, nie wiedziałam, że to Ty. 

- To moja wina, nie powinienem Cię tak zaskakiwać. - uśmiechnął się. - Może usiądziemy, w bardziej ustronnym miejscu? 

- Jasne. - uśmiechnęłam się, lecz później źle się z tym poczułam. - W takim bądź razie, co chciałeś mi powiedzieć? 

- Mam dobrą i złą wiadomość, chociaż jak Ci to powiem.. To nie wiem, czy tak to odbierzesz. 

- Dobra, mów. - przygotowałam się na najgorsze. 

- Nie pytaj od razu skąd wiem, bo mam swoje źródła. - uśmiechnął się tajemniczo. - Nasza wspólna znajoma Jade ostatnio spotkała się z Kate, jedna drugiej dała jakieś narkotyki.. Dokładnie nie wiem jakie, ale dostała. 

- Ok. - pokiwałam wolno głową. - A ta dobra? 

- Dobra? Aha. Dobra, musi poczekać, bo jest jeszcze jedna zła. 

- Moi informatorzy, tak. Tak mogę to nazwać, powiedzieć. - rozejrzał się po okolicy. - Dowiedziałem się również, że Kendall wraz z Carlosem mają niedługo zostać pobici. Tak wiem, to brzmi źle. Ale chcę Ci pomóc. 

- Dlaczego? - uniosłam brew. 

- Wiem, że zawiniłem. Nie odkupię całej winy, ale chociaż mogę na początek tyle. Nie odzyskam Twojego zaufania na sto procent, ale przez to co ze mną przeszłaś.. Chcę Ci choć teraz trochę pomóc. 

Wciąż nie dowierzałam w informacje które przekazał mi Jack. Siedzieliśmy w milczeniu, bałam się o zapytać dalej o cokolwiek. Odpaliłam papierosa. Zaciągając się dymem, chciałam zadać kolejne pytanie, ale On był szybszy. 

- Palisz? - zapytał. 

- haha.. - zaśmiałam się. - Nieważne, nie przyszłam tutaj rozmawiać o moim paleniu. - Słuchaj. Jeżeli tak dobrze wszystko wiesz, to powiedz mi kiedy to ma się stać. 

- W przeciągu tego tygodnia, musisz załatwić Sobie kogoś kto będzie mógł pomóc chłopakom.. Zadzwoń pod ten numer. - Jack, podał mi wizytówkę. - Powołaj się na mnie. 

- Ok. - kiwnęłam głową. - Podrzucić Cię gdzieś? 

- Nie, przejdę się. Zresztą nie po drodze, mamy. 

- Wsiadaj! Muszę skoczyć po zakupy, więc mogę Ciebie podrzucić. 

- Ok.

Wsiadłam do auta, jechaliśmy nic do Siebie nie mówiąc. W radiu leciały piosenki. Nagle usłyszałam moje demo. Z czego Jack się niezmiernie ucieszył. Udałam, że nie słyszę, i nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Wysadziłam Jack'a nieopodal sklepu, a ja poszłam po małe zakupy. Wracając do domu, myślałam o spotkaniu, zaparkowałam samochód i weszłam do domu..

- Po co widziałaś się z Jack'iem ? - Carlos i James na mnie naskoczyli.

- Musiałam. - odparłam cicho. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now