81.

37 3 0
                                    

Logan opuścił gabinet, nie było mu wesoło, że będzie musiał zostawić Żonę samą w szpitalu. Gdy Alice położono na oddział Logan od razu jeszcze ją odwiedził. Bardzo chciał z Nią zostać. Ale wiedział, że nikt mu na to nie pozwoli. 

- Nie chcę Ciebie tutaj zostawiać. - posmutniał.

- Też bym wolała być w domu. Mógłbyś przywieźć mi kilka rzeczy? - zapytała.

- Oczywiście. 

Alice powiedziała co ma zabrać, pojechał szybko do domu. Bo chciał się ponownie zobaczyć z Żoną. W drzwiach minął się z Maslowem.

- Coś się stało? - zapytał James.

- Nie mam zbytnio czasu, muszę jechać. Wrócę to Ci wszystko opowiem.

James wzruszył ramionami, i poszedł w stronę parku.  Miał cichą nadzieję, że Bella się pojawi, że go nie wystawi. Przechadzał się nerwowo po parku sprawdzając co chwila godzinę. Zaczął się martwić, godzina spotkania już miała za chwilę wybić ale jej nie było nigdzie widać. Usiadł na ławce i rozglądał się na boki. Nie chciał dostać kosza.

- Cześć. - dziewczyna do Niego podeszła.

- Cześć. - szybko się podniósł. - Myślałem, że już się nie zjawisz. 

- Jednak jestem. - uśmiechnęła się ciepło. 

- Zapraszam na spacer. 

Bella i James spacerowali i rozmawiali. Powoli zaczęło się ściemniać, a latarnie które zaczęły się zapalać nadawały uroku temu miejscu. W oddali było słychać muzykę lekko energiczną ale również spokojną. 

- Zdziwiłam się, że mnie zaprosiłeś. Nie myślałam że będziemy mogli jeszcze gdzieś razem wyjść. 

- Kiedyś całkiem dobrze się dogadywaliśmy i dobrze się Nam układało.. Ale później zaczęło się coś psuć. Może jeszcze Nam się uda powrócić do tego co było kiedyś.

Przyjaciele weszli na mostek który był oświecony przez latarnie których światła odbijały się w lustrze wody. Atmosfera robiła się romantyczna, na ich twarzach zagościł uśmiech a spojrzenia stały się nieśmiałe. Stali na tym moście w powietrzu czuć było miłość. Bella nie zauważyła kiedy złapała Jamesa za dłoń. Szli tak przez krótką chwilę, aż w końcu zadzwonił jej telefon i wszystko się popsuło. 

- Przepraszam, ale muszę odebrać. Minutka. 

- Nowy Facet? - zaśmiał się Lesnar. - W końcu uda mi się Ciebie złamać, i odbiorę to co należy do mnie. 

- O co Ci chodzi? Co chcesz odebrać? - zdenerwowała się.

- Po tej wpadce w burdelu, straciłem wszystko.. Więc teraz mi się odwdzięczysz, i zobaczysz jak to jest gdy wszystko co sprawiało Ci przyjemność i to co kochasz nagle znika. 

- Gdzie Ty jesteś? - nerwowo rozglądała się dookoła.

- Nie zamartwiaj się tym. Najważniejsze, że ja Ciebie widzę.. Odezwę się. 

- Skurwysyn. - szepnęła.

***

Logan cały dzień spędził w szpitalu z Alice, nie chciał się z Nią rozstawać ani na chwilę. Ku jemu zdziwieniu w szpitalu nagle pojawił się Kendall. Co zszokowało Logana. 

- Co Ty tutaj robisz? - zdziwił się. 

- Wracałem do domu, ale dostałem wiadomość, że jesteście w szpitalu. To zawróciłem i przyjechałem. 

- Nareszcie! Zabierz go w końcu do domu. - na twarzy Alice pojawił się uśmiech. 

- Źle Ci jest ze mną? - Logan skrzyżował ręce.

-Oczywiście, że nie. Ale oboje jesteśmy zmęczeni więc pora na chwilę snu. 

- Jutro też przyjadę. A jak nasza zwariowana Familia się dowie, to wiedz, że nie będę tutaj sam. Śpij Dobrze. Kocham Cię. 

- Na razie Mamusiu! - Kendall się uśmiechnął.

***

Carlos zrobił herbatę i poszedł do pokoju siostry. 

- Proszę. - podał jej ciepłą herbatę. - Co się stało z Jamesem? 

- Nic. Wszystko było w porządku. 

- James wrócił szczęśliwy,ale pamiętaj, że ja nie chcę aby coś Ci się stało. Zależy mi na Twoim szczęściu a jeżeli jakiś palant Cię skrzywdzi, to obiecuję, że stanie mu się wielka krzywda.. Bo nie pozwolę aby ktoś skrzywdził moją młodszą siostrę.

- Nic takiego się nie stanie, obiecuję. Naprawdę. 

Logan opowiedział w domu co się stało z Alice, wszyscy byli przejęci każdy w duchu się modlił żeby Alice z tego wyszła. Kendall w takiej sytuacji nie miał odwagi powiedzieć przyjaciołom o swojej orientacji. Bał się ich reakcji ale wiedział, że któregoś dnia to nastąpi. Carlos wieczorem wybrał się do Scarlett. Logan rozmyślał w pokoju o Alice. Colton wybrał się na dwór aby pobiegać. Tom został w swoim pokoju i czatował ze znajomymi. Bella wyszła na taras, zarzuciła na Siebie koc i usiadła na ławce.

- Można? - zapytał James. 

- Proszę. - przesunęła się, aby chłopak mógł usiąść. - Nawet nie miałam okazji Ci podziękować za to dzisiejsze spotkanie, było naprawdę pięknie. James, jesteś naprawdę świetnym facetem milion dziewczyn na świecie marzy żeby spędzić z Tobą chociaż chwilę a ja mieszkam z Tobą w jednym domu. Przepraszam ale na tą chwilę nie wiem co będzie dalej. - westchnęła. - Na razie niech wszystko będzie tak jak jest. Nie zrozum mnie źle.

- Oczywiście rozumiem. Ale wiedz, że dobrze wspominam czas gdy byliśmy razem. 

- Jesteś naprawdę świetny. - Bella pocałowała chłopaka w policzek, spojrzała mu w oczy i po chwili zagłębili się w namiętnym pocałunku. - Przepraszam. - odskoczyła od chłopaka i wróciła do swojego pokoju.

- wow.. - przejechał palcami po ustach. - Niesamowite uczucie.

***

Alice w nocy gorzej się poczuła. Miała duszności i wymiotowała krwią, lekarze od razu do Niej przyszli. Podali jej leki dzięki którym duszności ustąpiły. Dziewczyna wiedziała, że nie będzie łatwo, ale nie mogła się poddawać bo miała przy Sobie osoby które ją kochają i dziecko które musi urodzić. To trzymało ją przy życiu. Rano po śniadaniu w szpitalu pojawili się przyjaciele. 

- Jak się czujesz? - zapytał Logan. 

- Dobrze, jest lepiej. W nocy źle się poczułam, ale już jest dobrze.

- Kiedy wychodzisz? - Carlos zadał pytanie.

- Dopiero się tutaj pojawiłam, a już mam wychodzić? - spojrzała na Niego z uśmiechem.

- Ale mamy premierę płyty Belli.

- Wszystko idzie na żywo. Ja będę z Alice tutaj. - powiedział Logan.

- Przepraszam, ale muszą Państwo iść. Mamy do zrobienia kilka badań, więc zabieramy pacjentkę. 

- Ok. Widzimy się później. - Logan pocałował jeszcze Alice. 

- Dziękuję. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Where stories live. Discover now