Rozdział III | By ratować własne wartości, ale i cudze życie

543 57 19
                                    

Blask tarczy, migoczące punkciki i ciemność pokrywająca resztę nieba. Noc była wyjątkowo mroczna, ale na szczęście iskierki i skwierczące palenisko dostarczało i ciepła, i światła. Las dookoła wydawał się czernią, która wchłania, gdy tylko postawi się jeden krok za daleko. Nocami naprawdę las przypominał pułapkę oraz miejsce koszmarów. Nic dziwnego, że dzieci boją się ciemności, gdy spojrzenie wieczorem w las, sprawia ciarki i nieprzyjemne dreszcze biegnące po kręgosłupie.

Wokół ogniska zbierali się członkowie watahy. Większość Siwych Pysków z chęcią chciała dołączyć do uczty i wspólnego odkrywania gwiazd oraz symboliki. Każdy miał swój rozum i swoje własne przekonania, wierzenia, ale czasami dobrze było usłyszeć coś, co miał zsyłać im sam Księżyc. W końcu gwiazdy są święte, to pomocnicy, którzy wybierają nam drogę, próbują nakierować na tę odpowiednią, ale to wszystko zależy od wilków. Tylko oni mają główną siłę i władzę, by dokonać wyboru. Ostatecznie wcale nie muszą iść tam, gdzie byłoby najlepiej względem Księżyca. Święci też mogą się mylić, może dana droga wcale nie będzie lepsza.

Na tych obserwacjach bazował Rechille i Patrick, którzy uważali swoje skrzyżowanie dróg za pomyłkę. Twierdzili, że los zrobił im na złość, by mieli więcej trudów w życiu, bo to sprawi, że staną się silniejsi. W ten sposób myślał Alfa, który chciał się podbudowywać w sytuacji, gdy jego wilk przypominał sobie o więzi. Niestety Rechille nie miał tak ambitnych przemyśleń. Dla niego nie była to próba wytrwałości i siły duchowej, a kara za popełnione błędy. Nie był pewien jakie, wydawało mu się, że wcale tak mocno nie zawinił, a jednak nie zasługiwał, ani na przeznaczenie, ani na dziecko. Los zwyczajnie nie mógł mu tego dać, wolał odebrać, by Omega toczył największą życiową walkę... Ze samym sobą.

Coraz więcej osób siadało się naokoło pomarańczowo-czerwonego płomienia, który był dziś wyjątkowo wysoko. Drewno dobrze się paliło, to był pierwszy znak, który Versa uznała za istotny.

Dziewczyna była przygotowana. Siedziała cała podekscytowana, ściskając w palcach pergaminy, na których miała swoje notatki o gwiazdach, o ich symbolach, o połączeniu ich z żywiołami i ogólnym wyjaśnieniu przepowiadanej przyszłości. Jednak by to zrobić, trzeba też zagłębić się w siebie, w swoją przeszłość, która kreuje interpretację gwiazdozbioru. Żadna odpowiedź nie jest zła, żadna nie jest głupia, bo sens symboliki wynika z wnętrza jednostki. Wilkołak sam musi sięgnąć po swoje wartości, by zrozumieć te, które przekazuje mu przyszłość.

Estar usiadła się tuż obok rozentuzjazmowanej Omegi, klepiąc ją delikatnie w ramię, by tak nie podskakiwała nogami z niecierpliwienia. Blondynka doskonale wiedziała, że Versa się dzisiaj nagada, jak nigdy dotąd. Będzie miała dosyć rozmów do końca tego roku. Nie żeby Omega na co dzień była bardzo rozmowna, ale czasami jak się wkręciła, to Estar nie potrafiła jej zatrzymać. Buzia jej się nie zamykała i była zmuszona słuchać jej, aż skończy. Udawanie nie wchodziło w grę, bo dziewczyna się wtedy szczerze obrażała.

Zeszły się naprawdę rozległe tłumy. Nikt chyba nie podejrzewał, że tak ogromna część Siwych Pysków postanowi zagościć na uczcie i wziąć udział biernie lub czynnie w przepowiadaniu z gwiazd. Versa trochę się stresowała, bo pewne było, że to ona na wszystko będzie musiała odpowiadać oraz na niej głównie będzie skupiona uwaga wilkołaków. Będzie w samym centrum wydarzenia i to powodowało lekki ścisk w żołądku dziewczyny. Nie lubiła, gdy duża liczba ją obserwowała, bo wtedy wydawało jej się, że łatwo popełnia błędy i jest przez nich oceniania. Teraz Estar ją wspierała i powtarzała w kółko, że jest świetnie przygotowana, a temat jest jej doskonale znany i wszyscy będą pod wrażeniem, a także będą chcieli usłyszeć kilka słów o sobie, czy swojej przyszłości, niż doszukiwać się pomyłek w jej działaniu.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz