Rozdział X | W samej definicji Omegi nie ma miejsca na siłę

396 54 10
                                    

Rechille obudził się, czując, jak powóz mocniej się zatrząsł. Rzuciło nim lekko o kraty, przez co odruchowo uchylił oczy, by nie uderzyć się w nos. Próbował wstać, ale wtedy dotarł do niego dyskomfort w zranionej łapie, która wciąż się nie zaczęła regenerować. Wczoraj w nocy był zbyt chaotyczny i lekceważący, by zauważyć, że nadwyręża tę kończynę. Właściwie spowodował, że rana się pogłębiła i krew nie chciała w pełni zakrzepnąć, ponieważ ciągle nią ruszał.

Przez sen miała trochę czasu, by się uleczyć do stanu użytkowania, ale regeneracja Rechiego była powolna. Jego uzdrowienie po wyszarpanym boku, gdzie ledwo uszedł z życiem, trwało zdecydowanie dłużej, niż szacowali to znachorzy. Rehabilitacja również nie była szybka i sprawna, jak w przypadku innych rannych. On zwyczajnie potrzebował dużej ilości czasu, by jego ciało na nowo zaczęło funkcjonować. Nie wiedział, w czym jest problem, ponieważ jako wilkołak powinien znacznie szybciej się odnawiać i nabierać sił, a jednak on tego nie robił. Praktycznie cały czas przypominał szczeniaka, który łatwo może coś złapać i trudniej go z tego wyleczyć.

Dźwignął się na zdrowych łapach, by przysunąć się bliżej krat od wewnętrznej strony powozu i móc obserwować innych przewożonych. Wilki jeszcze spały, jedynie pojedyncze jednostki również rozglądały się po okolicy, ale ich wzrok był posmutniały i ciężki. Nic w tym dziwnego. Powozy oddalały się od znanych im terenów, prawie jakby mieli sięgnąć innego lądu.

Do Rechiego zaczęły wracać powoli wspomnienia z wieczoru, a raczej po prostu mu się przypominały, bo nie musiały wracać. One tam były, tylko Omega próbował ich nie dopuścić znów do swojej głowy na pierwszy plan. Był zażenowany własnym zachowaniem w stosunku do Alfy, z którym dzielił klatkę. Karcił swoje myśli i wilczą duszę, za bycie taką uległą i chętną na wszystko Omegą. Straszliwie się tym irytował. Nie lubił odgrywać tego typu wilka, bo wcale nie chciał być słabą Omegą, która sama sobie nigdzie nie poradzi, a jedynie potrafi się łasić i prosić o uwagę. To było bardzo nie w jego stylu, chociaż wilcza część działała na odwrót.

Porywacze gawędzili o czymś, co dla przemienionych i uwięzionych w klatkach było niezrozumiałe, ale prowadzili zażarte dyskusje, często przekrzykując się wzajemnie, oraz próbując się porozumieć z innymi wozami daleko od siebie.

W tym czasie Rechille przespacerował kawałek w stronę ciemnobrązowego cielska, które leżało w pełni rozłożone po drugiej stronie klatki i oddychało spokojnie. Nie miał wątpliwości, że odpoczywa, ale już nie był taki pewien, czy śpi. Przyglądał mu się, zastanawiając nad własnymi wczorajszymi rozterkami, jakie miały miejsce w jego głowie. Jako Omega naprawdę oszalał, myśląc, że nie widzi żadnego problemu, by mu się oddać w tamtej chwili i w takiej sytuacji. Nie można zaprzeczyć, że kompletnie tracił zdrowy rozsądek, gdy Księżyc przejmował kontrolę.

Usiadł się niedaleko niego i analizował. Doskonale pamiętał, jak ten Alfa rozkazał mu usiąść i się nie ruszać z miejsca, a on tak ochoczo i bez protestu to wykonał. Pamiętał też, jak rozgonił napaloną zgraję na innych powozach, którzy musieli dorzucać jakieś swoje gorsze, by tylko pokazać męskość i sztuczną dominację. Automatycznie stawali się bardzo malutcy, gdy głos basiora ich uciszył. Nagle przestali być męscy, czy odechciało im się tego udowadniać.

Rechille czuł siłę i dominację płynącą ze słów Alfy. Wydawał się niepodważalny i nieznoszący sprzeciwu. Trudno było mu się jednak postawić w sytuacji, gdzie wilcza część praktycznie w pełni mu ulegała, ale to było... tylko wtedy. Teraz by tego nie zrobił. Na pewno nie pozwoliłby tak sobą pomiatać i nie uginałby się przed nim, bo tak powiedział i sobie rozkazał. Mógł śmiało dominować i grać niezwykle groźnego wilka, ale Rechi nie będzie się zachowywał jak przestraszony psiak. Obaj są w beznadziejnej sytuacji. Siedzą w klatkach, gdzieś są zawożeni i prawie w ogóle nie dostają jedzenia czy picia. Zwłaszcza po pełni powinni, gdzie wilcza dusza bardziej męczy organizm. Każdy wtedy by zregenerował swoje siły, ale nic nie wskazywało na takie działania.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now