Rozdział XVIII | To dobra śmierć, bo to ratunek

438 61 14
                                    

Przez dwa tygodnie było znośnie, a przynajmniej wilki nie naruszały naszej przestrzeni. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie Dariena, a one nie stawiały kolejnego kroku. Właściwie Rechille nie tylko to zawdzięcza Alfie, ponieważ to dzięki niemu nie chodził nieprzytomny, praktycznie nie kontaktując z rzeczywistością. Basior miał dobry węch, od razu się zorientował, że jedzenie, które jest im podawane rano, ma w sobie coś drażniącego. Podejrzewał narkotyk i chyba się nie pomylił. Wystarczyło się przyjrzeć innym wilkom, by stwierdzić, że po nich byli bardziej nieobecni niż zazwyczaj.

Wieczorny posiłek był bardzo ubogi, prawie nie miał w sobie nic odżywczego, ale Darien nie wyczuwał w nim nic niepokojącego, więc spróbowali bazować tylko na tym jedzeniu, a z rana udając, następnie podrzucając to żarcie innym. Może coś w nim było, może coś niewyczuwalnego, ale nie wydawało się specjalnie szkodliwe, więc przynajmniej nie głodowali tak bardzo, jak mogli, gdyby zrezygnowali z jedzenia od porywaczy.

Wody nie mieli dostarczanej. Jedyne co im pozostało to niewielki staw, który był na wybiegu. Raczej nie powinna im się skończyć woda, więc nie będą umierać z pragnienia, ale nie wiadomo co w tej wodzie dokładnie jest. Nic nie było wyczuwalne, wydawała się tylko trochę zanieczyszczona, ale w gruncie rzeczy nie była jakaś zła. Pytanie tylko brzmi, czy będzie tak samo, jak będą ją spożywali przez cały ten czas...

Mężczyzna, który był jednym z dowodzących całą tą chorą akcją, a może lepiej było go nazwać sprzedawcą żyć, ponieważ przyznał się do znalezienia kupców na szczenię, które ma rzekomo urodzić w przyszłości Rechille. Nie zjawił się przez te dwa tygodnie ani razu. Brał ich na przeczekanie, a może liczył, że to świństwo w jedzeniu ich przekona i sami się zgodzą na to szaleństwo.

Przebywanie w tej dużej klatce nie należało do najprzyjemniejszych, ale na pewno nie czuli się, jakby ledwo utrzymywali się przy życiu. Było znośnie, jak na standardy tych dziwaków, którzy na pewno nie żartowali z tym zleceniem, co ciągle dźwięczało Omedze w głowie. Obawiał się, że w końcu coś znów uderzy, w końcu mieli ich zmusić, więc na pewno nie mają tylko tego narkotyku i czasu. Muszą być przygotowani inaczej, a to martwiło Rechiego.

Nie mylił się wiele, ale pierwsze komplikacje wcale nie zostały wywołane bezpośrednio przez porywaczy. Na pewno się do tego przyczynili, ponieważ przetrzymywane wilki traciły człowieczeństwo i stawały się dzikie, bezmyślne... prawie takie, jak Bestie - o których opowiadały księgi i przodkowie na północnych ziemiach pomiędzy morzami. Eris znał takie historie i wszystkie wilki żyjące za murami. Być może to Królestwo również je znało, ale dodatkowo każdego wilkołaka traktują tak i sprawiają, by na pewno zachowywał się jak ta wersja Bestii. Tworzą ich, sprzedają, ale nic więcej nie wiedzieli. Co się dzieje z tymi szczeniakami? I czy zabijają wszystkie wilki, które już nie nadają się do reprodukcji? Z tamtą Omegą tak zrobili, zabierając jej ciało dopiero, gdy wilki się od niej odsunęły.

Wysunęli ją wieczorem dosyć sporą ekipą, posługując się łańcuchem, który wciąż miała do siebie przyczepiony. W ten sposób nie musieli wchodzić na wybieg, co uważali za niebezpieczne ze względu na Alfę, który doskoczyłby do nich błyskawicznie, odgryzając im kończyny.

Nadeszła pełnia. Tak jak to musiało być. W każdym miesiącu jest nieunikniona. Na samą jej myśl Rechiemu robiło się niedobrze, a ciało przechodziło dreszcze. Tym razem ani przez chwilę nie poczuł seksualnego napięcia, był zbyt zestresowany, że może wydarzyć się najgorsze. Los znów go usłyszał, powodując, że tym razem wilki nic sobie nie robiły z groźnego spojrzenia Alfy. Jakby w ogóle go nie widzieli, podobnie jak pierwszej nocy, gdy na ich celowniku był tylko czarny wilczek.

— Tylko nie rób znów nic głupiego — burknął basior, kładąc się niedaleko stawu i rzucając Omedze zmęczone spojrzenie. Wolał być przezorny, bo po ostatniej pełni dokładnie wiedział, jak Rechi się zachowywał i chciał uniknąć użerania się z nim.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now