Rozdział XVII | Obawiali się, że to Królestwo jest naprawdę szalone

396 53 23
                                    

Grupy poszukiwawcze się zamieniały. Postanowiły kolejny już raz przeczesać ten sam teren i zaglądać do tych samym miejsc, myśląc, że być może coś przeoczyli lub maluchy dopiero tam się udały. Eris odchodził od zmysłów, zwłaszcza, że zrobiło się ciemniej, a na niebie gościł jedynie księżyc, który nie dawał wystarczającej widoczności. Instynkty rudej Omegi szalały, przez co kręcił się po placu nerwowo, nie chciał słyszeć żadnego innego słowa, niż to że ktoś odnalazł jego syna lub natrafił ewentualnie na jego trop.

Leon próbował go uspokajać, ale obecność drugiego Omegi, który na siłę chce mu wmówić, że wszystko będzie w porządku, tylko bardziej go denerwowała, więc zbywał wszystkich, znosząc tylko i wyłącznie towarzystwo Vamoia. Alfa również starał się go odstresować i by tak nie panikował, bo wprowadza tylko bardziej napiętą atmosferę, ale średnio przynosiło to rezultaty. Przynajmniej rudzielec nie krzyczał na nikogo i nie próbował się zbywać V tak jak całej reszty. Wiedział, że Alfa nie da mu spokoju, więc wytrzymywał to, chociaż w myślach tylko bardziej się nakręcał, że Nettowi dzieje się teraz krzywda.

— Nie płacz, znajdziemy go — zapewniał Alfa i przytulał Erisa do swojej piersi. Rudzielec ronił łzy, szlochając cicho i zaciskając dłonie na ciuchach V. Czuł się słaby, przestraszony i zagubiony. Jego wilcza część wariowała na myśl, że jego maluchowi mogło się coś stać — Oddychaj — poradził, unosząc twarz chłopaka do góry i patrząc mu prosto w oczy — Znajd... — urwał, bo rozległo się wycie wilków. Kolejna grupa wróciła ze swojego patrolu i poszukiwań.

Wszyscy odwrócili się w ich kierunku, wlepiając swoje zaskoczone spojrzenia w dwójkę osób, idących na nogach, a nie na łapach.

— To rude... to chyba wasze — rozbrzmiał zirytowany i dobrze znany damski głos — A to drugie nie wiem, ale zgaduje, że też jest kogoś z was.

Eris oderwał się od Alfy, biegnąc ile sił w stronę kobiety, by wziąć z jej rąk malucha. Praktyczne wyrwał jej Netta, chociaż wcale nie zamierzał być taki zachłanny i chaotyczny. Jego wilk był roztrzęsiony i jak najszybciej chciał trzymać rudy kłębek w swoich rękach.

Przylgnął policzkiem do łebka szczeniaka, który od razu zaczął merdać dziko i wtulać się w mamę. Omega otarł łzy, uśmiechając się, że malcowi nic się nie stało. Po chwili podszedł do nich też Vamoi, który wsunął dłoń pod mały pyszczek, głaszcząc go delikatnie.

Zdziwili się, gdy ten wzruszający moment przerwało uderzenie. Najpierw Eris otrzymał niewielkiego ciosa w czubek głowy, a następnie Vamoi znacznie mocniejsze uderzenie w policzek. Obaj zamrugali zaskoczeni, a Nett zapiszczał, gdy zobaczył, że ktoś krzywdzi ich rodziców. Zaczął się ruszać niespokojnie, a Omega starał się go uspokoić, przy okazji gromiąc spojrzeniem kobietę.

— Annya! — podniósł głos, na co Beta przewróciła oczami i założyła ręce na piersi.

— No co? Należało wam się! Gdyby nie my, to te dwa bąble skończyłyby w rzece! — warknęła, odwracając się w stronę Balca, który trzymał w dłoniach Tossella. Wilczek wierzgał lekko, chciał być wypuszczony, ale nie wydawał się przerażony obcymi.

Na początku na nich warczał, ale gdy ujrzał spokój u Netta, który został wyciągnięty przez nich, by nie skończył w nurcie wody, przestał być do nich negatywnie nastawiony, a pozwolił się też podnieść.

— W rzece?! — uniósł się, spoglądając na Netta i tuląc go jeszcze bardziej do piersi — Ty głupi szczeniaku — szepnął, łamliwym głosem.

— Widzisz, co wy byście zrobili bez babci — uśmiechnęła się i pogłaskała malucha, a następnie przesunęła dłoń na drugiego wilczka, który wciąż był w ramionach Alfy — A to małe... czystej krwi, to czyje? — zapytała, a Vamoi podszedł do Balca i odebrał młode z jego rąk.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz