Rozdział XLVIII | On wskaże Ci słuszną drogę

351 43 12
                                    

koniec lipca

Mężczyzna wreszcie postanowił się zagłębić w gęstwinę lasu, przemierzając coraz to więcej kilometrów, nie mając konkretnego celu, ale chcąc natrafić na następne mury. Nic go już nie trzymało przy brzegu i na terenach głównych Królestwa Farenee. Musiał podążać za energią, takie zostało mu powierzone zadanie. Nie ma określonego czasu, ale lepiej gdyby zadbał o bezpieczeństwo całej sprawy w możliwie najszybszym terminie. Nie ma co się rozdrabniać i przeciągać tego w nieskończoność. Wiedział, czego poszukiwać i mniej więcej, jakich reakcji się spodziewać po wyczuwalnych siłach w powietrzu i glebie, więc nie miał trudnej misji. Problem widniał w wychwyceniu tej energii, mogła być przecież na tyle słaba, że odległość nie pozwoli mu się zorientować, ale także nie może być lekceważący i otwarcie pokazywać swoje zdolności w obecności mieszkańców lądu. Nie może sobie pozwolić, by nie zachować profesjonalizmu, musiał dbać o utrzymanie sekretu, bo jaki byłby cel jego przybycia, gdyby sam się zdradził?

W trakcie wędrówki natrafił na chatkę skrytą pomiędzy drzewami, która wtapiała się idealnie w tło leśne, ponieważ drewno budulcowe porosło mchem i pnączami u szczytu, ciągnąc po całej długości budynku. Była więc w pełni zakryta, nie rzucając się w oczy na sporą odległość. Dopiero gdy stanął tuż przy niej, dostrzegł kształt budowli i obrys drzwi, które według niego wyglądały na zardzewiałe, oraz przeplecione roślinnością do takiego stopnia, że musiałby się męczyć z ich otwarciem. Nie zamierzał tracić na to czasu i jedynie przeszedł obok, zerkając przez okna, gdzie miejscami rzeczywiście była widoczna przezroczyste szkło. Wnętrze na pierwszy rzut oka wydawało się zatęchłe i rozpadające pod samym spojrzeniem, ale jeden element przykuł uwagę mężczyzny.

Coś co przypominało wypatroszonego dzika. Leżał na ziemi i jako jedna z niewielu rzeczy nie posiadał warstwy kurzu lub zwyczajnie zdawał się w znośnej jakości. Luno pochylił się nad oknem, nie dotykając ścian, myśląc, że to niestabilny grunt, ale zmienił natychmiast zdanie, gdy rzekomo futro z dzika poruszyło się, ukazując rządek pożółkłych zębisk i szalone, przekrwione spojrzenie, które krótko mu się przyjrzało.

Potem ruszyło pędem przez drzwi, odbiły się z hukiem, prawie wypadając z zawiasów, co zaskoczyło jasnowłosego. Nie przypuszczał, że użyto tutaj takich wynalazków, które raczej powszechnie dostępne były jedynie w Królestwach lub bardziej rozwiniętych stadach.

Bestia charknęła, nie przestając pokazywać zębów i stanęła naprzeciw Lunoesa. Łapy z długimi pazurami wbiły się brutalnie w ziemię, by mocniej się odepchnąć. Podłużne, wychudzone ciało ułożyło się do skoku, a następnie go wykonało z siłą, której nie widać w sposób fizyczny. Ich odległość od siebie diametralnie się zmniejszyła. W czasie lotu kreatury, Luno ściągnął płynnie rękawiczkę z prawej ręki, nie do końca zaciskając w niej palce. W niewielkiej, kolistej szczelinie wytworzonej z dłoni, powstał sopel lodu, który zakończony był ostrym szpikulcem zdolnym rozciąć dosłownie wszystko na swojej drodze.

Monstrum zatrzymało się tuż przed mężczyzną. Miało uniesiony łeb, przez co lód stykał się z jego krtanią, lekko naciskając i sprawiając, że zaczyna krwawić. Lunoes nie pchnął, by uśmiercić stworzenie, a jedynie obserwował zachowanie, ponieważ bestia analizowała sytuacje, nie chciała go zabić bezmyślnie. Nawet po chwili się odsunęła i wyprostowała, mając lód przed sobą, a nie na gardle. Szalony wzrok nie schodził z jasnowłosego, a on wciąż nie opuścił swojej aktualnej broni.

— Zdraj-ca! — wycharczała bestia, która zaraz po tym prychnęła i opadła na cztery łapy, nie próbując już dłużej górować nad przeciwnikiem.

Lunoes zamrugał kilka razy, musiał się zastanowić. Nie poświecił temu wiele czasu, bo wystarczyła chwila, by połączyć kropki. Westchnął, powodując roztopienie lodu w zaledwie kilka sekund. Po ostrym narzędziu pozostało jedynie uczucie wilgoci. Na prawą dłoń ponownie wsunął rękawiczkę i poprawił ramiączko swojej torby przepasanej na plecach.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now