Rozdział XXIX | Dotyk metalu na opuszkach

401 46 6
                                    

połowa grudnia starego roku

To był czas, gdy Warsowie przybyli do Siwych Pysków i ważny moment, który uświadomił Revena, że miał swoje główne cele tuż pod nosem. Spędził tutaj dwa tygodnie, a przez cały ten okres nie zwrócił uwagi na Amnyę, którą miał na wyciągnięcie ręki. Nie wiedział, że to ona, nie miał okazji z nią porozmawiać, więc Beta mu się nie przedstawiła. Dopiero dzisiaj się o tym dowiedział, gdy inna wataha przybyła na świętowanie, witając się z przywódcą i przy okazji podano rękę blondynce, mówiąc jej imię.

Wtedy Revan wiedział, że jest w idealnym miejscu. To nie jest postojowa wataha, do której będzie mógł wrócić po dokonaniu zbrodni. To było miejsce, gdzie będzie urzędował i wykonywał rzeźnię, a nikt go nie postanowi podejrzewać. Jeszcze większa podstępność. Trafił naprawdę dobrze, jakby trasa, wiatr i sam Księżyc, w który specjalnie nie wierzył, prowadził go tutaj.

To musiało być jego przeznaczenie, z którego bardzo się cieszył, bo znacznie ułatwia mu to wszystko. Nie musi się wymykać i szukać Bety w innych stadach... ona sama się przed nim pojawiła, wskazując sojusznicze watahy, których musi pozbawić przywódcy. Miał proste zadanie, a teraz nawet stanie się całkowicie przyjemne, bo nie musi się starać. Na spokojnie będzie mógł je wykonać, wyczekać odpowiedni moment, wykonać kilka szybkich ruchów i zrobione. Wtedy zmyć się, jak gdyby nigdy nic, wrócić do chaty i czekać, aż ktoś w końcu znajdzie trupa.

Uśmiechnął się mimowolnie, gdy opierał się o drzewo, obserwując, jak goście wymieniali się nowinami, a niektórych prowadzono do chatek, w którym mieli nocować w całym okresie świętowania. Chyba zostawali aż do Nowego Roku. To spory czas, mógł się dobrze wkręcić. Poznać ich, zbliżyć, dać zaufanie. Idealny plan, by przy następnej okazji wybrać się do samych Warsów i załatwić sprawę na miejscu. Nie planował zabijania już teraz. Wciąż był tutaj za krótko, by mordować z zimną krwią i nie zastanawiać nad konsekwencjami. Gdyby robił to gdzieś indziej, a tu uciekał się o schronienie, wmawiając, że nie wybierał się poza granice, to nie byłoby problemu. Gorzej, jeżeli krew ma się polać w tym samym miejscu. Mało prawdopodobne, że byłby to ktoś z zewnątrz, a jeszcze mniej że ze znanych wilków, które mają dłuższy staż pobytu. Podejrzenia spadłyby na Revana. Musiał jeszcze poczekać, ale aż tak mu się nie spieszyło. Felicia nie wyznaczyła mu czasu. Oznajmiła tylko, że chce mieć to profesjonalnie i jak najszybciej. Jednak stwierdzenie jak najszybciej, to pojęcie względne. Wszystko zależy od warunków, od ludzi i ilości zabójstw, które musi wykonać. Nie było potrzeby się spieszyć. Perfekcja wymaga czasu.

— Ciebie też przystrzyc? — Z zamyśleń wyrwał go głos Omegi. Odwrócił głowę w jego stronę, mrugając kilka razy oczami, nie wiedząc, co miał na myśli. Spotkał się z piwnymi oczami, które wywiercały w nim dziurę z ciekawością. Nagle Alfa sobie przypomniał, jak te same oczy spoglądały na niego z przerażeniem, gdy zetknęli się ze sobą w kuchni, a chłopak nie miał pojęcia, że od tego dnia będzie z nimi mieszkał. Był tak przestraszony, że wydał z siebie pisk, odskakując i będąc gotowym brać nogi za pas. Collen musiał go błyskawicznie uspokoić, tłumacząc, że użyczył wolnego pokoju, ponieważ w innym wypadku Revan gnieździłby się z tłumem w jakiejś jednej ze starszych budynków, które jeszcze nie przeszły renowacji.

Zanim Leon się przyzwyczaił minęło kilka dni i dosyć często czuł się odsłonięty przed obcym, jakby obawiał się, że nawet prywatne konwersacje z Collenem w sąsiednim pomieszczeniu, nie staną się już tak samo prywatne.

Słusznie. Revan słyszał wiele, uczył się, dowiadywał się informacji nie tylko o nich samych, ale i o kilku innych osobach w stadzie. W ten sposób nie musiał wychodzić z domu, a wiedział naprawdę dużo. Zbierał potrzebne dane, które kiedyś może mu się przydadzą. Zrozumiał, że mieszkanie z nimi to również dar od losu. Każdy kawałek na niebie chyba bardzo chce, by Alfa dokonał swojego powołania dla Raan. Może przywódcy zawinili czymś okropnym i sprawiedliwość według Najświętszych Gwiazd tego nakazuje. Święci są dziwni i równie paskudni jak Revan. W pewnym stopniu powinni się dogadywać, a jednak Alfa był gotów splunąć, myśląc o czuwających rzekomo nad nimi Bogach.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now