Rozdział LXVIII | Stał się chodzącą radością, najlepszym co mogli mieć

428 49 10
                                    

dwa lata później
marzec

Wypił jednym haustem wywar, który przygotowała mu Ariada. Dostał zalecenie odpoczynku i przestrogę, że może po pierwszej dawce czuć się sennie i rozpalony. Twierdziła, że to całkowicie normalne i przy kolejnych już nie będzie żadnych odczuwalnych skutków. Musiał tylko wytrzymać kilka dni.

Tak wyszło. Nie planował tego, wręcz przeciwnie. Specjalnie zalecał się do preparatów, które przyrządzała medyczka i przepisów, jakie mu podarowała, byle tego uniknąć. Jedno w zupełności dawało mu radość i nie przypuszczał, że mógłby wpaść z drugim.

Nigdy nie omijał porcji, które miał zażywać regularnie. Chyba tylko jednego dnia zapomniał, może wypadło mu z głowy przy natłoku pracy w wiosce, a może wydawało mu się, że wziął, a wcale tak nie było. Drobne rozkojarzenie i niedopatrzenie. Prawdopodobieństwo było przez to wyższe, a jeszcze w niekrótkim czasie wypadła gorączka, że biorąc trunek przez poprzednie dni, nie przewidział takiej możliwości.

Ariada uważała, że to się zdarza, a przy silnych rujach lub gorączkach nawet regularność czasami to za mało. Bywają takie okoliczności, takie połączenia losu, że nie da się przewidzieć lub uniknąć skutku.

Beta zadawała mnóstwo pytań, była zdania, że jeżeli nie był gotowy, bądź nie chce kolejnego z Alfą, za którym ona osobiście nie przepadała, to nie ma żadnego problemu, by usunąć. W wiosce nikt nie patrzył krzywo na takie rozwiązania. Żyli biednie, nie wszyscy byli gotowi na szczenięta, na wychowywanie ich w takich warunkach, gdzie zagrożenie czyha nie tak daleko, żądne krwi.

Rechille zaprzeczył. Nie zrobiłby tego. Nie umiałby. Kiedyś odgrażał się, że by tak zrobił, ale słowa to za mało. Nie postąpiłby w ten sposób, bo ma to dla niego za duże znaczenie.

Właściwie nie miał problemu w posiadaniu kolejnego dziecka. Nie planował go, ale też nigdy nie skreślał takiej możliwości. Jednak ani razu nie rozmawiał o tym z Darienem, Alfa był zadowolony, że ten bierze napary przeciw, więc wszystko wskazywało na to, że nie chce kolejnego. Tego się chyba obawiał. Musiał mu powiedzieć i martwił się, że Darien będzie zawiedziony. Zobaczy następny kłopot na głowie, o który będą się musieli zamartwiać.

Minęły trzy lata od porodu Carsena. Taka wiadomość będzie przecież szokiem.

Całą drogę bił się z myślami. Jak ugryźć ten temat? Jak zacząć? Może lepiej naprowadzić na rozmowę o dzieciach? Żaden z pomysłów nie przypadł mu do gustu, bo dobrze wiedział, że Darien jest domyślny i co najważniejsze ma dobry węch. Wyczuje zmianę w organizmie i będzie pewien.

To dopiero półtorej tygodnia, ale nie wątpił w zdolności swojego Alfy. Był pewien, że się zorientuje i ta rozmowa nie przebiegnie specjalnie przyjemnie.

Wrócił do chaty, uprzednio odbierając Carsena od zaufanej Omegi, która w kryzysowych momentach się nim zajmowała. Nie robiła tego często, ani długo, więc Darien nie czepiał się aż tak mocno. Nie lubił, jak ktoś inny jest odpowiedzialny za jego syna. Wszystko ze względu na sytuację z przeszłości i bliznę przez połowę twarzy, która będzie na zawsze o tym przypominać.

Darien do teraz czuje się winny, że dopuścił do tego. Carsen nie miał cierpieć.

Omega położył się do łóżka. Całując chłopca w czoło. Poprosił go, by się grzecznie pobawił na kanapie i poczekał, aż odpocznie. Napar zaczął działać i odczuwał dyskomfort. Zalewał się potem, oddech miał ciężki, a ciało robiło się gorące. Chyba nawet trochę zaczęła go boleć głowa, ale gdy przymknął oczy, było lepiej. Zapach Alfy, który jest osadzony na futrach w sypialni, dobrze na niego wpływał i uspokajał.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now