Rozdział XLIII | Zrobisz to przy wszystkich, a ja Ci pozwolę

381 42 12
                                    

początek czerwca

Dla wszystkich to było niesamowite, nawet określane jako nadzwyczaj niebezpieczne zjawisko, ale ludzie przecież tylko tak gadali, psioczyli na lewo i prawo, mając nadzieję, że w ten sposób szybciej się wieści rozniosą. Nie mogli jednak znać tej bolesnej prawdy, nic nie mogło zdradzić największego sekretu, jaki zesłano na ten ląd. Pozostawało to tajemnicą po grób i nawet aktualna sytuacja nie powinna wprowadzić niepokoju, niepotrzebnych szeptów wśród mieszkańców i gapiów, będących najbliżej dziwnego wydarzenia, a można je tłumaczyć na wiele sposobów. Żaden nie będzie poprawny. Tłumy plotkowały i snuły swoje własne, najróżniejsze – czasem szalone i radykalne wnioski, teorie wyssane z palca i spiski, ale pozostawali jedynie przy tym, co wydawało się dla nich w granicach realności abstrakcyjnej. Nie wykraczali poza te rejony, gdzie abstrakcja naprawdę miała rację bytu i była niewiarygodnie wyczuwalna, oraz namacalna.

Nie mieli odwagi użyć słów, które zapewniałyby o prawdzie całą resztę, która przybywała i przyglądała się całemu zdarzeniu z bliższej lub dalszej odległości. Takowych słów też nie znali i nie potrafili ich scharakteryzować. Nigdy nie wypuściłyby ust osoby z północnego lądu. To po prostu niemożliwe.

Mieszkańcy nie zamierzali się wzajemnie oszukiwać, nikt nie poznał prawdy, nawet zalążku, garstki tego, na czym mogliby się opierać i wzorować. Nie wolno im jej poznać, bo to oznaczałoby zagładę absolutną.

Gdyby największy sekret wydostał się na światło dzienne i rzeczywiście ktoś by uwierzył w przypadkowe insynuacje rzucane wiatrowi, to trzeba by było sięgnąć po ostateczną ochronę, która bezproblemowo usunęłaby całe zamieszanie i kłopot. Była prosta, niemęcząca, ale zarazem tak prymitywna, że szkoda się do niej stosować, mając takie ogromne możliwości. Żadna to kara, a jedynie nagroda względem dotychczasowych warunków, które mogliby mieć i w których prowadziliby odmienne życie. Może nawet dla pojedynczych jednostek – łatwiejsze.

Oczywiście, skąd mieliby to wiedzieć? Nie widzieli i nie poczuli na własnej skórze czegoś do porównania, więc dla nich takie rozwiązanie, jak absolutna zagłada – rozległoby się ze skutkiem przeraźliwym, pełnym paniki w głosach. Dla nich – w teorii – traciło się naprawdę wiele, ale nie zdawali sobie sprawy, jak paskudnie żyło im się do dnia dzisiejszego, bo już większość im odebrano.

O miażdżącej prawdzie miał pojęcie tylko jeden osobnik, który stąpał aktualnie po ziemiach północnego lądu, bardzo blisko zjawiska bez logicznego wytłumaczenia. Szedł przez las, trzymał się na uboczu, z daleka od obcych spojrzeń, robiąc kółka wokół terenów Królestwa i wioski rybackiej, na której rozkładał się targ.

Dzisiejszego dnia się nie rozłożył, bo ludzie byli zbyt zaskoczeni, przyćmieni nagłym i niezrozumiałym dla nich wydarzeniem, które zarazem odbierało im możliwość zorganizowania sprzedaży. Miejsce, w którym zawsze stały stoiska i gdzie ludzie przechadzali się, zapominając o zgrzytach i problemach z innymi, było kompletnie zalane. Poziom wody podniósł się diametralnie, pojawiły się fale, które zgarnęły najbliższe brzegu płoty i chatki.

To nie wyglądało jak zwyczajny przypływ, do którego przywykli i mniej więcej potrafili oszacować, kiedy nadejdzie. Tutaj wody było znacznie więcej, a postępująca fala zadzierała się jeszcze bardziej w głąb lądu. Nie przesunął się brzeg o kilka lub kilkanaście centymetrów, ale prawie o kilkadziesiąt metrów, mając pod powierzchnią wody cały piasek plaży, mosty i sięgając po pierwsze drzewa, które tworzyły linię zaczynającego się lasu.

Cassio słyszał o tym wszystkim w zamku. Nie fatygował się, by ujrzeć to na własne oczy, bo po co? Nie miał ochoty, wierzył w słowa przekazywane przez osoby trzecie i dopóki ten problem nie dotrze do Królestwa, nie ma zamiaru się nim przejmować bardziej niż to konieczne dla dobrego wizerunku. Jego to na razie nie dotyczy, więc może spać spokojnie, a nawet prywatnie udawać, że o tym nie usłyszał. Czemu miałby dbać o innych? Jest Królem, to zobowiązuje tylko i wyłącznie do myślenia o dobrze swoich poddanych i należących do niego terenów. Cała reszta zanikała gdzieś w głowie, pozostawała namiastką czujności, gdyby zrobiło się poważniej i niebezpiecznie dla jego osoby.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now