Rozdział XXV | Moja przeszłość każe mi Cię tak cholernie nienawidzić

530 54 9
                                    

Chyba znów jestem okrutna... ale nie mi oceniać😅
___

koniec stycznia nowego roku

Porywacze zdecydowali, że nie będą bawić się w pełnie, ponieważ one nie przynoszą zamierzonych efektów, a ten raz miał dla nich wielkie znaczenie. Dowodzący postanowił, by do wywiązania się z umowy doszło w trakcie gorączki Omegi, a on dokładnie zdawał sobie sprawę, że kiedy miał ją w budynku, więc wszystko wskazywało na ostatni tydzień stycznia. W tym wypadku Darien i Rechille mieli bardzo długi czas, bo cały grudzień i prawie cały styczeń, by zregenerować się i nastawić na zrobienie tego, na co rzeczywiście się zgodzili. Rechi może i chciałby tego uniknąć, mieć jakiś plan ucieczki, czy czegokolwiek, ale samemu nie był w stanie nic zaplanować. Na inne wilki nie miał co liczyć. Wciąż jadły to świństwo, które musiało napędzać ich głód, więc sięgały po nie na nowo każdego dnia, nie mogąc się powstrzymać. Zostali zatraceni przez te dwa miesiące, samce i samice zostali zepsuci. Jedynie ciężarna Omega ograniczała ten pokarm, by zachować trzeźwość umysłu, ale bycie świadomym również się na niej odbijało. Poza tym został już tylko miesiąc do porodu, więc dodatkowo się stresowała.

Żaden wilk nie tknął Rechiego, oraz ograniczono znęcanie się nad tamtymi samicami, chyba że same się na to pisały ze względu na zniszczenie. Wtedy nie mieli nic przeciwko. Rechille trzymał się z daleka, tak samo daleko od nich, jak od Dariena, z którym również nie rozmawiał, nie chciał w jego stronę patrzeć – chociaż co jakiś czas zaglądała, zastanawiając się, jak goją się jego rany. Nie byłby w stanie się zmusić, by do niego podejść i spróbować coś wymyśleć razem. Nie uniży się tak, by odpuścić mu nienawiść.

Ale niestety czas leciał, aż doszło do grudniowej pełni, gdzie Rechille naprawdę walczył ze swoim wilkiem, by nie podejść do Dariena i chociażby położyć się obok niego. Nie chodziło o sam stosunek, bo ta myśl nadal go wykręcała, ale chciał poczuć zapach tych nieznanych kwiatów, które wtedy wydawały się niesamowicie przyjemne.

Minął im na wybiegu też nowy rok, o którym Omega dowiedział się ze względu na puszczone lampiony z centrum Królestwa, które było można dostrzec na niebie. Było ich tak wiele i w tym ich świetle... to miejsce nie było takie okropne, ale tylko tak przez chwilę wyglądało, bo prawda była zupełnie inna – gorsza.

Nadszedł styczeń... czas gorączki Rechiego, a przed tym nie dało się uciec, ani oszukiwać, gdy nie dostarczano mu specjalnych ziół niwelujących. Było pewne, że ten dzień w końcu nadejdzie, nie da się zatrzymać czasu, a ratunek nie pojawia się jak w bajkach. Oni będą musieli zadowolić porywaczy, którzy zdecydowanie za długo czekali na pierwszy etap zlecenia, które ma swoją wygórowaną cenę, nie mają innego wyjścia, bo wtedy już zostanie im cierpieć przez wieczność, aż ból ich nie wykończy.

___

Skoro Rechille już zagrodził im drogę podczas podpalania skóry Alfy, bo miał dość tego bólu i cierpienia, które sam musiał znosić – ale również tego, które słyszał, dochodzące od Dariena – to musieli to zrobić. Nienawidził go, ale nie mógł go wtedy dłużej słuchać i widzieć, co mu chcą zrobić. Tego wycia i obdzieraniu ze skóry. Ci ludzie byli okropni. Wilkołak krzywdził w taki sposób drugiego wilkołaka. Uważali się za lepszych, traktując dziko żyjących za zwyczajne zwierzęta. Traktowali jak bydło, które można kroić, rozmnażać i katować. Nic ich nie obchodziło, cieszyli się, że mogli się znęcać, czując władzę.

To było zaskoczenie, że się zatrzymali i go posłuchali. Dali się namówić, chyba wszystko ze względu na atrakcyjny wygląd Rechiego – przekładający się na szczenię ze zlecenia, i który i tak odbiegał już od początkowego. Jego ciało było wynędzniałe, słabsze niż wcześniej. Nie przypominał tego Omegi, który wyruszył w podróż w nieznane. Był swoim cieniem, ale pomimo tego wciąż miał swoje atuty. Poza tym... nie wyobrażał sobie spędzić przyszłej gorączki z tymi wilkami. Kolejny raz miałby być gwałcony, traktowany jak przedmiot, samica do rozrodu, która tylko stoi, bo nie może się odsunąć ze względu na łańcuch i ból. Nienawidził tego. Wyłączał się w tych momentach, pozwalając tylko łzom spływać. To miał być jedyny element świadczący o tym, że pękał, że zamieniał się w te inne Omegi, które Darien zabił, bo nie nadawały się nawet do pieprzenia. Były żywymi trupami, więc naprawili to - stały się prawdziwymi trupami.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now