Rozdział XXXIII | Wszystko układało się po prostu idealnie

345 47 8
                                    

Wielkie podziękowania za 5k wyświetleń i 1k gwiazdek🤍
___

początek kwietnia

Kiedy kończył się styczeń, Patrick musiał odwiedzić niezwłocznie lecznicę. Dopadł go paraliżujący ból, który utrzymywał się jeszcze przez następne kilka godzin. Coś zaciskało się wokół jego serca, prawie jakby miał zawał albo ktoś chciał zmiażdżyć mu ten organ. To było paskudne uczucie i pomoc głównej znachorki wraz z Versą niewiele zmienił. To znów podobno wina Rechille'a. Znosił wtedy okropnie silny ból, który atakował nie tylko ciało, ale i jego duszę. Medycy nie mogli wiele zdziałać. Dawali mieszanki rozluźniające i łagodzące, ale to wszystko z powodu więzi, do której nie są w stanie dosięgnąć. To ta sprawa, o której wiecznie się uczą, a jest to niezwykle rzadkie zjawisko, więc trudniej jest badać zachowania czy sprzeczności. Poza tym jeżeli już ktoś odkrywa swoje przeznaczenie, to nie postanawia rezygnować z połączenia, więc przypadek Rechiego i Patricka jest jednym z nielicznych.

Ponownie musiał udać się na leczenie, które jedynie pomagało mu mentalnie, na początku marca. Tym razem jednak ból nie sięgał jego wnętrza, nie miał tej duchowej części. Nie uspokajało go to, ale przynajmniej Versa mogła jakoś skuteczniej pomóc, na odczucia bólu zewnętrznego działała medycyna. Chociaż gdy tylko Patrick myślał, że Omegę spotyka w tym monecie coś okropnego, co może się równać z bólem bliskim śmierci, jego wilk szalał. Nocami było jeszcze gorzej. Przejmował się mocniej, a co najgorszej ból nie ubywał. Alfa nie mógł się przemęczać, ani chodzić na patrole, bo momentami dotykał go ostry paraliż.

Nawet teraz, gdy wyruszyli do Warsów, trzymał go ból w okolicach klatki piersiowej promieniujący w dół do prawego boku oraz kręgosłupa. Irrou wraz z Unigem ustalili, że to idealna chwila na zebranie, a z Sodeb Annyi będzie łatwiej podróżować do innych sojuszniczych watah, a następnie wrócić do Królestwa Stromych Stoków, gdzie otrzymała z Balciem swoją własną siedzibę. Poza tym Nett będzie miał okazję spędzić urodziny w rodzinnym stadzie, w końcu jest pierworodnym Vamoia.

___

— Czyli już to załatwiłaś? Zauważyłem, że nawet na Ciebie nie spoglądał — Eris trzymał na swoich kolanach malucha, który bawił się wyszywanym wilkiem. Versa się postarała. Był optymalnych rozmiarów, miły w dotyku i Nett się ostatnio z nim wcale nie rozstawał, ale to dobrze. Rodzice byli zadowoleni, bo w ten sposób spędzał więcej czasu w ludzkiej formie, ucząc się poruszania i wymawiania prostych słów. Tak jak wcześniej był bardzo oporny, to teraz z chęcią to robił, byle mieć w łapkach tę zabawkę albo towarzystwo Tossella. Wilczek działał uspokajająco na rudzielca, zawsze się wtedy nie bardziej koncertował, może myślał, że w ten sposób się przed nim popisuje. W końcu Toss nie był w stanie się odezwać, ani przemienić w niemowlaka. Mógł jedynie podziwiać inne szczeniaki, więc Nett uznał, że to dobry moment na pokazywanie mu różnych sztuczek. Wilk pokazywał mu jako zwierzę, ponieważ miał bardziej skorygowane ruchy niż rudzielec, w końcu urodził się w tej formie i na zawsze w niej zostanie, więc był bardziej doświadczony.

— Tak, dokładnie. Wyjaśniłam z nim to już dwa miesiące temu, gdy wróciłam na chwilę do domu. Właściwie wszystko zaczęliśmy w trakcie Nowego Roku, ale chciałam zakończyć to dopiero, jak będziemy u siebie. Wytłumaczyłam mu, co myślę i chociaż wkurwiał się niemiłosiernie, to nie przyjmowałam nic więcej z jego słów — brunetka podeszła do Netta, czochrając go po włosach. Maluch zaczął się uśmiechać — Zarzucał oczywiście wszystko Eoco i nie chciał mnie słuchać, gdy tłumaczyłam, że nic nas nie łączy i nigdy łączyć nie będzie. On ma swój rozum... a raczej go nie ma, ale co ja będę specjalnie strzępić ryja, jak on sobie sam dopowiada.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now