Rozdział LVIII | Gdzie sny się spełniają, a przeszłość odchodzi w niepamięć

394 49 2
                                    

połowa grudnia

Jasne ślepia obserwowały otoczenie. Maluch kręcił swoją niewielką główką, wyciągając rączki w stronę matki. Coraz sprawniej zaciskał palce i operował swoim ciałem w jego objęciach, chociaż do przemiany wciąż nie doszło. Ariada twierdziła, że nie ma się czym martwić. Jako wcześniak może mieć zaburzony naturalny tryb wilczego rozwoju, który pozwala mu się adaptować do sytuacji i okolicy. Jednak według niej nic nie wykracza na razie poza normy, więc nie ma potrzeby się zamartwiać i kłębić myśli. Wystarczy czekać, a prędzej czy później w końcu zaszczyci ich swoją puchatą wersją. Była przekonana, że szczeniak jest zdrów.

W końcu sama go doglądała i dbała o sam stan rodziciela, który dostarczał główny pokarm dziecku. Wybłagała dosyć częste wizyty w klinice, ponieważ zależało jej na jak najlepszym dla tej dwójki, ale nie wliczała do tej przyjemnej otoczki Alfy, który straszliwie jej wadził i wszystko utrudniał. Nie mogła z nim walczyć, bo Rechiemu zależało, by był przy nim i również brał czynny udział w życiu swojego syna.

Beta nie potrafiła tego pojąć, ale mogąc ich znacznie częściej obserwować, miała pewność, że Omega niczego przed nią nie udaje. To były jego szczere uczucia i przekonania, więc w pewnym stopniu mogła odetchnąć z ulgą. Chłopak nie był manipulowany przez szatyna, ani do niczego zmuszany siłą. Nadal nie znała ich pełnej historii i nie zapowiadało się, by kiedykolwiek miało to nastąpić. Żaden z nich nie planował puścić pary z ust. To był ich sekret. Tajemnica przeszłości, która stała się fundamentem tego, co próbują zbudować na nowo w tym momencie.

Nie wiązali wieczności w wiosce Chi, ale na chwilę obecną nie istniała lepsza alternatywa. Zbliża się zima, po której można spodziewać się wszystkiego i dodatkowo Carsen jest za młody na dalekie podróże. Musi podrosnąć, nabrać odporności i płynnej zdolności przeobrażania się pomiędzy swoimi formami. Wtedy będą mogli pomyśleć o czymś innym, gdzie zakotwiczą swoją przyszłość.

Gdzieś z dala od innych, gdzie nikt nie będzie ich oceniał, ani o nic pytał. Zacząć od zera, z pustą kartą. Marzyli o miejscu, w którym będą w stanie odciąć się od tego, co dotychczas znali i zmienić nie tylko swoje podejście, ale i samych siebie dla dobra dziedzictwa.

Omega przesiadywał na stołku przy oknie, mając w swoich rękach malucha. Bujał go delikatnie, ale chłopczyk nie przymykał powiek. Wszystko bacznie obserwował, interesował się każdą nową rzeczą w otoczeniu, coraz częściej zwracał uwagę na to, co dzieje się wokół niego i na ludzi, którzy przy nim przebywają.

Robił się coraz bardziej żwawy, energiczny i podobny do... noworodka. Zaczął płakać, wiercić się, brać wszystko co tylko się dało w ręce i gaworzyć pod nosem. Trudno określić to gaworzeniem, bo przypomina bardziej przypadkowe długo trwające odgłosy, które mają wzbudzić zainteresowanie. Carsen lubił być w centrum uwagi. W końcu nie był taki spokojny i delikatny. Nabrał masy, rozwijał się i nie był więcej tym za wcześnie urodzonym szczeniakiem. Miał trzy miesiące i na pierwszy rzut oka niczym się nie różnił od innych młodych. Jedynie brak przemiany go wyróżniał. Inne maluchy były w stanie to zrobić z pomocą matek.

Rechille kilka razy próbował. Myślał, że to z jego winy się nie udaje, ale Ariada rozwiała te myśli. Omega sam miał problem z przemianą ze względu na operacje i blokujący go strach, że znów ból zaatakuje. Z czasem sobie poradził. Pierwsze co prawda nieco sprawiały komplikacje i nawet odczuwał pieczenie w kościach, ale z każdym kolejnym razem robił to płynniej i bezboleśnie. Doszedł do wprawy w ostatnim miesiącu, ale nie udało mu się przekonać do tego wilczej części swojego syna. Miał nadzieję, że to rzeczywiście tymczasowe i w niedalekiej przyszłości ujrzy jak Carsen przybiera sierść.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz