Rozdział XIV | To nie była szybka i bezbolesna śmierć

374 56 15
                                    

Rechille kręcił się po swojej klatce i rozglądał się kątem oka po wilkach, które dopiero przywozili. Kolejna dostawa, a miejsca nie było więcej. Jednak tym razem wraz z mężczyznami, którzy zaganiali wilki i prowadzili ich na linach, szedł jeszcze jeden delikwent, który od razu rzucał się w oczy. Był w całkowicie innym stroju i poruszał się dumnie, nie jak znani dotychczas porywacze.

On przyglądał się każdej ich zdobyczy przez krótki moment, a potem kazał coś notować mężczyźnie, który szedł tuż za nim. Chyba zapisywał jakieś ważne informacje odnośnie każdego wilka, który znajdował się w budynku, ale niestety nie było opcji, by się dowiedzieć, co dokładnie i do czego są one potrzebne.

Kiedy znalazł się na równi z Rechillem, Darienem i kilkoma innymi wilkami, które były w klatach wokół. Przyjrzał się Omedze bliżej, po czym z zbyt szerokim uśmiechem rozkazał coś napisać, a on sam ukucnął przy kratach. Nadal się uśmiechał i coś mówił do mężczyzn, którzy do niego doszli. Był dziwnie zadowolony, co ani trochę nie podobało się Rechiemu i innym.

Nowy mężczyzna spojrzał na chwilę na Dariena i zmrużył oczy, przejechał wzrokiem po całej jego budowie i złapał na krótko kontakt wzrokowy. Nie patrzył na niego chłodno, ale też specjalnie się nie cieszył, był obojętny jak przy innych wilkach, ale z tą różnicą, że na niego zerkał zdecydowanie za długo.

Kiedy wyszedł z budynku, zostawiając wszystkich w niepewności i nutce strachu, Rechi ponowił swoje spacerowanie w kółko, ponieważ niebywale się dzisiaj nudził. Ciemnobrązowy basior obserwował go w ciszy, chcąc jakoś się zabrać za pytania, które odkładał kilka dni. Omega wydawał się przytłoczony zaistniałą sytuacją i nie pozbierał się tak szybko, jak przewidywał Darien. Czekał więc, aż czarny wilk w końcu dojdzie do siebie, by mieć cień szansy na jego odpowiedź, a nie jedynie chłodny wzrok lub całkowitą ignorancję.

Przeczuwał, że jak tylko zapyta, to staruszka w klatce naprzeciwko znów się zacznie czepiać, ale średnio go to obchodziło. Nie zamierza odpuścić sobie całkowicie tych informacji, które skrywa jego sąsiad. Nie miał konkretnego powodu, dlaczego chciał wiedzieć, po prostu nie dawało mu to spokoju, a on nie lubił pozostawać bez odpowiedzi.

— Omego... — zaczął, a młody wilkołak przystanął, spoglądając na Alfę niepewnie. Trochę się zdenerwował, że kolejny raz zwraca się do niego tak bezosobowo, jakby był naprawdę nikim, ale starał się tym nie przejmować i nie poprawiać go kolejny raz. To i tak nie miało sensu.

— Co? — Brzmiał na lekko oburzonego, chciał pokazać mu, że nie za bardzo ma ochotę na rozmowę z nim. Wciąż nie przeszło mu w pełni. Nadal był drażliwy, a jeszcze ten mężczyzna sprzed chwili, który tak długo mu się przyglądał zadowolonym wzrokiem. Wprawiało go to w niepokój.

— Miałeś Alfę?

— Na Księżyc... — jęknęła wilczyca — Ty nadal o tym! — wysunęła łeb w jego kierunku klatki Dariena i kontynuowała, mając przy tym bardzo nieprzyjemny ton — Zostaw tego wilczka w spokoju!

— Nie... nie musisz — odezwał się zrezygnowany. Ta walka była na nic i przeciąganie tego w nieznane również. Rechi był tego świadom i dla świętego spokoju powie mu prawdę, może nie w pełni, nie ze szczegółami, ale na tyle by zamknął w końcu pysk i nie zadawał więcej pytań — Sam sobie poradzę — zapewnił ją i dodał trochę ciszej, jedynie sam do siebie — Jak zresztą zawsze...

Chociaż znając trochę już Alfę i widząc jego charakter czy zachowanie, jest w stanie stwierdzić, że może to, co mu powie, wzbudzi w nim jeszcze większą ciekawość. Nie będzie go jednak zbywał, bo pytania będą się powielać i ciągle będzie zmuszony sobie przypominać o tym, z czym już dawno powinien wygrać i nie zatapiać się w kółko we własnej przeszłości.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz