Rozdział LVI | To obowiązek na całe życie

467 43 8
                                    

połowa listopada

Darien stał w progu drzwi, zasłaniając wejście do chaty, w której go umieszczono. Był prawie na krańcu terenu należącego do wioski Chi, bo sprawiał wrażenie groźnego i niebezpiecznego dla innych. Właściwie wiele się nie pomylili, bo nie raz spowodował problemy, w tym jedne dziś po południu. I to właśnie z tego powodu Ariada zainteresowała się jego sytuacją, dzięki której odkryła dosyć niepokojącą sprawę. Nie powinna mieć miejsca, więc od razu popędziła do tej chaty. Towarzyszyła jej jedna Omega i męski Beta, który odgrywa strażnika lecznicy.

Alfa zmierzył ją od góry do dołu, zagradzając wejście do środka. Nie starał się jej specjalnie odstraszyć i wzbudzać przerażenia postawą, ale ważny był wizerunek wilka chroniącego swojego terenu. Ta chata stała się jego niewielkim azylem, który traktował jak schronienie. Nie należał do niego na wyłączność. W każdej chwili mogliby go wyrzucić, ale to liczyło się tylko z jednym rozwiązaniem.

Zabiera Omegę i swoje szczenię ze sobą. To nie tylko jego wola, a również Rechiego. Wziął sobie do serca zostanie z nim i swój spokój psychiczny, gdy w końcu zacznie żyć normalnym życiem. Poważnie też przemyślał oznaczenie. Rzucał różne słowa pod wpływem chwili, ale kiedy doszło do spokojnego i na chłodno obmyślenia tego kroku, nie zmienił swojego zdania.

Chciał uwolnić się od więzi przeznaczenia, która szarpała go w tył, jakby łańcuch miał przypięty do szyi. Nienawidził podobnego uczucia, gdy był w ciąży lub mijały pełnie. Wtedy wszystko stawało się jeszcze bardziej intensywne. Na szczęście teraz przez problemy ze zdrowiem i świeży poród, nie odczuwa księżyca tak mocno. Może nie przejmować się swoim niepokojem i bólem samotności.

To uczucie jednak niedługo wróci. Kwestia czasu i rehabilitacji Omegi. Kiedy jego organizm powróci do stanu zdrowej funkcjonalności, tak samo będzie z gorączkami i wilczym instynktem.

— Przesuń się — warknęła, chcąc przepchnąć się pod ramieniem mężczyzny. On jej na to nie pozwolił, odpychając w stronę pozostałej dwójki. Nie zrobił tego mocno, ale wystarczająco zdenerwował Betę — Chyba nie rozumiesz! On nie może tutaj być ze szczenięciem! Powinien wyjść, to pora...

Darien wciął jej się w zdanie, nie chcąc słuchać wymówek i kłamstw, które sobie dobierała, by brzmieć na inteligentną i we wszystkim obeznaną. Przecież znachorka jest nieomylna i wie, co najlepsze dla Rechiego w każdej dziedzinie.

— Karmić może już sam, z tego co mówiłaś kilka dni temu. Regeneracja jest poprawna, jest w stanie powoli się poruszać, więc i on i ja jesteśmy w stanie zająć się Carsenem... a co do podawania lekarstw, to dokładnie wiem, czego potrzebuje. W razie czego sam Rechille zna się na szczegółach — powiedział bez chwili namysłu, zakładając ręce na piersi. Ariada nie miała żadnej innej dobrej odpowiedzi, która przekonałaby ich do powrotu Omegi na kozetkę.

— Co do lekarstw i opieki — wysyczała, poprawiając jasne kosmyki, które uciekały jej zza ucha. Była już nieźle zirytowana i naprawdę niewiele trzeba, by kompletnie eksplodowała — Wziąłeś je siłą! Nastraszyłeś i zagroziłeś moim ludziom w klinice! Do cholery, czy ty potrafisz się nie zachowywać jak te potwory z lasu?!

Dłoń mężczyzny trzasnęła wściekłe w framugę. Drewno pękło pod uderzeniem. Zacisnął na niej palce, wychylając głowę w stronę kobiety. Kły delikatnie mu wystawały, a oczy przeobraziły się w czarne spodki. Wilk przejmował nad nim krok po kroku kontrolę.

— Nie porównuj mnie do tego czegoś! — charknął, a przed dziewczyną stanął Beta, by ochronić ją przed ciosem, który nawet nie nadchodził.

Darien nie zamierzał uderzyć Ariady, czy jakkolwiek jej skrzywdzić. Wystarczyło ją tylko przestraszyć i pokazać dominację, ale najwidoczniej dla wszystkich wokół wyglądał, jak gotowy do ataku.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz