Rozdział LXVII | Chciał zasmakować tego uczucia jak najdłużej

426 44 11
                                    

koniec sierpnia

Położył się wygodnie na łóżku. Wziął kilka głębszych wdechów, rozejrzał się po pokoju i ponownie skupił się na własnym oddechu. Przygotowywał się psychicznie, ale właściwie im dłużej trwał w tej części pomiędzy, tym więcej obaw zbierał w głowie.

Darien zawisł nad nim. Schylił się do szyi, po której przejechał językiem. Rechi mruknął z przyjemności, wyginając się pod masywnym ciałem. Zarzucił swoje dłonie na ramiona Alfy, ściskając w palcach materiał jego koszulki i lekko podwijając go do góry.

Przylgnęli do siebie wargami, a nogi chłopaka oplotły Dariena w pasie, zderzając tym samym ze sobą ich krocza. Przez mniejsze ciało przeszedł dreszcz i fala ciepła, miał ochotę jęknąć, ale nagle jego myśli zboczyły z toru, gdy duże dłonie błądziły po nagiej skórze Rechiego, pozbywając się jego górnej warstwy odzieży.

Oderwał się od ust, opierając ręce na jego obojczykach i delikatnie odsuwając od siebie. Spojrzał mu prosto w oczy, które nadal lśniły w ludzkiej postaci i barwie kontroli.

— Carsen... na pewno śpi? — zapytał niepewnie, a Alfa przewrócił oczami.

— Mogę iść po raz kolejny sprawdzić i go tym obudzić — zakpił, wsuwając rękę pod głowę Omegi i unosząc ją.

Ich twarze dzieliły centymetry, a mimo to wilcze fragmenty siedziały w ciszy, nie ingerując w poczynania kochanków.

— Przestań się wszystkim przejmować.

— Muszę, bo chcę, żeby się w końcu udało — westchnął. Zależało mu, by nareszcie mogli być związani w pełni.

Miał dosyć tych barier i własnych słabości, których nie potrafi okiełznać. Kontrolowały jego umysł i ciało, chociaż się przed nimi wzbraniał. Nie wiedział, jak walczyć z przeciwnikiem, który jest wewnątrz niego.

— Myśląc o tym na okrągło, niczego pozytywnego nie zdziałasz. Tylko jeszcze bardziej się w tym zakopiesz.

— Chcę to zrozumieć i wyeliminować... półtorej roku minęło od ostatniego razu jak uprawiałem z tobą seks i za niedługo będzie rok od porodu — mówił zrezygnowany i przeczesał jedną dłonią swoje włosy — Chcę się tego... czegoś pozbyć — burknął, a Darien złapał za jego rękę na włosach i splótł ze sobą ich palce.

Przycisnął ją do łóżka, tak samo jak resztę ciała Omegi. Wywołał napięcie, iskierki skaczące po skórze i przyjemne mrowienie ze względu na bliskość.

— Na siłę Ci się nie uda — Rechille przytulił się do Alfy, wisząc lekko nad poziomem futer. Chciał ukryć swoją twarz, która była czerwona ze wstydu i złości na samego siebie — Nie używaj do tego głowy, bo to co Cię blokuje jest właśnie w twojej głowie. Wyłącz się i... czuj — wyszeptał ostatnie słowo, poruszając biodrami, by otrzeć się o krocze Omegi.

Rechille zdusił jęk, mocniej zaciskając uda. Uchylił usta dopiero wtedy, gdy musiał nabrać więcej powietrza. Serce waliło mu jak młot i starał się szybko nie oddychać, ale to było silniejsze od niego, gdy poczuł amarylisy wdzierające się do jego płuc i przejmujące panowanie nad organizmem.

Znów odczuwał chęć uległości. Pragnął się oddać, chociaż nie było ani gorączki, ani rui Dariena, a nawet pełni. Po prostu więź wzmacniała doznania, a mężczyzna dokładnie wiedział, co robić, by pobudzić Omegę seksualnie.

— To siedzi niby w mojej głowie, ale nie wiem, gdzie... Nie rozumiem tej blokady. Nie mam problemu z bliskością do Ciebie, czy też do... twoich palców — zrobił się cały czerwony, gdy to powiedział na głos i szybko zamierzał to ukryć, kontynuując — Co w ogóle wydaje się niedorzeczne! Ja... wiem, że mnie nie skrzywdzisz, jak wtedy. Mój wilk też to wie, w końcu jesteśmy połączeni... więc do cholery, jaka część mnie tego nie wie?! — warknął z frustracji i opadł zrezygnowany na poduszkę.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz