Rozdział XLIV | Naturalna w swojej nienaturalności

358 43 25
                                    

Na dole rozdziału mam ważne pytanko.
___

początek lipca

Omega przekręcił się na drugi bok, będąc przy tym bardzo ostrożnym, by czasem nie naciągnąć sobie chorej nogi albo nie naderwać rany na niej, która zasklepiła się - co prawda prowizorycznie - ale lepiej niż za pierwszym razem, gdzie najmniejszy ruch powodował paskudny ból. Teraz znacznie sprawniej już się nią posługiwał i nie obawiał tak jak w tamtym przypadku, każdego drobnego poruszenia, które wcześniej prowadziło do samego cierpienia i strachu o wycieńczenie. Zaczął rozpoznawać swoją siłę i z jaką powinien napinać mięśnie, by wszystko było w jak najlepszym porządku.

Regenerował się w swoim dziwnie nienaturalnym tempie, ale działo się to bezpieczniej i na pewno z większymi nadziejami niż wtedy, gdy przebywał tylko w wilczej formie. Darien dużo zdziałał w postaci człowieka i zapewne gdyby nie on i ta chata, która spadła im z nieba, nie udałoby mu się przetrwać. Rana była poważna, a okropnie wyglądająca skorupa tylko przyspieszyła by jego zakażenie, aż zacząłby tracić całkowicie czucie w tej kończynie. Ostatecznie komórki by umierały, a noga stała się bezużytecznym ciężarem.

Wybijało południe, a oni wciąż spali, otuleni futrem i przebijającymi się przez okno promieniami słońca. Ostatniego wieczoru Alfa późno wrócił z polowania, ponieważ po schwytanej zwierzynie na następny dzień, natrafił na podejrzany ślad. Jak się okazało, to ludzie z Szalonego Królestwa, którzy całkiem nieźle radzili sobie z tropieniem, bo wydawało im się na początku, że już jakiś czas temu sobie odpuścili. Najwidoczniej bardzo zależało temu komuś, kto zapłacił za szczeniaka Omegi, skoro nadal kręcą się gdzieś w pobliżu i właściwie wiele im nie brakuje, by zauważyć uciekinierów.

Być może tropią też przy okazji kanibali, tego nie wiedział, ale nie chciał się też zagłębiać, by nie zostać zauważonym. Nie miało to specjalnie znaczenia; jaki był główny cel, ważne, że stanowili zagrożenie, znajdując się tak blisko ich bezpiecznego miejsca.

Darien nie krył tej informacji przed Omegą. Od razu gdy przywlókł zwierzynę i przemienił się w człowieka, zdradził ze szczegółami, co ujrzał i jak dla niego prezentuje się sytuacja. Rechille nie był z tego powodu zadowolony i dodatkowo bardzo nie podobało mu się, że Alfa wrócił tak późno, nie mówiąc o tym wcześniej. Czy tego chciał czy nie, zamartwiał się. W końcu to ojciec jego szczeniaka i jedyna ochrona, którą ma przy sobie. Zdawał sobie sprawę, że bez niego szybko by zginął.

Przylgnął mocniej do gorącego ciała, które miał po swojej prawej stronie. Ułożył wygodnie głowę w zagłębieniu szyi mężczyzny i zaciągnął się jego zapachem, który wciąż go ciekawił. Nadal nie miał okazji zapytać, czym tak naprawdę pachnie. Sama woń była bardzo przyjemna, ale z niczym konkretnym mu się nie kojarzyła. Z niczym, co już kiedyś widział i czuł.

Alfa mruknął przez sen, gdy poczuł zimną końcówkę nosa Omegi przy swojej skórze. Przekręcił delikatnie głowę w kierunku Rechiego i wsunął dłoń pod jego drobne ciało, następnie całą rękę i przyciągnął go jeszcze bliżej, obejmując w talii i kładąc na koniec swoje palce na miękkiej skórze na jednym z pośladków chłopaka. Futra dawały sporo ciepła, a sama temperatura na zewnątrz nie była też specjalnie chłodna, więc ogrzewanie się nie sprawiało im wiele problemów.

Robili to w zwykłym odruchu, bo wcale nie było takiej potrzeby. Nie musieli leżeć ze sobą w jednym łóżku, przytulać się w nim nadmiernie i odczuwać obowiązkowo bliskość drugiego ciała. Początek lipca może i nie zwiastował upałów, jak to zazwyczaj wyglądało na terenach pobliskich w Raan, ale był sam w sobie całkiem znośny - klimat na dalekim zachodzie nie różnił się wiele, jedynie na dniach temperatura lubiła zaskakiwać.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now