Rozdział XI | To nie jest takie łatwe, na jakie wygląda z boku

408 55 46
                                    

Czerwone ślepia wpatrywały się z zapartym tchem w ziemię. Był zdezorientowany, niepewny, a serce dudniło mu tak głośno, że odbijało mu się w uszach. Krew parzyła w żyłach, a wilcza część wyła z radości i przerażenia zarazem. Była zadowolona, że nareszcie zetknęła się z tym duszącym zapachem i uczucie bólu zaczęło maleć. Wilk się uspokajał, ale wtedy panika powstawała w świadomej części Eo. Co miałby teraz konkretnie zrobić? Nie było w tej sytuacji wątpliwości. Woń była na tyle charakterystyczna, że nie było szansy o pomyłce.

Wilczyca była Omegą. Młodą, to mógł wywnioskować jedynie po wyglądzie. Jej zapach był słaby, prawie niewyczuwalny, zasłonięty tym ohydnym, który rozchodził się znacznie obszerniej. Jej ciało wyglądało krucho, sierść miała jasną, ale dodatkowo wyblakłą. Nie nosiła niczyjego znaku na swoim karku.

Jej łapy były bardzo cieniutkie. Z łatwością można by je połamać bez użycia nadmiernej siły. Jej oczy w jasnym odcieniu brązu, teraz pokrywały się lekkim zamgleniem. Leżała, trochę w pozycji sugerującej delikatną ochronę, chociaż być może z upływem dni... zmieniała się na prostszą.

Nie chroniła jednak siebie.

Dbała o swoje szczenię, które teraz wpatrywało się wielkimi orzechowymi oczami w Eoco. Nie wydawało się przestraszone, ale może dlatego, że siedziało blisko swojej mamy. Było wychudzone. Zapewne głodne i spragnione, a do tego dochodzi niewyspanie i złe warunki. Pomimo młodego wieku, szczeniaki też są w stanie wyczuwać atmosferę i reagować na nią. Jeżeli jego mamą cały czas miotały skrajne emocje strachu, to szczeniakiem również musiały.

Eo przyjął pozycję warującą. Zniżył się do poziomu malucha, by nie próbować nad nim górować, czy niepotrzebnie przestraszyć. Musiał go stąd zabrać i zapewnić bezpieczeństwo. Nie mógłby postąpić inaczej, widząc tę sytuację. Teraz zdrowie tego malucha było najważniejsze, więc nie przejmował się niczym innym.

Nawet pochowanie martwej matki szczeniaka, musiało poczekać. Jej i tak nie był w stanie już pomóc. Stan w jakim ją znalazł, sugerował śmierć od kilku dni. Najprawdopodobniej właśnie z głodu, ponieważ do strumienia nie było aż tak daleko.

Wilczyca jako samotna Omega nie potrafiła nic upolować w tej części lasu, a może też obawiała się spotkania kogoś z Siwych Pysków, wyczuwając obce zapachy. Skrywała się razem z młodym i przemieszczała po tym obszarze, ale przez miesiąc go nie opuściła. Bała się odstąpić rzekę i wyjść na bagna, które w żaden sposób nie były zakrywane drzewami czy krzewami.

Nie zajrzała też ani razu do watahy i nie było, co się dziwić. Była obca, przestraszona... dzika... była zwierzęciem.

Wilczyca nie była wilkołakiem. To czysty wilk. Krew pierwszych. Tak samo młode. To nie wilkołak, to zwykłe zwierzę. Ten zapach się różni, jest łatwy do poznania. Nie wiadomo czy ojcem był również czysty wilk, czy może wilkołak. Prawdopodobieństwo urodzenia czystego wilka istniało tak czy owak.

Eo nie wiedział, jak zareaguje stado, gdy przyprowadzi do nich malucha. Czy będą chcieli zająć się szczeniakiem, czy uznają go za w pełni dziecko lasu, które nie może znaleźć się wśród zmiennokształtnych. Zresztą i tak nie będzie można się z nim komunikować, jedynie werbalnie, tak jak z głuchymi.

Nie mógł jednak go zostawić na pastwę losu, by również zmarł z głodu. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. I tak był na siebie wściekły, że wcześniej nie udało mu się wytropić wilczycy i jej również pomóc. Te kilka dni. Zabrakło kilku dni.

Alfa zbliżył się do szczenięcia, które tak jak Omega miało jasną sierść. Nawet trochę podobną do Eo, chociaż jego była idealnie kremowa, a malucha miejscami zahaczała o jaśniejsze odcienie brązu. Kiedy tylko Eo zrobił delikatny ruch w jego stronę, naruszając bezpieczną strefę, którą tworzyły bezwładne łapy Omegi, szczenię przeskoczyło przez ciało matki, chowając się za nim. Lekko dygotał, nagle nie będąc takim pewnym siebie wilczkiem.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now