Rozdział LXI | Naiwność wciąż Cię gubi

370 48 11
                                    

koniec stycznia

Leon od samego rana był spięty. Revan stawiał mu czasowe ultimatum, na które tak naprawdę miał się znacznie szybciej przygotować, ale jak zwykle odkładał to w nieskończoność, nie chcąc psuć relacji z Collenem jeszcze bardziej. Wystarczy, że od kiedy nosił znak na szyi, między nimi przestało być jak dawniej, a każdego następnego dnia oddalali się od siebie jeszcze bardziej. Nie było dla nich nadziei, a przynajmniej Omega nie dostrzegał dostępnego dla siebie wyboru ze względu na Węża, a Col już od dłuższego czasu wyprał się z emocji. Coś dziwnego się z nim działo i nie tylko jego była miłość to zauważała, ale także inni mieszkańcy Siwych Pysków.

Sam Wąż widział, jak bardzo się zmienił i nawet spróbował raz z nim porozmawiać w cztery oczy, ale niczym zaskakującym to się nie skończyło. Beta nie był wściekły, ten etap miał już dawno za sobą. Jednak nie pałał radością, czy chęcią na pogaduszki. Jak tylko usłyszał od Alfy, że to nie było nic osobistego, a swoim zachowaniem martwi wszystkich wokół, którzy w minimalnym stopniu przejmują się nim; to nie poczuł nawet odrobiny złości. To z niego uleciało i pozostała pusta objętość, którą mu przedstawił. Jednym tonem, płytkim głosem, oznajmił mu, że nic go jego słowa nie obchodzą i ma mu zejść z oczu. Revan stanął jak wryty, nie bardzo wiedząc, co ze sobą w tej sytuacji zrobić. Tak dziwnej reakcji się po nim nie spodziewał, a nie znał go specjalnie długo.

Eoco, Clara i Rex również parę razy próbowali do niego dotrzeć, ale otrzymywali dokładną kopię oschłości, jaką zaserwował najemnikowi. Może to też była jedna z przyczyn, dlaczego Leon w ostateczności przeciągał tę informację w czasie. Teraz już go nie miał, więc nadeszła pora rozłożyć wszystkie karty na stół i zderzyć się z rzeczywistością.

Odnalazł Collena, mając na swoich rękach Kasidy. Była drobna, nadzwyczaj cicha jak na dziecko i urocza – tak stwierdziła większość Omeg i znachorów, którzy zajmowali się porodem Leona. Miała zaledwie jedenaście dni, a zdążyła oczarować każdego, kto mógł spojrzeć na bladą buźkę i błękitne niczym niebo oczy.

Jasny meszek na jej głowie był zdradliwy i nie dawał pewności o przyszłym kolorze włosów. Dużo młodych z początku ma jasną barwę, która później przybiera mocniejszy pigment. Wraz z porastaniem futrem przez wilczą postać, normuje się kolor włosów w tej ludzkiej. Pozostawało więc czekać, aż dziewczynka przejdzie swoją pierwszą przemianę i ukaże wszystkim, jakiej jest maści.

Co prawda Leon mógł urodzić w wilczej formie, tak jak zazwyczaj robią to wilki poza Królestwami i bardziej cywilizowanymi watahami, ale nie był do tego przekonany, a wody odeszły mu znienacka, gdzie nie było już czasu na bezpieczną przemianę. Zdał się na medyków, którzy i takie porody przeprowadzali. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie musiał się niczego obawiać, a ból poszedł w niepamięć zaraz po ujrzeniu swojej małej córeczki. Radość zapełniła jego matczyne serce i nic więcej nie miało znaczenia.

Podczas pojawiania się Kasidy na świecie. Collen siedział za drzwiami, chcąc nie wypaść na ignoranta. W końcu to jego szczenię, o które z Omegą starali się wtedy te dziewięć miesięcy temu naprawdę zażarcie i z namiętnością. Tego nie dało się tak po prostu wymazać ze wspomnień i na zawsze urwać uczucia do dziecka. Chciał je zobaczyć, wziąć na ręce i na moment udawać, że wszystko jest tak, jak od początku powinno.

Jednak już od samego rozpoczęcia, gdy padały pierwsze krzyki i gwar w chacie znachorów; nie było tak, jak miał w wyobraźni, ponieważ Revan również się zjawił i siedział na tym samym korytarzu. Nie chciał wchodzić na salę, chociaż na pewno jego wilk i zapach w pewien sposób uspokoiłyby Omegę - to może ze zwykłej ckliwości momentu i szacunku do blondyna postanowił pozostać na zewnątrz i wspierać go jedynie mentalnie.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz