Rozdział XXXI | Na żadnej z tych rzeczy mu nie zależało

341 45 12
                                    

koniec grudnia starego roku

Ostatni dzień grudnia to jeden z najbardziej zaskakujących dni, momentów i chwil. Zazwyczaj to właśnie tego dnia ludzie decydują się na chwilę szaleństwa, której normalnie by się nie podjęli. To taki dzień, w którym na pewien czas zapomina się o całym roku, jakby już przeszedł do przeszłości i nastawiało się na kolejny. Trzydziesty pierwszy grudnia to dzień będący pomiędzy, takie specjalne miejsce, które chwieje się w czasie. Nie należy do żadnego z roku, bo w podczas jego trwania coś kończysz, a coś zaczynasz. Dlatego właśnie to idealny moment, by decydować się na rzeczy niecodzienne i paradoksalne, bo nikt nie powinien wtedy oceniać. To jedyny dzień w roku, który może reprezentować wolność, więc każdy powinien świętować i korzystać z takiej dobroci.

Poprzedni Nowy Rok był dosyć chaotyczny. To były świeże odbudowy po śnieżycy i po następującej w kolejności odwilży. Watahy tworzyły się na nowo, ludzie byli zajęci swoimi rodzinami, bezpieczeństwem i pomocą, by szybciej postawić znów miejsce do życia i funkcjonowania. Trochę nie było czasu na świętowanie. Każdy miał swoje zmartwienia i tym razem trzydziesty pierwszy grudnia nie był odskocznią od rzeczywistości. Był uzupełniającym dniem, podczas którego mogli na nowo zacząć pracować, wymieniać zasoby i ćwiczyć, bo wróg nadal gdzieś tam był, a oni o tym wiedzieli.

Budowa sojuszy. To też było ważnym aspektem, za którego odpowiedzialna w głównej mierze była Annya wraz z dyplomatyczną pomocą Uniga, który znał się trochę na żyjących dziko wilkach, którzy nie bawią się w Królestwa, a tworzą zwyczajną społeczność. Przyjęli do siebie i swojej grupy zaufanej: Strome Stoki z Nowel, Artini i Leśne Wrota z Sodeb, oraz Nową Przystań z Karavo. To był całkiem pokaźny sojusz i jedna z watah jest Królestwem, które mogło użyczyć broni, a nawet specjalnego szkolenia wojskowego.

Sześć stad podpisało traktat, wszystko umówiło za pośrednictwem Annyi i Balca, gdy już tylko wędrowali, by zbierać podpisy. Ewentualnie dopisywali kilka ważnych rubryk, które miały uskutecznić ten sojusz. Nic z nowych reguł i punktów nie naruszało ogólnych zasad poszczególnych stad, wszystko trzymało się w normie i każdy się z nimi zgadzał. Idealny traktat został podpisany i stał się ważnym dokumentem, który upoważnia, a zarazem nakazuje do schronienia, pomocy i wspólnej walki, gdy przyjdzie taka sytuacja.

Mała społeczność, na której można polegać. Właśnie tak postrzegała to An, która za wszelką cenę chciała mieć oparcie. Gdzieś w głębi duszy wiedziała, że Felicii nie wystarczy tylko ten już zdobyty kawałek ziemi. Prędzej czy później zdecyduje się, by zaatakować sąsiednie kraje. Zresztą blondynka sama w sobie chciała się jej pozbyć i pomóc Raan. Czy tego chce czy nie, to wciąż jej rodzinne strony i miejsce, w którym dorastała, a zarazem gdzie miała bliskich lub osoby, o które chciała dbać. Teraz też czuła potrzebę zadbania o tych, zamkniętych za kratami i pozbawionych praw, godności i wolności. Nie mogła jej pozwolić, by wszystko co teraz robiła, uchodziło jej na sucho i bez żadnych konsekwencji w przyszłości. Nie wyobraża sobie tego. Mieć świadomość, że oni tam są i cierpią, a ona nic z tym nie robi, tylko trzyma bezpieczny dystans.

___

Ten dzień jednak nie był tak szczęśliwy, jak mogło się wydawać na początku. Miał być spokojny i zamykać pewien rozdział w życiu, ale obróciło się to wszystko przeciwko. Próbowała uniknąć sprzeczek, a właściwie to samego Alfy, by tylko z nim nie zamienić słowa, bo to samo w sobie już prowadziło do nieporozumień, krzyków i wzajemnej złości. Naprawdę uważała to dziś za zbędne i chciała zapomnieć, ale Alex nie pozwalał jej cieszyć się spokojem, zauważając, że znów dziś rozmawiała zdecydowanie za często z Eoco. Przeszkadzało mu to i teraz już nie wahał się, by jej o tym powiedzieć. Miał zamiar postawić sprawę jasno.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Where stories live. Discover now