Rozdział XXI | Miał ochotę krzyczeć, płakać i go zamordować

481 56 33
                                    

Specjalny mem od Waratir na poprawę humoru przed dzisiejszym rozdziałem, ale także na przyszłość ^^

Specjalny mem od Waratir na poprawę humoru przed dzisiejszym rozdziałem, ale także na przyszłość ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taka ona jest.
___

Porywacze zniknęli. Zostawili ich samych sobie, jedynie podrzucając wieczorną porcję jedzenia. Zabrali również martwe, jak i żywe szczeniaki. Rechille i Darien dostali termin pierwszej próby, która ma się odbyć za miesiąc w pełnię. Dopóki do gorączki i rui jest im daleko, mają próbować w mniej możliwy sposób, ponieważ to wszystko zależy od księżyca i tego, jak bardzo nasilą się ich zmysły, by mogły wywołać zalążek ich okresów płodnych. Jest jakaś minimalna szansa, a Królestwo liczy sobie czas, więc nie było opcji o zwlekaniu i odczekaniu dopiero do stycznia, mając wystarczająco dużo czasu, by obmyślić, jak się z tego wywinąć i najlepiej uciec.

Wilki na wybiegu rozłożyły się przy stawie i zaczęły między sobą plotkować. Samice leżały w kółko, dotykając się i zbierając się powoli w sobie. Ich wilcza, matczyna część została wystawiona na ciężkie przeżycie, a już zwłaszcza ciężarna Omega, więc zanim w pełno się uspokoiły, to też trochę zajęło.

Rechille miał chyba jeszcze gorzej, jego ból był zakorzeniony w umyśle, który nie dawał mu spokoju i tylko pogłębiał cierpienie, więc żeby się uspokoić potrzebował czasu. Dużo. Drżał, łkał na zmianę ze skomleniem i zwijaniem się w kłębek, nad którym stał Alfa. Oddychał szybko, chcąc jakoś to powstrzymać, swoje myśli i reakcje ciała.

— Chyba teraz... musimy pogadać — stwierdził Alfa, nachylając się nad czarnym wilkiem, który wciąż trochę się trząsł — Weź się w garść w końcu. Oni i tak zabiją pozostałą trójkę.

Rechi podniósł się z niebywałą prędkością, mając łzy w oczach i gromiąc nimi wilka naprzeciwko. Był na niego wściekły za te słowa, to nie tak, że wierzył porywaczom i że tak po prostu je zostawią, skoro były dla nich nic nie warte, ale nie chciał tego słyszeć, mieć potwierdzenia w czyiś słowach, że one również stracą życie.

— Wiem do cholery! I przynajmniej nie przyłożyłem do tego ręki — warknął na niego, pociągając nosem.

— Więc trzeba było się nie zgadzać! To nic nie zmieniło.

— Na pewno by tylko na tym nie skończyli, a skoro to jest dla Ciebie tak wielki problem, to czemu ty się zgodziłeś?! Nie musiałeś, mogłeś dalej być tym zimnym jak lód Alfą, którego nikt nie obchodzi i zignorować moje słowa, trzymając się swojego — krzyczał na niego, a to wyładowanie złości chyba pomagało mu się uspokoić i nie przeżywać już wewnętrznie widoku martwych szczeniaków.

Jakoś unosząc swój głos na mężczyznę, rozluźniał się i nie pozwalał przeszłości zbyt mocno atakować.

— Lepiej Ci? — zapytał ze znudzoną miną i pchnął jego ciało w bok, by odejść trochę od współlokatorów. Nie zamierzał rozmawiać dłużej przy nich, wciąż za nimi nie przepadał.

✓Kraina Naszej Przeszłości | BOOK 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz