Rozdział 5

640 114 48
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1493, Pałac Gyeongbok

Ślub księcia koronnego był traktowany niemal jak święto narodowe. Wymagał wielu przygotowań, aby zarówno główne wydarzenie, jak i późniejsze ceremonie gratulacyjne oraz noc poślubna udały się bez najmniejszego problemu. Przygotowania trwały już od miesięcy, a zaangażowane były w nie setki ludzi.

Kiedy zatem nadszedł ten wyjątkowy dzień, na nogi został postawiony cały pałac — Zewnętrzny Departament Bankietów pracował w pocie czoła, przygotowując posiłki na uroczysty bankiet, Departament Deserów zajmował się, jak sama nazwa wskazuje, deserami, ale także i przekąskami oraz alkoholem, a Departament Krawiectwa doglądał każdego milimetra ślubnych szat przyszłej księżnej korony. Musiano upewnić się, że w żadnym miejscu nie odstaje choćby jedna niepożądana nitka.

Yung zbudził się wczesnym rankiem, powitany nieprzyjemnym bólem głowy. Zeszłej nocy do późna malował, toteż dłonie wciąż miał ubrudzone czarnym tuszem, tak samo jak szczupłą brodę. Na środku komnaty leżały zwoje papieru morwowego, wszystkie pokryte malunkami wznoszących się w niebo motyli. Dominowały one na wszystkich obrazach, tworząc ogromną chmarę stworzeń, do których książę koronny zaczął pomału żywić najprawdziwszą fascynację.

Oznajmiwszy służbie, że już się obudził, zaczekał, aż do pomieszczenia zostaną wniesione misa z wodą oraz ręczniki. Ledwie zdążył opłukać buzię i zmyć z siebie tusz, gdy klęczący przy naczyniu eunuch Gwon przypomniał mu o ceremonii ślubnej.

Młodzieniec pokiwał głową, uśmiechając się smutno. Choć dzień ożenku powinien kojarzyć mu się z radością, książę nie był w stanie znaleźć pozytywów obecnej sytuacji. Swój ślub traktował wyłącznie jako przykry obowiązek pozbawiający go jakiegokolwiek wyboru. Gdyby dano mu tę możliwość, podjąłby decyzję zgodną ze swoim sercem. Niestety, ślubów w rodzinie królewskiej nie brano nigdy z miłości. Najważniejsza musiała pozostać polityka.

Poznał swoją narzeczoną dopiero dzień wcześniej, podczas uroczystego śniadania zorganizowanego przez królową Jeong­hyeon.

Shin Saera, bo tak nazywała się wybranka, była z pewnością niezwykle piękną panienką. Miała kojący, szczery uśmiech, ciepłe spojrzenie i długą, smukłą szyję. Gdy ukłoniła się Yungowi, młodzieniec odwdzięczył się jej tym samym, następnie komplementując jej przyjemny wygląd. Odzywał się do niej per „moja przyszła żono". Za każdym razem, gdy wypowiadał te słowa, czuł, jakby paskudnie łgał.

Czuł się jeszcze gorzej, gdy ubrany w książęce szaty, stanął na ślubnym kobiercu.

Do jego nozdrzy docierał zapach palących się świec, porozstawianych na najwyższym z siedmiu stołów, na których znajdowały się również podarki, alkohol, rośliny oraz owoce. Stał ze złączonymi z przodu dłońmi, na środku głównego placu Gyeongbok, po swojej lewej mając zajmujących wyjątkowe miejsca gości — króla Seongjonga, królową Jeonghyeon, królową wdowę Insu oraz rodziców przyszłej księżnej korony.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now