Rozdział 66

332 69 140
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

—❀—

Rok 1500, Pałac Gyeongbok

Nabi powrócił do pałacu jako pierwszy, wybierając to samo przejście, którego użył, udając się do miasta kilka godzin wcześniej. Skłamałby, twierdząc, że moment przekraczania Bramy Wschodniej nie zestresował go. Nerwy atakozanwały kurczący się żołądek, choć na twarzy panował spokój, a dłoń pokazująca strażnikowi przepustkę nie zadrżała nawet przez ułamek sekundy.

W chwilach takich jak te uświadamiał sobie, jak bardzo się zmienił. On sprzed siedmiu lat był zlęknionym, słabym szesnastolatkiem, który wyrósł na mężczyznę pewnego swoich zalet i umiejętności, a przede wszystkim znającego swoją wartość. Może nie osiągnął jeszcze wszystkich swoich celów, ale gdy oglądał się wstecz, pozwalał sobie na odrobinę dumy. Wiedzą i ciężką pracą zgromadził majątek, który wciąż mnożył, wcale nie uciekając się do nieczystych ruchów czy oszustw podatkowych. Nie wyzyskiwał ludzi, ale wielu zdołał już pomóc, łagodząc skutki głodu i klęsk żywiołowych. Powstrzymał Yunga przed opuszczeniem miecza na szyję Kim Ilsona. Zdobył sobie silnych sojuszników. Wpadł na pomysł, dzięki któremu regencja Im Sahonga została przekazana w ręce królowej wdowy Insu.

Znalazłszy się z powrotem na terenie pałacu, odnosił dziwne wrażenie, że znów znalazł się w sercu głębokiej zimy. Co prawda nigdzie nie było śladów śniegu, a wręcz na każdym kroku dało się dostrzec zieleń traw i liści, róż, biel i fiolet płatków kwiatów, ale... Wzdłuż wyprostowanych pleców Nabiego spływały fale lodowatych dreszczy. Wszędzie było tak chłodno i ciemno, mimo porozpalanych wszędzie lampionów, latarenek i pochodni.

Nabi przełknął ślinę z wielkim trudem, zwinął dłonie w pięści i przyspieszył kroku. Czuł, że coś jest nie tak, że coś musiało się wydarzyć. Z tego powodu chciał jak najszybciej udać się na główny plac, gdzie wciąż powinna trwać huczna zabawa. Jednakże ze względu na szaty, w które był przywdziany, zmuszony był najpierw przedostać się niepostrzeżenie do swojej komnaty.

— Pani! — zawołał rozgorączkowany eunuch, kiedy Nabi pojawił się ni stąd, ni zowąd na korytarzu, krocząc w stronę zasuniętych drzwi, pod którymi warowała jego służba. — Gdzie podziewałaś się tyle czasu? Niedobrze, niedobrze, ja już byłem gotów sznur wziąć i się powiesić w chwili, gdy dowiedziałbym się, że coś ci się stało albo że uciekłaś.

— Proszę tak nawet nie mówić, eunuchu Suk — westchnął Nabi, kręcąc głową. Zdjął kapelusz i spojrzał na dwórki, by te wpuściły go do środka komnaty.

Rzezaniec podążył za nim w głąb pomieszczenia, w którym do tej pory przesiadywali Chi udający śpiącego Nabiego oraz czuwająca przy nim dwórka Jeup. Teraz strażnik faworyty podniósł się z posłania i pokłonił się swojej pani, tak samo jak służąca.

MÈNG DIÉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz