Rozdział 76

336 65 82
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1501, Pałac Gyeongbok

Obecność Noksu, od zeszłego roku nazywanej konkubiną Sugyong z klanu Heungdeok Jang, stopniowo zaczęła wywierać coraz większy wpływ na dziesiątego władcę. Z dnia na dzień Yung coraz bardziej uzależniał się od bliskości byłej kurtyzany, aż ta praktycznie zamieszkała w jego komnacie. Z nikim nie przebywał tak często, jak z nią, a kiedy przychodziło mu się z nią rozstawać, jego nastrój ulegał drastycznemu pogorszeniu. Mówiono wręcz, że zachowuje się jak dziecko odebrane matce.

Nabi, który po raz kolejny odszedł w odstawkę, nie dopraszał się uwagi ze strony Yunga, zbyt zajęty wieloma sprawami. Przede wszystkim wciąż pomagał Saerze w opiece nad trójką dzieci, zwracając szczególną uwagę na księcia koronnego i dbając, by już nigdy więcej nie spotkała go żadna krzywda.

Któregoś razu, gdy uczył Hwanga prostych znaków hancha, chłopiec nazwał go przez przypadek tatą. On udał, że tego nie usłyszał, dostrzegłszy zawstydzenie malujące się na twarzy dziecka. Sam również poczuł ciepło buchające w jego policzki i uszy. Wiedział, że Hwang po prostu się pomylił — w wieku trzech lat wciąż posiadał niewielki zasób słownictwa i z trudem składał trzy bądź czterowyrazowe zdania — a mimo to „tata", które wymsknęło się z jego ust, już na zawsze zapisało się w pamięci Nabiego.

Od czasu do czasu mężczyzna zastanawiał się, czy gdyby pozostał na zachodnim wybrzeżu, u boku Daejanga i Chi, czy być może kiedyś założyłby własną rodzinę. Wyczuwał w tym marne szanse. Nie wiedział, jak to jest pożądać kobietę i był przekonany, że nie zdołałby tego przezwyciężyć. Poza tym tak długo żył jako płeć piękna, że niekiedy bał się, iż nikt nie spojrzałby na niego jak na prawdziwego mężczyznę. Nie pasował ani do jednej, ani do drugiej grupy. Miał nigdy nie zaznać rodzinnego ciepła i nigdy nie usłyszeć słowa „tata" bądź „mama".

Tamtego dnia, gdy Nabi powrócił do swojej komnaty, pozwolił sobie na uronienie kilku łez. Z jednej strony był już od dawna pogodzony z tym, iż nigdy nie będzie mu dane przeżyć tego życia tak, jak sobie wymarzył, a z drugiej od czasu do czasu wciąż wzniecał się w nim płomyk nadziei. Skoro jednak nie mógł założyć własnej rodziny i spełniać się w roli ojca, pragnął choć częściowo zastąpić dzieciom Saery chroniczną nieobecność drugiego rodzica.

Według zasad panujących w rodzinie królewskiej matką dzieci monarchy mogła nazywać się i w pewnym sensie była każda jego kobieta. Z tegoż powodu choć Saera była biologiczną matką trójki pociech, Nabi miał pełne prawo do tego, by traktować książęta i księżniczkę jak własne dzieci.

Był jeszcze trzyletni już Kangsu, syn konkubiny Sugui z klanu Yangseong Yi, o którym szeptano, że jest zapomnianym księciem. Chłopiec miał okazję ujrzeć swojego ojca tylko kilka razy, odkąd się narodził, a jego matka do dziś nie uzyskała awansu i nie zapowiadało się, aby Yung kiedykolwiek zechciał podnieść jej rangę. Jako iż Yi Jeongyi była spokrewniona z Wielką Królową Wdową Insu, Kangsu przynajmniej otrzymywał uwagę prababci i był przez nią często odwiedzany. Staruszka dbała o jego wczesną edukację i wspierała finansowo matkę księcia, która to cieszyła się najmniejszą sympatią ze strony Yunga.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now