Rozdział 24

451 83 26
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1495, Północna Wioska

Klęczeli naprzeciw siebie, na jednym z posłań, stykając się ze sobą kolanami jeszcze osłoniętymi przez bawełniane spodnie. Na policzkach Nabiego widniały bordowe pąsy, usta miał opuchnięte od pocałunków, a naga klatka piersiowa unosiła się niespokojnie, gdy spoczęła na niej dłoń Yunga. Czuł, że gdyby spróbował wtedy wstać, nie byłby w stanie tego zrobić. Bliskość i dotyk władcy zdążyły sprawić, że nie kontrolował drżenia ud, jak i reszty ciała.

— Odwrócisz się do mnie tyłem, motylku? — zapytał starszy, sunąc palcami po szczupłym, niescałowanym słońcem torsie.

Nabi skinął pojedynczo głową. W tamtym momencie wydawało mu się, że nawet krótkie, ciche „tak" nie wydostałoby się z jego zaciśniętego mimowiednie gardła.

W końcu rzeczywiście się odwrócił i zaraz potem wzdrygnął się, gdy Yung odgarnął warkocz spuszczony wzdłuż jego pleców, przekładając go do przodu. Zgarbił się, czując opuszki smukłych palców, dotykające jego pokrytych bliznami łopatek. Wnet ogarnęło go zawstydzenie.

Gdyby się teraz obrócił, zobaczyłby, jak twarz monarchy nabiera smutku i żałości, a oczy lśnią od zbierających się na linii wodnej łez. Młodzieniec chłonął wzrokiem każdy skrawek jego skóry, wszystkie ciemnoróżowe zeszpecenia, blade ślady po strupach, wszystkie nierówności będące pamiątką po ogromnym cierpieniu. Drżała mu grdyka i szczęka, choć z całej siły zaciskał zęby, i spoglądał dalej. Potem pochylił się powoli, by musnąć wargami jedną z blizn, delikatnie i czule. Zaczął stemplować w ten sposób ustami każdą szramę po kolei.

Nabi milczał, wpatrując się w swoje drżące dłonie, które zaciskał na białej bawełnie. Jeszcze nie zdążył zapomnieć o swoim bólu, jeszcze się od niego do końca nie uwolnił, ale teraz poczuł się odrobinę lżej, bezpieczniej. Wyobrażał sobie, że siada na nim chmara motyli, łaskocząc go w skórę, a kiedy owady odfruną, spłoszone gwałtownym ruchem nastolatka, znikną i jego blizny.

W pewnym momencie poczuł, że musi obrócić się przez ramię i upewnić się, że to nie sen, a Yung naprawdę przy nim jest, składając mu dziesiątki subtelnych pocałunków, nie tylko na plecach, ale i ramionach oraz karku. Starszy uniósł głowę, gdy tylko ukochany się do niego odwrócił, i z uśmiechem ułożył dłoń na jego rozpalonym policzku.

— Do końca życia będę pluł sobie w brodę, że nie zdołałem dotrzeć wcześniej — mruknął cicho, patrząc mu w oczy. — To moja wina. Gdybym tylko...

Służący pokręcił głową, po czym przykrył dłoń władcy swoją własną. Miał znacznie krótsze palce, teraz opalone przez nieoszczędzające go słońce. Skóra pokrywająca ręce monarchy była z kolei tak blada i cienka, że prześwitujące spod niej żyły wydawały się niemal turkusowe.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now