Rozdział 55

338 68 30
                                    

przyjemnej (dobre sobie...) lektury, motylki — wika


—❀—

Rok 1499, Pałac Gyeongbok

Nabi nie spodziewał się zupełnie, że gdy ukochany puści jego rękę i odsunie się od niego, uczucie, które nim zawładnie, będzie tak bolesne. Ukłucie przeszyło nieruchomą od bezdechu pierś, a na linii wodnej szeroko otwartych oczu zadrżały gorące łzy, sekundę później uciekające wzdłuż pozbawionych makijażu policzków. Młodzieniec wpatrywał się w milczeniu w twarz władcy, która wyrażała jednocześnie szok oraz strach, być może nawet pewne rozgoryczenie. Nie potrafił odgadnąć tego wyrazu.

Czekał, aż Yung się do niego odezwie, co wydawało się trwać całą wieczność. Kiedy w końcu jednak wargi monarchy zaczęły się rozchylać, ciałem Nabiego targnęły dojmujące, lodowate dreszcze, a on uświadomił sobie, że wciąż nie jest gotowy na konfrontację. Znów wstrzymał oddech, obawiając się tego, co zaraz usłyszy.

— Kto o tym wie?

To pytanie zdziwiło go do tego stopnia, że potrzebował chwili na zebranie myśli. Dudniące serce podchodziło mu niemal aż do samego gardła, pozostawiając po sobie niezwykle nieprzyjemne uczucie, którego nie potrafił się pozbyć, nieważne ile razy przełykał ślinę. Już za trzecim razem zaczął się dławić.

— Dlaczego chcesz to wiedzieć? — spytał cicho, zaciskając trzęsące się palce na materiale niedbale zawiązanej szaty. Bał się, że ukochany może chcieć w jakiś sposób wykorzystać tę informację, choć jednocześnie pragnął wierzyć, że nie jest do tego zdolny. Jednak czy Nabi miał prawo uważać, że nadal zna człowieka, na którego patrzył?

— Dlaczego chcesz to przede mną zataić? — odpowiedział mu pytaniem na pytanie władca. Jego głos stał się bardziej ochrypły, przeszywający. — Zapewne naczelna dama dworu z Departamentu Królewskich Kąpieli, która cię wychowywała — stwierdził po chwili namysłu, gdy młodszy wciąż nie dawał mu żadnego responsu. — Musiałeś dowiedzieć się tego od niej, mam rację?

Nabi tak mocno przygryzł dolną wargę, jakby chciał ją zmiażdżyć, doprowadzając do obfitego krwawienia. Puścił ją chwilę później, a zęby zacisnął mocno, przyprawiając się o ból szczęki. W tym samym czasie Yung podniósł się z łoża i zaczął krążyć po pokoju, nie potrafiąc zachować spokoju. Był roztrzęsiony, a wzrok miał niemal taki sam, jak w chwilach, gdy tracił resztki zdrowego rozsądku oraz podejmował złe decyzje, najczęściej podsycane upojeniem alkoholowym, frustracją i rodzącym się z niej gniewem. 

— Co zamierzasz zrobić z tą informacją? — spytał ostrożnie młodszy, nie zdejmując z niego wzroku. Zrobiło mu się niedobrze. Sok żołądkowy podszedł do ściśniętego gardła, a następnie cofnął się, pozostawiając po sobie obrzydliwie kwaśny smak.

Bose stopy władcy nadeptywały na rozłożone zwoje papieru, powodując, że po komnacie roznosił się cichy szelest gniecionych kartek. Dźwięk ten mieszał się z ciężkim, świszczącym sapaniem. W końcu, co nastąpiło być może aż po kilku minutach, mężczyzna zatrzymał się w pół kroku. Nie skrzyżował spojrzenia z Nabim, lecz odwrócił twarz w stronę okien.

— Dwórka, która ci o tym powiedziała, na pewno kłamała — stwierdził cicho. Miał zaciśnięte zęby, przez co nie mówił zbyt wyraźnie. — Nigdy więcej nie wspominaj o tym przy mnie ani przy nikim innym. Musisz żyć tak, jak do tej pory — postanowił, nie odrywając wzroku od kremowego papieru wyściełającego stelaż środkowego okna. — Nigdy nie miałeś matki, Nabi. Niech tak zostanie. Tylko w ten sposób będę w stanie cię ochronić.

MÈNG DIÉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz