Rozdział 28

446 87 37
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1496, Pałac Gyeongbok

Wraz ze zmianą pory roku Nabi czuł, że zmienia się również i on, pomału, hodując skrzydła, których niestety nie dane mu było na razie rozwinąć. Wstawał jeszcze przed świtem, gdy reszta dam dworu wciąż smacznie spała, i spotykał się z Cnotliwym Oficerem, który od paru miesięcy uczył go fechtunku. Kim Yui nie oszczędzał damy dworu. Już od samego początku był niezwykle wymagający, trzymał się surowych metod nauki, nie znał pojęcia forów.

— Nie zamierzam dawać ci ulg tylko dlatego, że jesteś kobietą — mówił, spoglądając bez krztyny litości na pęcherze na dłoniach Nabiego i jego rozchylone usta, spomiędzy których uciekał przyspieszony oddech. — Kto chce dzierżyć miecz, musi ponosić odpowiednią cenę, a ta jest jednakowa dla każdego niezależnie od płci czy rangi.

Młodszy kiwał energicznie głową na znak, że zrozumiał, i trenował dalej. Nigdy nie narzekał, choć w głowie kłębiły mu się przeróżne myśli — że bolą go ramiona, że nie może oddychać, że jest tak przeraźliwie zimno. Trzymał to wszystko głęboko w sobie, zaciskał zęby i robił swoje, a w kącikach warg oficera kłębił się ukontentowany uśmiech.

Po raz pierwszy Kim Yui pochwalił swoją podopieczną dopiero po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń, w mroźny, zimowy poranek, kiedy na zewnątrz wciąż było ciemno jak w nocy, a skórę pokrywały szczypiące wypieki.

— Zawziętości mogłabyś uczyć moich żołnierzy — stwierdził, przyglądając się pracy damy dworu. Sam stał pod drzewem, okryty czarnym, niedźwiedzim futrem. Łeb upolowanego zwierzęcia zdobił jego komnatę, tuż nad łożem, w którym nikt go nie odwiedzał. — Zrobiłaś ogromny postęp. Gratuluję, Panno Park. Gdybyś była w moim oddziale, nagrodziłbym cię awansem.

Wypowiedział te wszystkie słowa spokojnym, niemal bezemocjonalnym tonem, ale Nabi wiedział, że mówi on zupełnie szczerze. Kim Yui cenił sobie takie cechy jak prawdomówność i prostolinijność, nie owijał w bawełnę. Jeśli kogoś chwalił, to faktycznie miał to na myśli. Dlatego, choć robił to bardzo rzadko i nie był przy tym zbyt serdeczny czy wylewny, jego słowa działały niezwykle motywująco, były dla Nabiego absolutnie satysfakcjonującą i w zasadzie jedyną nagrodą.

Przez te kilka miesięcy, kiedy się razem spotykali — zwykle co drugi dzień, chyba że oficer wyjeżdżał służbowo ze stolicy — zdążył go nieco lepiej poznać. Wciąż czuł do niego pewien dystans, ale zauważył w nim i takie rzeczy, na które wcześniej nie zwracał żadnej uwagi. Kim Yui był człowiekiem ogromnie lojalnym, poważnie podchodził do swojego stanowiska i troszczył się o swoją ojczyznę. Bez wątpienia można było nazwać go patriotą, stawiającym dobro Joseon i jego mieszkańców ponad interes własnej osoby. Większość czasu spędzał w pałacu, angażował się w sprawy wojskowe, często doradzał także królowi, ale niczego nie robił dla siebie, niczego nie żądał i o nic tak naprawdę nie prosił. W gruncie rzeczy odzywał się niewiele, podczas nauki fechtunku ograniczał się tylko do meritum spotkania i nigdy nie pozwalał sobie na zbędne pogawędki.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now