Rozdział 26

442 81 23
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1495, Pałac Gyeongbok

Trzecia królewska konkubina Yeonsana, a w sumie jego czwarta kobieta, przybyła do pałacu pod koniec skwarnego lata, w asyście służby składającej się z aż siedemdziesięciu osób. Gdy niesiono jej palankin ulicami Hanseongu, wydawało się, jakby stolicę przemierzała sama królowa — ludzie wychodzili z domów i przyglądali się krytej, bogato zdobionej lektyce, szepcząc między sobą i zastanawiając się nad tożsamością podróżującej panienki. Spoglądali także na jej bagaże upakowane w ciężkie skrzynie i ciągnięte przez woły. Nie sposób było je wszystkie zliczyć.

Władca czekał na głównym placu, pod ogromnym parasolem z natłuszczonego papieru, dłonie trzymając splecione za sobą. Nie czuł żadnego podekscytowania, nie niecierpliwił się. Kiedy zgodził się na wzięcie kolejnej konkubiny, nie myślał o niej aż do dnia, w którym miała przybyć do pałacu. Tego samego dnia zamierzał także o niej zapomnieć.

Kiedy palankin został ostrożnie odstawiony na ziemię, a jeden z niosących go mężczyzn uchylił drzwiczki, ze środka powoli i z gracją wyszła Gwak Munseong. Była to panienka niskiego wzrostu i drobnej postury, ale z okrągłą buzią i pełnymi policzkami, teraz muśniętymi błyszczącym różem. Ciemne jak węgiel włosy miała zaplecione w niski warkocz razem z różową wstążką, a na czubku głowy widniał okrągły, złoty ornament z kwiatem lotosu i małymi pączkami róży.

Stanąwszy przed królem, złożyła mu głęboki ukłon, aż do ziemi, a kiedy podniosła się, usta miała wykrzywione w słodkim uśmiechu. Była bez wątpienia piękna, jednak w oczach Yunga pozostawała jedynie dzieckiem, dziewczyninką, którą mógłby przedstawić któremuś ze swoich młodszych braci. Władca sądził, że nawet gdyby liczyła sobie kilka wiosen więcej, nie byłaby w stanie go oczarować — w końcu nie była Nabi.

— Witam cię, Wasza Wysokość — odezwała się, pochylając głowę. Dłonie miała schowane pod wydłużonym przodem górnej, błękitnej szaty, przy kołnierzu obszytej fioletowym paskiem.

— Witaj — odparł król, marząc już o tym, aby ich spotkanie dobiegło końca.

Niestety czas zdawał się zwolnić, tak jak zresztą zwykle w chwilach, kiedy Yung zmuszał się do wykonywania obowiązków, które nie sprawiały mu żadnej radości. Odetchnął z ulgą dopiero wtedy, gdy znalazł się z powrotem w komnacie, oddelegowawszy Munseong do przeznaczonych jej kwater.

Był to dopiero drugi miesiąc, od kiedy ostatni raz widział Nabiego, a jego tęsknota zdążyła urosnąć do niebywale ogromnych rozmiarów. Przyduszała go najczęściej późną nocą, gdy w końcu wstawał od stołu, zakończywszy pracę, i kierował się do pustego łoża, wyobrażając sobie, że ukochany tam na niego czeka. Wyobrażenie jego motylka było nagusieńkie, leżało na obszytej złotymi nićmi pościeli, na boku, z rozpuszczonymi włosami odgarniętymi do tyłu. Gładziło dłonią miejsce obok siebie, zachęcając, by Yung się tam położył, a potem gładziło i jego, po policzku, ramieniu, boku.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now