Rozdział 43

347 63 29
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

—❀—

Rok 1498, Pałac Gyeongbok

Do świątyni Wongaksa, która co prawda znajdowała się niedaleko pałacu, Nabi udał się krytą lektyką w towarzystwie straży oraz służby. Faworycie króla nie przystało bowiem poruszać się gdziekolwiek pieszo ani tym bardziej samotnie. Mimo iż młodzieniec nie posiadał tytułu królewskiej konkubiny, a jego ranga wciąż wskazywała na to, że jest tylko damą dworu, bez wątpienia był traktowany w sposób szczególny.

Nawet w lektyce zakrywał się żółtą kurtką jeogori, mając ją narzuconą na głowę i trzymając poły odzienia w palcach tuż przy brodzie. Nie podobało mu się to. Miał wrażenie, że jest motylkiem zaciśniętym w czyjejś dłoni, że lada moment jego piękne, kolorowe skrzydła staną się zupełnie niezdatne do lotu. Dusił się.

Razem z nim, na początku orszaku, jechał dziesiąty władca. On również siedział w swojej lektyce, chroniąc bladą jak biały jadeit skórę przed promieniami zimowego słońca. Za nim zaś, konno, poruszali się książę Yeok, a także Cnotliwy Oficer, który zerkał raz za razem na młodszego, częstując go miną wyrażającą szczere współczucie.

Mina malująca się na twarzy Nabiego wskazywała z kolei na rosnącą obawę. Wzdychał ciężko, próbując wyzbyć się ciężaru zagnieżdżającego się coraz głębiej w jego klatce piersiowej, a w palcach trzymał spinkę z nefrytowym motylkiem, która wreszcie powróciła do swojego prawowitego właściciela. Młodzieniec pocierał krawędzie zielonego kamienia kciukiem, co jakiś czas wyglądając przez niewielkie okienko lektyki, by sprawdzić, ile drogi im pozostało.

Kiedy Yung zgodził się, aby ukochany również udał się do świątyni, Nabi był prawdziwie zaskoczony. Sądził bowiem, że nie uda mu się go namówić i że nawet on nie jest w stanie wpłynąć na decyzje upartego monarchy. To dało mu pewną nadzieję, choć jednocześnie młodzieniec starał się myśleć trzeźwo i nie dać się ponieść złudnym marzeniom.

Wreszcie dotarli do świątyni Wongaksa, jednak gdy tylko Nabi wyszedł ze swojej lektyki i zaczął rozglądać się za Wielkim Księciem, nie mógł go nigdzie namierzyć. Jego wzrok spoczął wówczas na wzniesionej ponad czterdzieści lat wcześniej budowli. To był pierwszy raz, kiedy mógł przyjrzeć się jej z bliska.

Rozpościerająca się przed jego oczyma marmurowa pagoda sprawiała wrażenie sięgającej nieba, jej czubek znajdował się bowiem niemal na wysokości koron brzostownic otaczających świątynię. Pagoda była w całości pokryta misternie rzeźbionymi dekoracjami, które tworzyły wspaniałą harmonię z szarobiałą powierzchnią marmuru. Składała się z trójpoziomowej podstawy w kształcie wielokąta, umajonej finezyjnie rzeźbionymi wizerunkami smoków, lwów czy lotosów oraz dziesięciopiętrowego korpusu, w którym dolna część trzech pięter również była wielokątna.

MÈNG DIÉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz