Rozdział 60

318 63 18
                                    

przyjemnej lektury, motylki :) — wika

przyjemnej lektury, motylki :) — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1500, Pałac Gyeongbok

Plaga myszy opanowała cały królewski dwór. Gryzonie można było znaleźć i w kuchni, i w spiżarniach, i komnatach mieszkalnych, a nawet w samej sypialni dziesiątego władcy. Nabi, dla którego widok rozbieganych szkodników był tylko częścią planu, niczym aktor najlepszej trupy teatralnej piszczał z udawanym strachem, wskakując na stół i wołając służbę, by ta przybiegła mu na ratunek.

Rozpuszczenie plotki, iż pojawienie się myszy to wyraz gniewu Niebios, nieuznających regencji Im Sahonga, było bajecznie proste. Jeszcze tego samego ranka, gdy pałac zawrzał od krzyków, wszyscy niemal zgodnie szeptali między sobą, że gryzonie są częścią niebiańskiej kary.

— Słyszała Pani? — odezwała się dwórka Jeup, rozczesując świeżo umyte włosy Nabiego. Czarne pukle sięgały dalej niż za biodra faworyty, choć ich końcówkom przydałyby się w najbliższym czasie dokładne postrzyżyny. — Podobno te myszy...

Nabi unosił brwi, a wargi układał w małe kółeczko, pozorując najzłudniejsze zdziwienie. Po chwili namysłu pokiwał głową, przyznając rację służącej, według której gryzonie były bezapelacyjnie sprawką Niebios.

— Pierwszy raz, jak żyję, doświadczam czegoś takiego — uskarżała się dziewczyna, wzdychając smutno. Jej smukłe palce obejmowały pasmo włosów, które powoli przeczesywała grzebieniem. — Szczerze mówiąc, od dawna bałam się, że stanie się coś złego, choć myślałam, że Niebiosa zdenerwują się na... — urwała, wybałuszając oczy. — Przepraszam, Pani. Nie powinnam mówić takich rzeczy. Proszę o wybaczenie.

Nikły uśmiech Nabiego nie złagodził jej zawstydzenia. Służąca skupiła się ponownie na czesaniu, milcząc z wyboru, a faworyta pozwoliła jej na to, przenosząc wzrok na własne odbicie w lustrze toaletki, przy której ją czesano. Nabi wiedział doskonale, jakie było dokończenie urwanego przez dwórkę zdania. Spodziewała się, że gniew Niebios nastąpi z winy Yunga, który od lat łamał zasady konfucjanizmu, jakby zupełnie nie bał się konsekwencji. Być może monarsze wydawało się, że jest bezkarny — on, noszący Mandat Nieba, nałożony na niego już w chwili urodzenia. Być może był w pełni świadom popełnianych błędów, ale już tak bardzo zatracił się w tym, co robi i kim jest, że wszelkie następstwa przestały mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie.

Według planu Nabiego, który rzecz jasna młodzieniec omówił dokładnie z Kim Ilsonem oraz z Saerą, teraz należało powiadomić konfucjańskich uczonych i zaczekać na ich interwencję. Pomysł na sprowadzenie do pałacu myszy pojawił się w głowie młodzieńca zupełnie przypadkowo — dużo łatwiej było bowiem wywołać „plagę", niżeli na przykład modlić się o anomalie pogodowe.

Yung wciąż potwornie gorączkował. Zanosił się kaszlem nawet podczas snu i wypluwał jasnożółte plwociny, więc Nabi przez większą część dnia przy nim czuwał, aby władca przypadkiem się nie zakrztusił. Gdy opuszczał komnatę monarchy, robił to zwykle tylko na dwie, trzy godziny, aby wykąpać się i przebrać lub porozmawiać z Ilsonem.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now