Rozdział 15

567 95 50
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1495, Pałac Gyeongbok

Wielki Książę Jinseong urodził się w roku tysiąc czterysta osiemdziesiątym, jako Yi Yeok — pierwszy syn królowej Jeonghyeon i druga osoba w kolejce do tronu Joseon. Już od najmłodszych lat dał się poznać jako silna osobowość, uparta i ciekawska, choć z pęczniejącym poczuciem wyższości, o czym najbardziej zdawała sobie sprawę zajmująca się nim służba.

Był ulubieńcem babci, wielokrotnie mówiącej mu, że to on powinien zasiąść kiedyś na tronie. Według Insu Yeok miał wszystko to, czego brakowało jego starszemu bratu — podobieństwo do swojego ojca, doskonały układ gwiazd w dniu narodzin, a przede wszystkim matkę niebędącą zdrajczynią. To ostatnie było często wypowiadanym argumentem, którego młodzieniec szczerze nie rozumiał. Urodził się jako syn królowej, owszem, ale przecież Yung również był królewskim dzieckiem i z pewnością nadawał się, aby wypełnić powierzone mu przeznaczenie.

Młodemu księciu nie w głowie były zresztą sprawy związane z państwem i znacznie bardziej wolał oddawać się przyjemnościom. O polityce wiedział wyłącznie tyle, ile musiał, spędziwszy dziesiątki dłużących się w nieskończoność godzin na królewskich wykładach, w towarzystwie Yunga oraz oficjeli, których większości imion zupełnie nie pamiętał. Nie znał się także na geografii — dla niego świat stanowił jedynie pałac Gyeongbok, ogromny i piękny, z mnóstwem zakamarków, idealnych do tego, aby chować się w nich przed służbą.

Yeok chował się często, bo ani eunuch, ani damy dworu nie chciały zostawić go w spokoju i gdy tylko mówił im, że na kolejny spacer chce wybrać się samotnie, zaraz słyszał irytujące: „Ależ Wasza Wielkoksiążęca Wysokość, to absolutnie zabronione!". W takich chwilach nie pozostawało mu nic innego, jak dawać dyla. Biegał i skradał się, wciskał pomiędzy budynki, kucał za murkami, a czasem nawet wbiegał pomiędzy krzewy, zasłaniając twarz, która była zbyt cenna, aby ją choćby drasnąć. Na skaleczenia pozwalać sobie mogli jedynie ludzie należący do najniższych warstw społecznych — sangini i cheonmini — a przecież Yeok znajdował się wysoko ponad nimi.

Do dziś pamiętał moment, gdy tamta dziewucha — to znaczy Pani Park — wpadła na niego zimą roku gyechuk i swoim łbem nabiła mu ogromnego guza na czubku czoła. Na samym początku książę planował ją poważnie ukarać, skazując młodą damę dworu na kilkadziesiąt uderzeń w policzek, jednak koniec końców po prostu ciężko westchnął i rozkazał, aby jak najszybciej zniknęła mu z oczu. Wtedy nie wiedział jeszcze, jak się nazywała, ale po pamiętnym dniu pozostała mu pamiątka w postaci białej spinki, którą podniósł z ziemi. Z jakiegoś powodu trzymał ją w swojej komnacie po dziś dzień, w jednej ze szkatułek poustawianych na drogich meblach.

Drugi raz wpadli na siebie niecałe dwa lata później i choć tym razem obyło się bez guza, Yeok wylądował w kałuży, ponownie doznając upokorzenia, na które nikt wcześniej nie miał uwagi sobie pozwolić. Piętnastoletni wówczas książę czuł złość mieszającą się z zawstydzeniem, a potem także rozczarowanie, gdy okazało się, że ta brzydka i nierozważna pannica była metresą Yunga.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now