Rozdział 29

465 79 72
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1496, Pałac Gyeongbok

Przez dłuższą chwilę Nabi nie potrafił oderwać wzroku od dłoni władcy, tak czule ujmującej dłoń królowej Shin. Para zatrzymała się w pół kroku, dostrzegłszy przed sobą niespodziewanego gościa. Oboje wyglądali na dość zaskoczonych, zwłaszcza Yung, który wybałuszył oczy i, być może zupełnie nieświadomie, gwałtownie wyrwał rękę z uścisku swojej małżonki, stawiając dodatkowy krok w bok.

Świta dworska towarzysząca królewskiej parze również przyglądała się zapłakanej damie dworu, która nie ruszała się z miejsca, lecz zaciskała dłonie w pięści i w dalszym ciągu obdarzała króla spojrzeniem tak rozpaczliwym, że widok ten skutecznie łamał mu serce.

W końcu Nabiemu udało się ocknąć i gdy tylko odzyskał kontrolę nad własnym ciałem, obrócił się na pięcie, by czym prędzej opuścić królewski ogród. Nie wolno było tutaj wchodzić bez pozwolenia, zwłaszcza komuś takiemu jak on. Z tego powodu eunuch Gwon chciał już ruszyć w stronę damy dworu i zatrzymać ją, a następnie zapewne ukarać, ale kiedy tylko wykonał jeden krok naprzód, król machnął ręką, tym samym rozkazując mu, aby nic nie robił.

Ogród wypełnił się ciszą i kąpał się w niej jeszcze przez długi czas, zupełnie jakby krótka wizyta służącej odebrała wszystkim mowę. Z pewnością uczyniła to monarsze, który do końca dnia nosił niedającą się przełknąć gulę w gardle.

W gardle Nabiego zbierały się z kolei słone łzy, które połykał w drodze do Departamentu Królewskich Kąpieli, przez cały ten czas gryząc się w wargi. Oskubał je już z całego naskórka, toteż okropnie piekły go i szczypały, zdążyły także spuchnąć i oblać się purpurą. Choć wiedział, że jutro będą przez to całe w suchych strupkach, teraz zupełnie o tym nie myślał. Głowę miał pełną myśli o ukochanym, za którym tęsknił nie mniej niż wczoraj czy miesiąc temu. Właściwie, gdy dane było mu go widywać, jego tęsknota tylko przybierała na sile.

Zastanawiał się, czy to kiedyś minie, odejdzie w niepamięć. Przecież nie łączyło ich wiele, przecież w ciągu tych trzech lat, odkąd się poznali, częściej cierpieli na swoją nieobecność, niż napawali się wzajemną bliskością. Musiało minąć wiele czasu, zanim po raz pierwszy padli sobie w ramiona, jeszcze więcej, zanim posmakowali swoich ust, a noc, którą spędzili razem w karczemnej izbie... Nabi myślał o niej jako o wyjątkowym, magicznym śnie. Tak trudno było mu uwierzyć, że na ten krótki moment byli tylko dla siebie, że Yung faktycznie pożądał go w każdy możliwy sposób, że naprawdę szeptał mu miłosne wyznania, przyciskając do niego swe rozgrzane, spocone ciało.

Teraz gdy znów dzieliła ich przepaść, Nabim szargał bolesny chłód. Zamierzał go jednak przetrwać i stać się silniejszym, zapłonąć niegasnącym ogniem tak, by ogrzać samego siebie, iść dalej z uniesioną głową. Musiał zrobić to przede wszystkim dla siebie.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now