Rozdział 9

572 106 41
                                    

przyjemnego rozdziału, motylki — wika

przyjemnego rozdziału, motylki — wika

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

—❀—

Rok 1494, Pałac Gyeongbok

Cisza, która wypełniła komnatę młodego króla, trwała jeszcze przez długi czas. Przerywana cichymi pociągnięciami nosem oraz nakładającymi się na siebie westchnieniami, dała obu młodzieńcom przestrzeń do tego, aby wpatrywali się w siebie wzajemnie, badając błyszczące źrenice i ciemne jak noc tęczówki.

Pierwszym, który zdecydował się na przerwanie milczenia, był Yung. Wciąż kucał wtedy na wprost klęczącego przed nim służącego, czując, jak pomału zaczynają drętwieć mu uciskane łydki. Podniósł się więc z twardej podłogi i wyciągnął rękę w stronę zapłakanego Nabiego, chcąc pomóc mu wstać.

Siedemnastolatek zawahał się przez krótką chwilę. Wciąż szargał nim przeogromny strach, bezustannie szepcący mu na ucho, że lada moment poniesie srogą karę. Nie chciał umierać tak młodo, nie zdążywszy przeobrazić się w pięknego motyla. Nie chciał umierać.

W końcu jednak chwycił dłoń władcy — nieco szorstką, choć ciepłą, ujmującą go z niezwykłą czułością, a potem wstał, wciąż patrząc mu w oczy. Tego smutnego, cichego wieczoru wpatrywał się w nie bez przerwy, złapany w pułapkę lśniących źrenic.

Usiedli na brzegu królewskiego łoża, stykając się kolanami i trzymając się za ręce. W porównaniu do monarchy, dłonie Nabiego zdawały się małe i drobne, Yung był w stanie prawie w całości przykryć je swoimi. Zrobił to i teraz, ściskając go lekko oraz gładząc kciukiem cienką, delikatną skórę.

— Wiedziałem niemal od samego początku — wyznał cicho król. Głos miał chropawy, wciąż jednak przyjemny dla uszu słuchacza. — Pamiętasz, gdy spacerowaliśmy razem po bulwarze Jogno? Powiedziałem ci wtedy, że pozwolę, abyś mnie okłamywał, dopóki sam nie odważysz się pokazać mi prawdziwego siebie.

Nabi przełknął z trudem niewielką ilość śliny. Nieruchomy język miał dociśnięty do podniebienia, a jego wargi drżały mimowiednie, przyprawiając nastolatka o delikatne mrowienie.

Nie pamiętał, czy ktoś kiedykolwiek zwrócił się do niego jak do mężczyzny. Od najmłodszych lat jego przełożona egzekwowała od niego to, aby mówił i zachowywał się jak kobieta, nawet w samotności. W jej oczach nie był chłopcem, a następnie mężczyzną. Był damą dworu. Panną Park, specjalizującą się w przygotowywaniu pielęgnacyjnych mikstur oraz kolorowych kosmetyków.

— Jak? — zapytał, ściskając dłonie władcy. — Kiedy...?

— Kiedy przebierałeś się w mojej komnacie, za parawanem — odparł spokojnie Yung. — Byłeś zasłonięty, ale twoje ciało odbijało się w złotej wazie. Nie miałem zamiaru cię wtedy podglądać. To był przypadek. Wybacz.

Młodzieniec wybałuszył oczy, natychmiast prostując przygarbione do tej pory plecy. Miał ochotę się zakryć, a chwilę później uświadomił sobie, że teraz jest przecież w całości ubrany, od szyi aż po czubki palców u stóp.

MÈNG DIÉDove le storie prendono vita. Scoprilo ora