Rozdział 62

342 67 51
                                    

życzę przyjemnej lektury, motylki :) — wika



—❀—

CZĘŚĆ TRZECIA: WYBUDZENIE

Rok 1500, Pałac Gyeongbok

Ręce przygarbionego władcy opadły luźno wzdłuż tułowia, a chwilę później jego kolana ugięły się mimowolnie, posyłając go prosto na drewnianą podłogę. Spoglądał tępo przed siebie, dysząc niespokojnie, wyraz twarzy miał zaś mizerny, jakby lada moment mógł się rozpłakać albo rozpaść. Jego zagubiony wzrok odnalazł sylwetkę Nabiego w momencie, w którym młodszy mężczyzna poderwał stopę z ziemi, stawiając krok w stronę znajdujących się kilka metrów dalej drzwi.

— Dlaczego wychodzisz? — spytał zlękniony, otwierając zaczerwienione oczy najszerzej jak umiał. — Przecież... Przecież się zatrzymałem! Nabi!

Faworyta zaniechała dalszych kroków, na nowo odwracając się w stronę monarchy. Dłonie miała zaciśnięcie na wstążkach górnej szaty, które pośpiesznie zawiązywała, a resztę ciała zesztywniałą, choć jeszcze przed sekundą wstrząsały nią przeraźliwe dreszcze. Musiała spinać każdy mięsień, by zapobiec niechcianym drżeniom lub nie runąć na podłogę tak samo, jak Yung.

— Zrobiłbyś to, gdyby nie moje słowa? — spytał z wyraźnym wyrzutem Nabi. Nie potrafił kontrolować poruszającej się niespokojnie grdyki, która jak wprawiona w ruch struna gayageum wibrowała nieprzerywanie, utrudniając swobodne wypowiadanie się. — Gdybym nie musiał cię o to błagać, gdybym nie musiał się tobie odgrażać? Zatrzymałbyś się?

Yung milczał, a to było wystarczającą odpowiedzią dla drugiego mężczyzny, który zaczerpnął jeszcze kilka głębszych wdechów i ruszył ponownie w stronę drzwi wyjściowych. Zanim zdążył pchnąć je dłonią, drzwi otworzyły się z pomocą czyhających na korytarzu służących. Dotarłszy do progu, Nabi zatrzymał się na krótką chwilę i rozchylił usta, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. Koniec końców ścisnął dolną wargę zębami i, wgryzając się w nią najmocniej, jak potrafił, przeszedł korytarz pełen kłaniających się mu dwórek.

Odnosił wrażenie, że już nigdy nie poczuje się przy nim bezpiecznie. Że stało się już zbyt wiele i wszelkie próby naprawiania ich dychającej od dawna relacji już na starcie są skazane na porażkę. Mimo wszystko Nabi nie był jeszcze gotowy, aby przyznać przed samym sobą, że się poddaje. Jeszcze nie teraz.

Powróciwszy do swojej komnaty, poprosił o przygotowanie mu ciepłej kąpieli z olejkami oraz powiadomienie go, gdy wszystko będzie gotowe. Wyznaczył także damę dworu, która miała przynieść mu czystą szatę sypialnianą, jak i zadbać o to, by komnata była dobrze wywietrzona.

— Wiem, że ceni sobie Pani prywatność, ale... może dobrym pomysłem byłoby, abym zaserwowała masaż głowy, gdy będzie Pani odpoczywała w balii? — zaproponowała Panna Jeup, posyłając mu szczery, krzepiący uśmiech.

Nabi odwzajemnił gest. Choć uważał, że służąca zaoferowała mu masaż z czystej chęci pomocy, z oczywistych względów musiał jej odmówić.

— Możesz zaserwować mi masaż, gdy wrócę z kąpieli — powiedział przed wyjściem z komnaty, narzuciwszy na głowę jangot, którym zwykł się okrywać podczas wędrówek do łaźni.

— Z wielką przyjemnością, Pani — odparła dama dworu, pochylając się w usłużnym ukłonie.

Mężczyzną wciąż targał nieprzebrany smutek, choć za wszelką cenę starał się tego po sobie nie pokazywać. Szedł dostojnym krokiem, wyprostowany i z zadartą wysoko brodą, mimo iż w środku czuł potworny ból. Żołądek zaciskał się bezwolnie z nerwów, raz za razem pozbawiając go możliwości oddechu, a przed oczami robiło się zupełnie ciemno.

MÈNG DIÉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz