Rozdział 84

375 78 108
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

—❀—


Rok 1502, Pałac Gyeongbok

To był pomysł Saery. Wiedziała, że prosi przyjaciela o wiele, zdecydowanie więcej niż powinna, ale jednocześnie czuła, iż Nabi jest jedyną osobą, której może w pełni zaufać. Pragnęła, by chociaż jej jedno dziecko zaznało szczęśliwego życia, z dala od ojca, który z każdym dniem stawał się coraz większym tyranem. Oddanie noworodka do klasztoru niosło za sobą ryzyko, a poza tym już nigdy by go nie ujrzała. Jeśli dziecko wylądowałoby pod opieką Nabiego i Yeoka, Saera byłaby spokojna i, co najważniejsze, mogłaby je widywać.

Nabi nie miał wątpliwości, że chce pomóc przyjaciółce. Powiadomił ją jednak na samym początku, że wpierw musi porozmawiać o tym z Yeokiem. Teraz gdy byli małżeństwem i razem tworzyli rodzinę, decyzji takich jak ta nie mógł podejmować samodzielnie.

Na szczęście Wielki Książę natychmiast opowiedział się za pomocą królowej. Widział w tym pewną szansę — gdyby Nabi i Yeok doczekali się dziecka, pomogłoby to w utrzymaniu prawdziwej tożsamości Nabiego głęboko w tajemnicy. Mimo potencjalnego ryzyka obiecał zrobić wszystko, by jego bratanek lub bratanica zaznały szczęścia.

W całą intrygę wplątana została dwórka Jeup, zesłana przez Nabiego z powrotem do pałacu, aby trwać przy Saerze i pomagać jej w ukrywaniu ciąży. Yeok natomiast znalazł medyka, który miał nadzorować pozorowany stan błogosławiony Nabiego. Codziennie badał mu tętno, przekazywał wskazówki dotyczące żywienia i odpoczynku, a Nabi robił wszystko, aby jak najlepiej odegrać nową rolę, w którą się wcielił.

I tak oto w ciągu kilkunastu dni nowina o błogosławionym stanie Wielkiej Księżnej obeszła całą stolicę i przedostała się w każdy zakamarek królewskiego dworu. Dotarła również do Yunga, który to spędzał popołudnie z Noksu, przytulając się do jej napęczniałego brzucha. Rozwiązanie przewidywano na przyszły miesiąc.

— Nabi? — spytał, przenosząc zmieszany wzrok na eunucha, który właśnie przekazał mu wieść.

— Coś nie tak, jusang? — spytała Noksu, marszcząc cienkie, podkreślone ciemnobrązowym cieniem brwi.

Yung trwał chwilę w milczeniu, próbując wyłowić zanurzone w oniemieniu myśli. Bolał go brzuch, który znów stawał się wklęsły, a siedzenie prosto sprawiało wyraźną trudność. Już nie pamiętał, kiedy czuł się w pełni sił, kiedy nie męczyły go najprostsze czynności. Jeżeli teoria o energii qi była prawdziwa, to jego wyczerpała się już dawno temu.

Nabi — powtórzył w myślach. To imię wciąż huczało mu w głowie, wciąż zalewało go wodospadem dreszczy, wciąż sprawiało, że czuł się zagubiony i nieszczęśliwy. Dlaczego ktokolwiek miałby powiedzieć, że Nabi jest... Och, przecież...

Przełknął kwaśnawą ślinę i pokiwał głową, spoglądając na pochylonego w usłużnym pokłonie rzezańca.

— Proszę przekazać moje gratulacje — mruknął. — Możesz już wyjść.

Kiedy tylko eunuch wycofał się z komnaty, Noksu znów zapytała, czy wszystko w porządku. Brzmiała na zatroskaną, ale w jej oczach czaiła się pewna podejrzliwość. Yung nie rozumiał, dlaczego raz widzi w niej matkę, a raz krwiopijczego demona. Nie wiedział już, która odsłona jest prawdziwa i motał się w uczuciach, jednocześnie chcąc zatrzymać konkubinę jak najbliżej siebie i daleko od niej uciec. Ta druga opcja była jednakże zupełnie niemożliwa.

MÈNG DIÉUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum