Rozdział 50

340 71 32
                                    

przyjemnej lektury, motylki — wika

przyjemnej lektury, motylki — wika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

—❀—

Rok 1499, Pałac Gyeongbok

Wraz z rozkwitem wiosny Nabi zaczął spędzać coraz więcej czasu na świeżym powietrzu, a dokładniej w ogrodzie należącym do królowej Shin — Amisan. Gdy w pewnym momencie Saera zaproponowała mu, aby zajął się jej prywatną parcelą, był wręcz wniebowzięty. W Amisan mógł liczyć na odrobinę spokoju, wstęp do znajdującego się za kwaterami Gyotaejeon raju mieli bowiem tylko ci, którzy uzyskali zgodę od Jej Wysokości.

Konkubiny króla Yeonsana, które w szybkim tempie się o tym dowiedziały, po raz kolejny musiały sobie boleśnie uświadomić, że królewskiej faworycie wolno znacznie więcej niż im. Że nawet najbardziej respektowana kobieta w pałacu, którą bez wątpienia była Shin Saera, również uważa Nabiego za kogoś zupełnie wyjątkowego — kogoś, kto mógł sypiać w komnacie króla, urzędować na prywatnej parceli królowej i naginać dworską etykietę, unikając konsekwencji.

— Ja nie mam czasu, by doglądać kwiatów — powiedziała mu któregoś dnia królowa Shin, gdy złożył jej wizytę, przyniósłszy ze sobą ręcznie przygotowane słodycze. Spędził nad tym zajęciem cały poranek, instruowany przez pomagającą mu dwórkę, która na co dzień przebywała w kuchni. — Książę koronny stale potrzebuje mojej opieki — pożaliła się przy okazji królowa, wzdychając z wyraźnym przejęciem. — Ilekroć zostawiam go mamce, wpada w histerię i nie idzie go uspokoić przez bardzo długi czas.

Książę Hwang dopiero niedawno świętował swoje pierwsze urodziny. Był dzieckiem raczej rachitycznej postury i w dodatku od początku towarzyszyły mu bolesne kolki. Choć był za mały, by wiedzieć, iż wisi nad nim brzemię tronu, czasami gdy płakał, Saerze wydawało się, że to ze strachu przed tym, co zapisał mu srogi los. Jako matka przyszłego władcy Joseon powinna napawać się dumą, a jednak częściej nurzała się z tego powodu w nieprzebranym smutku, rozpaczając nad przyszłością syna.

Czasami zwierzała się ze swoich obaw Nabiemu, który nawiązał z nią nić przyjaźni jeszcze przed swoim zniknięciem kilka lat wcześniej. Do dziś pamiętał ich pierwsze spotkanie — on był wtedy nieśmiałym szesnastolatkiem, któremu za zadanie powierzono pielęgnację jej twarzy, a ona księżną korony, która dopiero co zamieszkała w pałacu. Oboje byli samotni i zagubieni, choć mimo to dobrze radzili sobie z wypełnianiem swoich powinności, niekiedy bardzo męczących i niespójnych z ich pragnieniami.

Dziś Nabi widział w Saerze dumę oraz potęgę, ale i szczerą skromność, która zawsze biła jej z oczu. Widział w niej również przyjaciółkę, która doskonale rozumiała jego serce — być może dlatego, że sama darzyła władcę bezwarunkową miłością i pragnęła jego dobra. Nabi wierzył w jej dobre intencje. Nawet jeśli bał się komukolwiek ufać, słów oraz czynów Saery nie śmiał podawać w wątpliwość.

MÈNG DIÉWhere stories live. Discover now