5 listopada 1939

225 8 5
                                    

-Dlaczego jesteś taka nerwowa?-pyta brat.

-Bo głupio ze mnie żartujesz!-oburzyłam się.

-Ja nawet nic nie robię...-mówił chłopak.

To jest właśnie problem, nic nie robi. Żartuje, że nie umiem gotować obiadów. Gdyby je próbował robić więcej, niż od święta zrozumiałby, że nie tak łatwo jest ugotować, gdy wojna zabiera ci możliwości. Poza tym pracuję. Po powrocie z pracy jestem wykończona. Dziś miałam dosyć mało roboty ze względu na fakt soboty, ale nadal jestem zmęczona.

-Proszę... nie irytuj mnie- tarłam nerwowo oczy.

-„Proszę, nie irytuj mnie" bla... bla... zachowujesz się jak rodzice-drażnił mnie celowo, tylko czekał, aż wybuchnę.

Zdaniem mojego brata „śmiesznie się irytuję", bardzo.

-Wojtek, dorośnij-moje dłonie formowały się w pięści.

-Nie jesteś bohaterką w tej pracy, nie ratujesz nikomu życia-rzekł uparcie.

-Żebyś się nie zdziwił-stwierdziłam dumnie.

-Jasne, jasne, już to widzę-wykpił mnie.

-Ach, cicho już bądź-zwróciłam się ku mojemu pokojowi.

-Ej no... nie bądź taka!-chyba żałował.

-Mam coś do roboty-po powiedzeniu tego zamknęłam się w pokoju.

Usiadłam na łóżku, trzymając w dłoni kopertę. Nie otwierałam jej. Boję się, że to pogróżki. Pomimo moich cichych dobrych uczynków, w oczach ludzi jestem tchórzem, kupczykiem. Boli mnie to... nie wiem, czy powinnam, to otwierać. Odrzucam świstek papieru na łóżko, wpatruję się w pomarańczowe światło zachodzącego listopadowego słońca. Lubię zachody, uspakajają mnie. Zawsze chciałam namalować zachód słońca, ale jakoś nigdy nie mam czasu. Szczególnie teraz w warunkach wojennych. Tym razem poczułam wenę, wzięłam w swoje dłonie szkicownik oraz ołówki. Rysowałam krajobraz, lecz potem chciałam go pokolorować, zaczęłam przysłuchiwać się dźwiękom z dołu. Wszystko szło gładko, bo to moja pasja. Nagle słyszę z dołu rozmowę barta i ojca.

-No zignorowała mnie-skarży się brat.

Czemu mnie to nie dziwi. On zawsze dramatyzował, od najmłodszych lat.

-Jest zmęczona po pracy-tłumaczy obojętnie ojciec.-Musisz zawsze wbijać jej tę szpilę?

-To jej wina-mówi dziecinnie brat.

-Macie po dziewiętnaście i czternaście lat, a zachowujecie się jak dzieci-rzecze ojciec z niezmienionym tonem.-Pogadam z nią, ale teraz nie psuj nam wieczoru. Niepotrzebnie się z nią kłócisz. Za dużo masz energii, poszedłbyś lepiej ze mną jutro na ogród popracować.

-Eee...-brat widocznie nie chciał.

Zaśmiałam się, ma za swoje ten kapuś. Może kiedyś irytowałabym się tym, że skarży się na mnie, jednak teraz po prostu cieszę się, iż znowu jesteśmy razem.

-No właśnie-kwituje go ojciec.-Idź lepiej do swojego pokoju.

Tak o to właśnie smakuje wygrana. Mój braciszek musiał się poddać! Przez to całe nasłuchiwanie spóźniłam się na mój zachód słońca! Co za wtopa... teraz panuje półmrok w pokoju. Włączyłam lampkę przy moim łóżku. No przy takim świetle rysowanie jest raczej cierpieniem niż przyjemnością. Wpatrywałam się na kopertę leżącą przy mojej ręce. Zastanawiałam się, czy powinnam to otworzyć, ale to może być ważne. Szczególnie, jeżeli ktoś fatygował się podrzucić to pod moje własne okno, które jest na piętrze. Podejrzliwie wzięłam kopertę do mych dłoni i obserwowałam ją. Na stoliczku nocnym leżał pilniczek do paznokci oraz nożyczki, więc otworzyłam tymi drugimi kopertę. Pierwsze co zauważyłam to kartka wypisana aż po brzegi. Otwarłam ją.

Pismo było piękne, ale definitywnie męskie. Zaczęłam wczytywać się w treść listu.

-----------------------------------------------

Witaj,

Zwykle nie mam w zwyczaju dziękować przez listy. Założę się, że teraz już wiesz, kto mógł wysłać list dziękczynny Pannie Wolskiej. Gdyby nie Ty, ja byłbym martwy, a moi ludzie wytopieni. Wybacz za niepokojącą formę, w jakiej dostajesz ten list, ale jak wiesz, nie mogę ot tak sobie wyjść i zaczepić Cię w tłumie.

Nigdy nie pomyślałbym, że pomoc może nadejść znienacka. Szkoda, że tak nie wiele o tobie wiem. Jedynie imię, nazwisko oraz dzięki sławie twojego ojca, gdzie mieszkasz. Nie mam pojęcia, dlaczego zaryzykowałaś dla mojej osoby, ale nigdy Ci tego nie zapomnę. Na zawsze będę Twoim dłużnikiem. Widziałem Cię parę razy, po naszym pierwszym spotkaniu, lecz nie mogłem podejść. Po wojnie byłbym bardzo uradowany gdybyś dała się zaprosić  na kawę.

Właśnie, twoje umiejętności aktorskie, manipulacyjne oraz językowe są niezwykłe. Wyglądałaś na bardzo młodą osobę, co jeszcze bardziej czyni Cię wyjątkową. Twoje czyny definitywnie po wojnie zostaną nagrodzone, uratowałaś oficera oraz innych żołnierzy, wojsko Ci się odwdzięczy. Jednym gestem uczyniłaś tak wiele dla naszego kraju.

Uważaj na Niemców wokół Ciebie, nie są to bezpieczni ludzie. Ostrzeż swoją koleżankę, lepiej niech nie chodzi na „schadzki" z jej szkopami do lasu.

Pozdrawiam,

F.N

-----------------------------------------------

Uśmiechnęłam się szeroko. Teraz czuję się o wiele lepiej, wreszcie ktoś docenia moje umiejętności oraz czyny. Nigdy nie spodziewałabym się, że to mógłby być on, a jednak. Ten list tak bardzo mnie cieszy, czuję się taka ważna. Ten dreszczyk emocji jest uzależniający. Może wreszcie moje działania przejdą do historii! Za kilkadziesiąt lat będę w podręcznikach!

Wiem, cieszę się jak dziecko, ale zawsze chciałam czymś się wsławić. Zastanawia mnie jedno... jakie schadzki w lesie? Czemu Gosia chodzi do lasu? Ja rozumiem, że lubi to robić, ale tak w lesie? Z jakimi szemranymi typami tam chodzi? Żaden szanujący człowiek nie robiłby tego w lesie. Poza tym... przecież w lesie są bojówki... 

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now