7 sierpnia 1944

65 3 0
                                    

To dziwne uczucie... patrzę się, jak powoli to miasto zmienia się w gruzy... moje całe wspomnienia stają się popiołem. Nie liczę już nawet dni, jestem zagubiona. Może jest? Ósmego? Siódmego? Noce i dnie przestały się dla mnie różnić, może jedynie brakiem słońca. Śpię mało i słabo. Feliksa nie ma od kilku dni. Tęsknię, ale nie mogę sobie pozwolić na chwilę melancholii. Siedzę stłamszona przy rannych. Coraz trudniej jest im pomagać, nie ma za bardzo czym. Szyby zostały rozbite od wybuchu, więc w nocy jest zimno, a wody praktycznie nie ma. Czuję się jak w piekle, ale przywykłam do tego. Nagle do pomieszczenia wchodzi Oskar. Cały brudny, ale na szczęście zdrowy. On broni ulicy tak jak zawsze.

-Mam wieści-mówi do mnie, całuje mą dłoń.

Patrzę na niego zaskoczona, ale myślę, że to tylko przyjazny gest. Dystynkcja.

-Jakie?-pytam z nadzieją.

-Żyje i walczy na Starym Mieście-puszcza moją dłoń.

Uśmiecham się ciepło.

-Dzięki Bogu-wstaję i przytulam się do chłopaka.-Nawet nie wiesz, jak dodało mi siły...

-Wiem-tuli mnie mocno.

Ale jest uczuciowy...

-Widziałeś go?-pytam szczęśliwa.

-Widziałem-odpowiada melancholijnie.

Ale on się dziwnie zachowuje. Jakby był zazdrosny. Czy znowu Piotr mieszał w tym palce? Staram się unikać Zalewskiego, jak najbardziej mogę, ale widocznie to nie daje zbyt wiele.

-Był cały i zdrowy?-dopytuję niecierpliwie.

-Był w jednym kawałku-wzdycha.-Szukał Piotra, ale ten walczył na rogu ulicy. To znalazł mnie.

-Interesujące-mówię znudzona jego odpowiedziami.

Oddalam się od niego trochę i wracam do siedzenia przy pacjencie. Widocznie zauważył brak mojego zainteresowania.

-Mam coś dla ciebie-stwierdza nagle i wyciąga kartkę.

-Kartka?-przypatruję mu się jak idiocie.

Odwraca zwiniętą kartkę w moją stronę. Jest tam napisane moje imię... pismem Feliksa! Wyszarpuję mu tę kartkę z rąk. Wiem, że to nie jest kulturalne, ale... tęsknię za moim mężem. Przytulam list do siebie.

-Spokojnie...-beszta mnie oczyma.

-Przepraszam, po prostu tęsknię...-przymykam oczy, tuląc kartkę.-Ja nawet nie pamiętam, jak dawno go nie widziałam... dni są dla mnie jak lata...

-Ta...-rzuca szybko.-Rozumiem.

-Nie chciałam cię zranić-patrzę na niego ze smutkiem.-Wybacz.

-Nie zraniłaś mnie-zapewnia.-Muszę wracać...

-Proszę... uważaj na siebie-odkładam list na bok i tulę go na pożegnanie.

-Będę-uśmiecha się.-Ty również na siebie uważaj!-wybiega z budynku.

Z zachwytem patrzę się na list. Aż nerwy mnie biorą, że jeszcze jest tyle pracy i nie mogę go teraz przeczytać. Potrzebuję przerwy! Teraz! Idę w stronę doktora.

-Potrzebuję przerwy-oznajmiam.

-Wykluczone-jego oczy wiercą we mnie dziurę.-Patrz, ile jest tu roboty.

-Domagam się przerwy!-podnoszę głos.-Nie spałam już z dobrą dobę.

Mężczyzna widocznie jest bardzo zmieszany. Nie wie, czy być silnym w swoim sprzeciwie, czy może ulec i uniknąć ekscesów.

-Tylko piętnaście minut...-patrzę się na niego błagalnie.

-Miej już te piętnaście minut-mówi ponuro.

-Dziękuję!-wskakuje we mnie nowa energia.

Idę ku schodom. Potrzebuję ciszy. Piętra budynku są opuszczone, a mieszkania otwarte. Mieszkali tu Niemcy. Wchodzę do jednego z mieszkań i wygodnie siadam w fotelu. Pierwszy raz wybuchy i strzały za oknem nie mają znaczenia. Szczęśliwa otwieram zwinięty list. Już widok jego czystego i zdobnego pisma daje mi wiele radości.

_____________________________

Kochanie,

Przepraszam, że nie przyszedłem Cię odwiedzić. Nie ma jak. Walczymy. Jak widzisz, żyję. Nie przejmuj się mną, jestem cały i zdrowy. Warszawa się broni, nie wiem, jakie mamy szanse, ale odwrotu nie ma. Najważniejsze jest dla mnie Twoje bezpieczeństwo. Nie mam wiele czasu, aby pisać długie listy, trudno znaleźć jakikolwiek czas. Nie byłbym jednak sobą bez uwzględnienia Ciebie w nawet najbardziej zapchanym grafiku. Spróbuję znowu Cię zobaczyć, chcę Cię zobaczyć. Poza popiołem, gruzami i śmiercią, nie widzę nic innego.

Jedynym pozytywnym akcentem są śluby naszych chłopaków, jest ich bardzo wiele, na niektórych byłem, na innych nie. Za każdym razem przypatruję się mojej obrączce i przypominam sobie Twoją piękną twarz i lepsze dni.

Mam nadzieję, że jesteś bezpieczna. Jeżeli Piotr nie da rady bronić waszej ulicy, to ja personalnie to zrobię. Wbrew rozkazom, wbrew decyzjom.

Nie daj Sobie nadskakiwać Piotrowi, jakoś ostatnio za dużo o Tobie mówił. Musiałem mu przypominać, że jesteś moją żoną.

Dbaj o siebie i bądź bezpieczna,

Feliks.

_____________________________

Jednocześnie płakałam i się uśmiechałam. Nie wiedziałam, jak zareagować. Pamięta o mnie... kocha mnie... tęskni za mną. Tak bardzo chciałabym go znowu zobaczyć... Tulę do siebie list i unoszę się płaczem. Nie obchodzi mnie, co mówi Piotr. Jeżeli będzie trzeba, to odrzucę go jeszcze milion razy. Tak bardzo kocham swojego męża... nigdy nie pomyślałabym, że kogoś aż tak pokocham. Rozglądam się po pomieszczeniu. Pakowali się w pośpiechu, wyczuwając, że złe nadchodzi. Ich zdjęcia stały nieruszone. Podeszłam do komody, na której stało zdjęcie kobiety, a zaraz obok tego zdjęcia było kolejne, ale ślubne. Ładna, dystyngowana Niemka z mężem SS manem. Biorę jej zdjęcie do rąk.

-Myślałaś, że ból wojny cię nie dotknie, ubierając się w futra Polek i skradzione klejnoty-mówię ironicznie, ocierając łzy.-Wreszcie możesz się poczuć tak jak my wszystkie. Uciekasz w popłochu do Rzeszy z nadzieją, że twój mąż nie zostanie zabity w powstaniu, a ty wkrótce i tak zostaniesz zgwałcona i zhańbiona przez sowieta-stwierdzam z żalem.-I po co wam to było?-odkładam zdjęcie i wychodzę z mieszkania, siadam na zimnych schodach klatki. Głowę chowam we dłoniach. Nie pozostaje mi nic innego niż czekać na lepsze jutro...

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now