14 maja 1944

66 3 0
                                    

Patrzę się przez okno. W mieszkaniu jestem tylko ja oraz Helena. Feliks zabrał Alę, chce jej coś kupić. Niech się dziewczyna wybawi trochę.

-Słuchaj-odwracam się w jej kierunku.-Wiem, że ostatnio nasze relacje się... zepsuły...-zaczynam.-Zrozumiałaś mnie wtedy źle... Alina nigdy nie miała być twoją adopcyjną córką... Tak bardzo nie chcę cię ranić...-moje włosy rozwiewa przeciąg, a ona nadal milczy.-Chcieliśmy po wojnie znaleźć dalszą rodzinę od Ali... ale ona nas pokochała jak rodziców... a my ją jak córkę...-wpatruję się w jej rozżalone oczy.

-Tak bardzo starałam się o rodzinę... a ty masz to najmniejszym kosztem...- z jej słów biła czysta zazdrość.

Kręcę bezradnie głową.

-Helena... posłuchaj...-mówię poważnie.-Sowieci są blisko... musisz mi pomóc ją uratować. Przeżyła tak dużo... jej zdrowie nie jest najlepsze.

-Co mam zrobić w takim razie? Nie mam gdzie się podziać-obserwuje mnie.

-Schronicie się u moich rodziców-oznajmiam.-Ale obiecaj mi coś...-siadam obok niej i chwytam jej dłoń.

W jej oczach widać, że pomimo żalu do mnie i mojego męża nadal nas lubi.

-Ale co obiecać?-pyta.

-Jedź do moich rodziców, nie uprowadzaj Ali-mówię spokojnie.-Nie wymuszaj na niej usunięcia nas z jej życia. Straciła już jednych rodziców... wyparła to ze swojego życia, wybrała sobie nowych rodziców. Jest już dosyć dorosła, ale przez wszystko, co doświadczyła, dalej jest jak dziecko. Wszystko w jej życiu będzie przychodzić z opóźnieniem. Dopilnuj, aby nikt jej nie skrzywdził. Daj jej odzyskać dzieciństwo- patrzyłam się prosto w jej oczy.

-Dlaczego nie pojedziesz z nami?-pyta wprost.-Matka nie zostawia swoich dzieci.

Wstaję z kanapy. Podchodzę do szafki. Wyciągam zgięte na cztery ogłoszenie z moim zdjęciem. Daje jej do ręki.

-Matka nie prowadzi dzieci na pewną śmierć-mówię.-Każdy w Generalnej Gubernii wie, że zdradziłam Niemców, asystowałam przy zabójstwie oficera, wydarłam Alę z rąk oprawcy, zabiłam kolejnego żołnierza, fałszowałam dokumenty, współpracuję z podziemiem-streściłam swoje „przewinienia".-Gdybym wsiadła z wami do pociągu, obie z góry miałybyście wyrok śmierci- wpatruję się w oddal.-Feliks tak samo. Jedyną nadzieją dla Ali jesteś ty...

-Przecież Niemcy wiedzą, że wam pomagałam- mówi przerażona.

-Zmienimy ci trochę wygląd i na spokojnie wyjedziesz z Warszawy-mówię.-Uwierz mi, nie zajmują się tobą. Większość Niemców ewakuuje swoje rodziny w głąb Rzeszy. Wy dwie wmieszacie się w tłum. Jedyne czym się zajmują teraz to Podziemiem i Sowietami.

-Ona pomyśli, że próbuję cię zastąpić...-stwierdza ze smutkiem.

-Porozmawiam z nią-biorę z jej rąk ofertę za moją głowę.-Jak w Westernie-śmieję się ironicznie i odkładam to na miejsce.

-A co jeżeli...-chciała zapytać, co ma zrobić w przypadku naszej śmierci.

-Powiesz jej, że staraliśmy się zapewnić jej bezpieczeństwo-mówię cicho.- I, że... zawsze będziemy ją... kochać- łamie mi się głos.-Jedyne, o co proszę to, abyś ją chroniła- ocieram łzy.-Załatwiliśmy papiery, oficjalnie jest naszym adoptowanym dzieckiem. Oczywiście nie w... niemieckich dokumentach, ale w polskich już tak.

Nagle widzę łzy w oczach Heleny. Płacze.

-Dlaczego płaczesz?-pytam cicho.

-Gdy cię spotkałam... byłaś wystraszoną dziewczynką... bałaś się ryzykować... jedyne co cię trzymało to Feliks...-wstaje i pochodzi do mnie.- Teraz jesteś najlepszą matką, żoną i patriotką...-pada u moich klan.

To, co chciałbyś usłyszećWo Geschichten leben. Entdecke jetzt