20 maja 1943

68 3 16
                                    

..........................................

Drodzy czytelnicy!

Zanim zostawię was z dwoma nowymi działami do przeczytania, chciałabym złożyć Wam (którzy budujecie razem ze mną społeczność tej książki) świąteczne życzenia. 🌟Z okazji świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam szczęśliwych, ciepłych, rodzinnych świąt spędzonych w atmosferze miłości, zdrowia i spokoju. Mam wielką nadzieję, że dzieciątko było bogate w tym roku :D - u nas na Śląsku prezenty przynosi dzieciątko (przynajmniej w moim mieście), u was to może być Mikołaj, Gwiazdka, Aniołek, czy Gwiazdor. 🎅🏻🎄Jesteśmy już wszyscy po Wigilii, więc dla ludzi spragnionych wrażeń w te sielskie dni, przygotowałam dwa działy pełne emocji!To na tyle z mojej strony,Autorka ❤️

..........................................

-Widzę, że jesteś struta... niechętna, co do mnie-mówię, wpatrując się w jej piękne jadeitowe oczy.

Było mi przykro... myślałam, że się przyjaźnimy, ale to pomimo wszystko tylko pozory. Prędko przemieszczamy się ulicami Warszawy, dziś było wiele łapanek, dlatego nie mamy zbędnego czasu na przystanki. Dobrze, że krawcowa, do której zmierzamy, nie mieszka w centrum. Pomimo wojny będę miała swoją suknię, moje małe marzenie. Dzięki znajomościom mojego narzeczonego, moje zachcianki nie muszą niknąć. Kobieta, która uszyje moją sukienkę, jest winna mu przysługę. Feliks odbił jej syna z rąk Niemców.

-Po prostu się skupiam-stwierdza poważnie.-Jeżeli coś ci się stanie, twój narzeczony pozbawi mnie głowy-akcentuje dziwnie „twój narzeczony" z okrutną ironią w głosie.

Miała do mnie problem. Pomimo tego, że pogodziłyśmy się na święta, rozejm dla niej nigdy nie był czymś istotnym. Dalej kochała swojego przełożonego. Każdego dnia, gdy pałętała się wokół niego, jej rozpalone policzki były pełne różu, a włosy spięte w śliczną kokardę. Ja w tym samym czasie... wracałam z pola... brudna... spocona. W tym momencie zrozumiałam, że... jej nigdy nie zależało, aby ze mną współdziałać, a bardziej zaimponować MOIMI własnymi czynami.

-Jestem pewna, że nic, by ci nie zrobił-stwierdzam.-To dobry mężczyzna.

-Dobry to za mało powiedziane-nerwowo przygryza wargę.

-Dlaczego mi to robisz?-pytam załamana.-Wiesz, że... widzę, co robisz...

-Co niby robię?-pyta.-Przez ten cały ślub zaczynasz mieć urojenia-narzeka.-Szkoda, że nie wziął mnie ze sobą... razem uwalnialibyśmy ludzi z transportu.

Oczywiście, że chciała być przy nim. On był jej wieczną miłością, bohaterem, bogiem. Żałowałam, że zgodziłam się na jego prośby, aby Estera ze mną szła. On nie mógł... jak zawsze... ratował ludzi. Wyszedł wczoraj i nie wrócił rano. Prosiłam go, aby... uspokoił się z akcjami... poczekał. Za niecały miesiąc mamy się pobrać, a wszystko wokół mnie atakuje. Kocham, to jak bardzo jest pracowity, bohaterski i honorowy, ale marzę o tym, aby chociaż na chwilę przystanął. Tak się boję... całą noc nie przespałam, przecież te transporty ludzi do Auschwitz... są chronione... przynajmniej tak myślę. Co mi da, że wiem, gdzie powinien być, gdy na klęczkach mnie prosił, abym w okolice Celestynowa się nie wybierała.

-Nie możemy go obie kochać...-stwierdzam ciężko.-Nie ruszysz mnie... nie podkopiesz pode mną dołów.

-Czy ja nawet kiedyś próbowałam?-wywraca oczyma, szarpie mnie za rękę i przechodzimy na drugą stronę ulicy.

-Nie szarp mnie, nie traktuj jak dziecka...-zdejmuję jej łapska z siebie.-Przestań... podburzasz Alę... łasisz się do mojego narzeczonego, doradzasz Helenie, abym pracowała więcej w polu-konfrontuję ją z faktem.

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now