13 listopada 1939

234 5 3
                                    

Nie mam zielonego pojęcia, gdzie składowane są te akta, ale znajdę je. Nie jestem w swoim biurze. Na mojej liście mam tylko dwa nazwiska żołnierzy, którzy zdecydowali się na współpracę z Niemcami. Sama z nimi rozmawiałam. Siedziałam nieruchomo przy biurku jednego z oficerów prowadzących sprawę. Wyszedł gdzieś. Nie powinnam ryzykować otwierania papierów, które ma na biurku. Mam tak wiele do stracenia... a jednak... podchodzę do biurka. Otwieram, czytam. Czy on naprawdę zostawił to na biurku? Uśmiecham się szeroko. Pięć kolejnych nazwisk z ich niemieckimi odpowiednikami. Pewnie chcą ich zarejestrować jako Niemców. Spisuje, to prędko. Gdy byłam na ostatnim nazwisku, ktoś otwiera drzwi. Jezus... już po mnie. Podnoszę wzrok, a drzwi zamknięte.

-To był ktoś obok- odrywam się od akt, zamykam je. Siadam na swoim miejscu. Zapamiętałam ostatnie nazwisko i zapisuje je ładnie pod resztą.

Teraz naprawdę ktoś przyszedł do pokoju. Zamykam powoli notatnik, aby nie wyglądać podejrzanie. Odwracam się, a to sekretarka.

-Ile jeszcze mam czekać?-pytam niecierpliwie.

-Poszedł do domu-oznajmiła.-Powiedział, że śpieszy mu się do żony i dzieci. Praca z nami została zakończona. Dziękujemy.

To nawet i lepiej dla mnie, gdybym została tu dłużej, ktoś na pewno przyłapałby mnie. To takie emocjonujące... nie żebym czuła się jak wielki wyzwoliciel narodu, ale społecznie jestem użyteczna.

-Ja również dziękuję, praca z państwem była istną przyjemnością- mówię z ciepłym uśmiechem, lecz moje oczy świecą się aż z podekscytowania.

Wychodzę z budynku, czując zwycięstwo. Mogę więcej i chcę więcej. Określiłam świat złowroga dżunglą. Jednak ja podkopuje się w jej odmęty. Wreszcie robota na mój wymiar.

Godzinę później...

Otwieram kluczykiem drzwi. Nie oczekuję zbyt wiele, mój humor jest wyborny.

-Klarysa!-woła ojciec z pokoju.

Udałam się tam. Siedział tam z matką. Czyli co? Czeka mnie pogadanka? Ile ja mam lat, żeby znowu wołano mnie na dywanik?

-Słucham-mówię, grzebiąc w mojej torebce.

-Myślę, że powinnaś zwolnić się z tej pracy-stwierdza spokojnie.

-Dlaczego?-pytam poważnie.

-Wojna to nie żarty, nie powinnaś się w to mieszać-zaczyna swój monolog.-To nie miejsce dla ciebie, zdecydowanie nie wokół żołnierzy.

-Tato, pracuję już tam dwa miesiące, nic mi się nie stało-próbuję opanować emocje.

-Załatwię Ci zwolnienie-kłóci się ze mną.

-Nie załatwisz, byłam wezwana do tego-upieram się.-Poza tym mam misję.

-Jaką misję dziecko?-pyta wystraszona matka.

-Pomagać Niemcom-rzecze chłodno ojciec.

-Nie Niemcom, a nam wszystkim...-tłumaczę.-To ja manipuluję tłumaczeniami polskiego w aktach-twierdzę.-Znacie tego oficera, co uciekł? Dzięki mnie nie był rozstrzelany.

Matka nie wierzy własnym uszom. Ojciec wpada w szał.

-Czy ty oszalałaś?!-podnosi głos.-Ryzykujesz swoim życiem!

-Uspokójcie się-mówię chłodno.-Niczym nie ryzykuję, używam dwuznaczności, pomiędzy językami. Ja tylko piszę, tego nie da się wykryć.

Widać, że nie wspierają tego, ale przynajmniej siedzą cicho.

-Nigdy nie byłam konformistką-stanęłam w obronie swojego zdania.-Gdyby nie ja, ojcze... miałbyś kłopoty. Chociaż raz nie naciskajcie. Dajcie działać młodemu pokoleniu, wasz czas jako kreatorów świata się kończy. Teraz my, młodzi walczymy.

Oboje nie wierzą w to co mówię, ale musiałam to powiedzieć. Boli mnie to, że musiałam, ale nie ulegnę. Jestem za stara na to, a za młoda, aby siedzieć cicho. To mój czas, nie zaprzepaszczę tego. 

To, co chciałbyś usłyszećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz