10 listopada 1942

71 5 0
                                    

Rozmowa z Piotrem nigdy się nie kleiła. Nie mam zielonego pojęcia, po cholerę mnie zaczepiał. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, czekając na resztę. Ponoć pierwszy raz mam mieć swoją „akcję", trochę się stresuję, ale jednocześnie jestem podekscytowana.

-Słuchaj...-mówię powoli, nie wiedząc, jak mam mu powiedzieć, że kodeks prawny średnio mnie interesuje.

Nawet nie zdążyłam zacząć, gdy dwoje osób wbija się z hukiem.

-Dlaczego chociaż raz... nie posłuchasz mojej sugestii?-pyta kobiecy głos.

Odwracam się zaciekawiona, to Feliks i Estera. Wyglądają jakby, co najmniej mieli skoczyć sobie do gardeł. Wpatruję się w nich zaciekawiona sytuacją.

-Bo jest wyssana z palca-argumentuje mój narzeczony.

-Nie jest-upiera się czarnowłosa, strzelając fochy.-Chociaż raz mógłbyś kazać jej coś zrobić!

Ona mówi o mnie...

-Czy ty w ogóle mnie słuchasz?-pyta Piotr.

-Tak... prawo cywilne...-mówię cicho, nawet się na niego nie patrząc.

-Mówiłem o prawie karnym...-wzdycha, po czym milknie.

-A ty, zamiast mądrować i wchodzić w moje buty, powinnaś ruszyć się do roboty-stwierdza Feliks.-Prosiłem cię milion razy, abyś przestała się wymądrzać, nie skończyłaś szkoły wojskowej, daj ludziom działać!-podnosi głos.

-Tylko ona jest w stanie rozkochać w sobie Niemca...-opiera się woli przełożonego.

Dlaczego ona traktuje mnie jak prostytutkę? Smutno wpatrywałam się w mojego narzeczonego.

-Jak jesteś taka mądra to sama to zrób-wstaje Piotr i kładzie dłoń na moim ramieniu. Posyła kobiecie nieprzyjemny wzrok.

Wpatruję się w Zalewskiego z wdzięcznością.

-Przestańcie zachowywać się jak dzieci-mówi chłodno mój ukochany, a ich dowódca.-Przerzucacie się błotem i marnujecie czas innych-jego oczy wpatrywały się w jeden punkt.

Analizując, gdzie się patrzał, zrozumiałam... nie spodobało mu się, jak trzymał mnie Piotr. Zrobił krok w naszą stronę.

-Ona nie potrzebuje rycerza na białym koniu, panie kolego-powiedział ironicznie, zrzucając jego dłoń z mojego ramienia.

Piotr wpatrywał się w niego poirytowany. Pierwszy raz widziałam, aby Zalewski pokazywał jakiekolwiek inne emocje niż obojętność. Odsunął się nieco.

-Ostatni raz...-zaczyna Estera.

-Nie!-krzyczy Piotr.

-Od kiedy ty tu rządzisz?-Nowicki stawia go do pionu.

-Dajcie jej dokończyć...-stwierdzam.-Podziel się swoim cudownym pomysłem-wywracam oczyma, mówiąc do niej.

-Więc, umiesz niemiecki, masz obywatelstwo, masz znajomości-objaśnia.- Mężczyźni do ciebie lgną. Jeżeli jesteś Polką, to chociaż raz możesz się poświęcić i być kochanką Niemca, aby dać nam korzystne informacje.

Mój narzeczony oddycha ciężko. Nie chce o tym słyszeć. Wie, że to bezsens, bo nie tylko jego szukają, ale również mnie.

-Zdajesz sobie sprawę, że nie mogę tego wykonać?-pytam ją wprost.

-Bo?-pyta obrażonym tonem głosu.

-Bo mnie szukają-denerwuję się.-Bo wiedzą, że Teufel szedł do mnie... i nigdy nie wrócił... bo wiedzą, kto uratował Feliksa... bo wiedzą, kto kłamał w dokumentach i tłumaczeniach...-wymieniam.-Jeżeli bardzo ci na tym zależy, to sama spróbuj.

-Nie, nie zezwalam-Feliks szybko odrzuca moją propozycję.-Wszyscy tutaj zebrani i ci, którzy przyjadą, są pod moją jurysdykcją.

-Feliks, my też jesteśmy ludźmi... nie maszynami...-próbuję polemizować.

-Dobrze prawi-odzywa się obrażona Estera.

-Ludźmi, którzy przysięgali-stwierdza poważnie.-Każdy z was wiedział, na co przysięga.

Wpatrywałam się na niego ze smutkiem, jednak to nie zmiękczyło jego serca. Wiedział czego chce.

Siedzieliśmy w ciszy, czekając, aż inni się zbiorą. Tym razem mój narzeczony usiadł obok mnie, obejmował mnie ręką, jakby co najmniej musiał wszystkim obwieścić, że jesteśmy razem. Czasami go nie poznaję. Ten mężczyzna zawsze był... taki szczęśliwy i beztroski. Teraz jednak jest w swoim żywiole. Nie, żebym narzekała, prywatnie jest nadal taki sam, ale w naszej „pracy" naprawdę staje się poważniejszy.

-Kocham cię...-mówię mu cicho na ucho, gdy do budynku wchodzi coraz więcej osób.

Kocham go, nawet gdy jest taki „oficjalny". Jest bardziej odpowiedzialny od nas wszystkich, martwi się o swoich ludzi, gdy my pomiędzy sobą walczymy.

Gdy usłyszał moje słowa, uśmiechnął się ciepło i delikatnie pocałował moją dłoń.

-Ja ciebie też-powiedział głośniej, swoim głębokim głosem.

Uwielbiałam kiedy mówił mi, że mnie kocha. 

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now