15 czerwca 1943

108 1 0
                                    

Wreszcie nadszedł ten dzień. Ślub. Wpatruję się w swoje obicie w lustrze. Z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej jest mi przykro, że nie ma tu mojej rodziny. Boję się podejmować decyzji, tym bardziej, wiedząc, że czeka mnie walka z Esterą. Pomimo warunków wojennych suknia jest taką, jaką zawsze chciałam. Myślę, że leży na mnie dobrze. Stoję w naszej sypialni, we włosach mam wplecione kwiaty. Cóż nie będzie wesela z pompą, ale takie kameralne ukryte w szopie...

-Wątpliwości?-pyta pani Helena, pojawia się za mną w lustrze.-Jeżeli tego nie czujesz... nie rób tego...-obejmuje mnie.

-Problem w tym, że... ja to czuję jeszcze bardziej...-mówię płaczliwym głosem.-Chcę chociaż raz czuć, że to naprawdę jest to... że wrócimy do domu... że Estera i Piotr się odczepią... a Warszawa zniknie... będziemy żyć tak jak przed wojną, ale razem...

-Biedna dziewczyna...-tuli mnie mocniej.-Na pewno tak będzie... nie przejmuj się!

-Chciałabym, żeby byłą tu moja rodzina...-po moim policzku spływa łza.

-Nie! Nie płacz... kochanie... to zły omen!-szybko ściera moją łzę.-Cóż, wkraczasz w dorosłe życie! To twój ostatni krok jako dziecko, ale jestem pewna, że robisz to z najlepszym możliwym mężczyzną. Coś mi się wydaje, że rozpuści cię jeszcze gorzej niż rodzice kiedykolwiek!-śmieje się serdecznie.-A poza tym pamiętaj-puszcza mi oczko.-Jak coś to rozwód pyk i jesteś dalej w grze!

Wpatruję się w nią zaskoczona, nigdy w życiu nie posądziłabym tę kobietę o wiarę w rozwód. Uśmiecham się przez łzy, naprawdę poprawiła mi humor.

-Helenka jest definitywnie kobietą postępową!-posyłam jej uśmiech.

-Jasne, a jakby inaczej!-mówi z dumą.

Znowu rozlega się pukanie do drzwi.

-Proszę!-mówię już pewniej.

Do pokoju wchodzi Ala.

-O mój!-patrzy na mnie zachwycona.-Jaka śliczna...-aż się rumieni.

Dziewczyna nie zamknęła za sobą drzwi. Rozlega się dźwięk kroków. Zaraz pół wioski się tu zejdzie. Ala wpatruje się zestresowana w otwarte drzwi. Kroki stają się głośniejsze.

-Mogę wejść?-pyta Feliks.

-Ani próbuj-gani go Helena.-Takie nieszczęście będzie.

-Wierzysz w takie bzdury?-pyta zniecierpliwiony.

-Jak najbardziej! U mnie się popatrzał i z wojny nie wrócił!-mówi zestresowana.

Zmęczony opiera się o framugę.

-Dlaczego nie dacie się wypowiedzieć mojej żonie?-zwraca się do mnie tytułem, który za parę minut przyjmę.

-Bo biedna jest zestresowana-tłumaczy Ala.

-Jak jej Helena mówi o rozwodzie, to się nie dziwię-stwierdza ironicznie.

Ignoruje prośby kobiet i wchodzi do pokoju. Przypatruje się mojej sylwetce, a ja jego. Stoi nieruchomo, jego oczy mówią wszystko, a tym bardziej czerwone policzki.

-Chyba mu się spodobała-szepcze Ala do Heleny.

Podchodzę do niego i chwytam jego dłonie.

-Jak ci się podoba?-pytam cicho.

On uśmiechnął się delikatnie i pocałował moje obie dłonie.

-Nie ma słów, które mogłyby to opisać-jego ciemne oczy wręcz połyskują od szczęścia.-To najpiękniejszy widok mojego życia... na który czekałem od zawsze...-mówi.

To, co chciałbyś usłyszećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz