23 kwietnia 1945

25 1 0
                                    

- Bardzo dobre te ciastka - mówi Katrina, wcinając moje wyroby. 

Naturalnie musiałam ją skusić jakoś na przyjście do mnie. Inaczej ciągle chodziłaby z nim na schadzki. Może to nie jest zbyt honorowe, aby tak ich rozdzielać, ale kto wie, co czai się w tych lasach. Teraz może tam być wszystko. Niech siedzi u mnie na ogródku, tu jest bezpieczniej. 

-Powiedz mi, gdzie go widziałaś? - zapytuję. 

Wreszcie udało mi się oswoić z faktem, że mój mąż tu grasuje. 

- Kogo? Widuję wiele ludzi - przypatruje mi się figlarnie. 

- Jak to kogo? Mojego męża. 

- Kręcił się gdzieś przy lesie, ale od strony mojego domu - powiada zdawkowo. - Nie wiem, czego tam szukał, ale wyglądało to niepokojąco. 

- W jakie kłopoty on zamierza nas wciągnąć? 

- Nie mam pojęcia, ale znikł w tym lesie i tyle go widziałam. Ja nie wiem, chyba ma jakąś dziwną miłość do natury - zaśmiała się. 

- Bardzo śmieszne - kręcę głową z zażenowana. - A twój gdzie siedzi?

- Mam nadzieję, że się nie spotkają, bo będziemy musiały... 

Męski głos przerywa Katrinie:

-Bo będziecie musiały co?

Dziewczyna blednie i bez słowa wgapia się na kogoś za mną. Po jej oczach już dobrze wiem, kto za mną stoi. 

- Czyli faktycznie zmartwychwstałeś? 

Nie tak wyobrażałam sobie moment, kiedy wróci... 

- Najwidoczniej. 

Siada obok mnie, ale z pewnym odstępem. Czuję na sobie jego wzrok, ale nie jest to przyjemne uczucie. 

-Co kombinujecie? 

To pytanie rozsierdza Katrinę, która pomimo wszystko musi chronić interesów swojego partnera: 

- Zaraz kombinujecie... znalazł się wielki moralista. 

Niechętnie odwracam głowę w jego kierunku i widzę kogoś zupełnie innego, niż pamiętam. Widać po nim zmęczenie, blizny i podkrążone oczy. Jego kruczoczarne włosy nie były już idealnie ułożone. Mina również nie była zbyt przyjemna. Na pewno jest zły, to idzie wyczytać z jego tonu. 

Nie spogląda się na mnie, wpatruje się w moją przyjaciółkę z wyższością:

- Nie jestem głuchy. 

Dziewczyna robi się coraz bardziej czerwona i stwierdza: 

- Nie tak się rozmawia z kobietami. Ponoć jesteś oficerem, a taki nieprzyjemny. Wtrącasz się w rozmowę. Nie twój interes, co mówimy między sobą. Zajmij się lepiej sobą. Naprawdę masz szczęście, że wtedy nie wezwałam odpowiednich służb. Widziałam, gdzie chodzisz. 

Dawno nie widziałam jej tak rozzłoszczonej i ostrej w słowach. 

- Uspokój się paniusiu. Już dawno wiem o twoim naziście. 

- Feliks! - szturcham go. - Ciszej...

- Bogata dziewczynka ma mieć lepsze traktowanie? - oburza się. - Takim zawsze się  upiecze, bo bogaty tatuś, czy mamusia wyratują z kłopotów. 

- Prowokujesz mnie - ostrzega go. - Pożałujesz. 

- Ty również - stwierdza czarnowłosy. - Zagrażasz mojej rodzinie. 

Nie wierzyłam w to co mówi... ani jedno z trzech ostatnich słów, które wypowiedział nie jest dla mnie logiczne. Całe życie wybierałam go ponad wszystkich tylko po to, aby niszczył wszystkie moje relacje? Co mu odbiło? 

Nie. 

- Wiesz co? Jeżeli ktoś zagraża nam, to jesteś ty - coś we mnie pęka. - Jesteś egoistycznym palantem. Widzisz tylko te swoje ideały. Wiecznie te swoje zasrane cele, w których pomijasz ludzi, których kochasz - czuję zmęczenie tą ciągłą walką. - Prosiłam cię tak wiele razy, abyś został, chronił własną rodzinę, ale ty "bronisz kraju" lub "chronisz obywateli". Na jakiej zasadzie obrażasz dziewczynę, która nic ci nie zrobiła? Nie skrzywdziła nikogo. Tak samo, nie znasz tego Niemca, nie wiesz kim on jest, co czynił podczas wojny, może nie był taki zły?

Nie spodziewał się tego, co właśnie powiedziałam. Milczy. 

- Masz czas naprawić swój błąd - pokazuję w stronę dziewczyny. 

Pewnie i tak jej nie przeprosi. 

Dziewczyna nie czeka nawet na jego odzew i wstaje bez słowa. Kieruje się w stronę bramy. Nie założyła nawet swojego stylowego kapelusika... 

Nagle Feliks zrywa się i szybkim chodem podchodzi do niej, zatrzymując ją delikatnie. Coś do niej mówi, początkowo z ponurym wyrazem twarzy, aby następnie się rozchmurzyć. Widocznie wreszcie się mnie posłuchał...

Dziwnie się ich ogląda razem, wiedząc, że o mały włos, a byliby razem. Gdyby nie ja i Max. 

Stoją na skrawku trawnika, na który pada światło powoli zachodzącego słońca. Jej twarz pięknie oświetlona, niczym porcelanowej laleczki. On jakby również odżywa w tym świetle. Może nie ma już chłopięcej urody, ale jego zdecydowanie bardziej typowo-męskie cechy są zachwycające. Lekka bryza rozwiewa jej włosy w bajeczny sposób. 

Czy tak naprawdę zbulwersowało go to, że ona wygląda i zachowuje się tak jak ja kiedyś? Coś zaczyna boleć mnie w środku, lecz z niechęcią dalej oglądam tę krótką scenę. 

Teraz przypominam sobie moment, kiedy nazwałam ją w swoich myślach szmacianą lalką, właśnie sprzed obawy przed tą chwilą. Ona nigdy nie była szmacianą lalką. 

Pomimo jego przyjaznego nastawienia, Katrina odpowiada jedynie z kurtuazyjnie. Gdy już ma odejść, podaje mu rękę, oczekując szybkiego uścisku dłoni, na co on odpowiada wedle jej życzenia. 

Cóż za nierealna chwila... wyglądają tak specyficznie, a zarazem pasują do siebie. Może w innej rzeczywistości byliby ze sobą. Ona jest bardzo dobrym materiałem na żonę generała, kto wie... może znajdzie sobie jakiegoś mężczyznę na stanowisku? Dzięki bogu, że mój mąż nigdy nie będzie już zajmował wysokich stanowisk. 

Wreszcie wraca do mnie:

- Przeprosiłem ją. 

- Obiecaj mi, że nie zrobisz krzywdy temu Niemcowi. 

- Obiecuję. 

- Co tak nagle zmieniasz zdanie?

- Nie chcę cię znowu stracić. Może źle ją oceniłem. Przecież ty też broniłabyś mnie - wpatruje się we mnie. - Po prostu poczułem, że muszę zareagować. Nie widziałem cię tak długo... 

- Czy zamierzasz tutaj zostać? - pytam wprost. 

- Nie wiem - wzdycha. - To zależy. 

- Feliks, nie umiem już dłużej czekać - wyznaję. - Wojna się skończyła, a ty dalej... powiedz mi, czego ty szukasz?

- Nie umiem wrócić o gołych rękach... z czego będziemy żyć? - próbuje mnie dotknąć, ale odsuwam się. 

- Pójdę na studia i będę dobrze zarabiać.

- Nie wątpię - uśmiecha się smutno. - Ale co ze mną?

- Pójdziesz do normalnej pracy.

- To nie ja. 

- Ty i ta twoja duma. 

- Obiecałem ci willę, wycieczki i wystawne życie. 

- I co mi po tym?

[...]

To, co chciałbyś usłyszećUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum