23 grudnia 1942

85 5 0
                                    

Spotykamy się przy Ogrodzie Saskim. Jest dzień przed Wigilią. Podchodzę do niej spokojnie. Witam się z nią.

-Co powiedziałaś Zalewskiemu, że nie przyszedł mnie kontrolować?-zapytałam spokojnie, po czym wzięłam ją pod rękę, jak dwie stare przyjaciółki.

-Powiedziałam mu, że jego córka jest w niebezpiecznej części stolicy, gdzie mogą być rewizje-mówi spokojnie.-Pobiegł tam, nawet się nie żegnając.

-Sprytne-przyznaję.

-Wiem-odpowiada.

Kierujemy się w stronę kamienic, w których ta dziewczyna przebywała. Musimy być ostrożne, bo wokół Getta zawsze było więcej patroli niż zwykle, aby żydzi nie mogli uciekać. Odchodząc od Ogrodu Saskiego, swoją drogą zamkniętego dla ludności polskiej, zbliżamy się do Getta.

-Tutaj...-skręcam w ciasne przejście, a ona za mną.

Miałyśmy tu więcej swobody czynów.

-Masz jakąś broń?-pyta czarnowłosa.-Ja jedynie nóż.

Ja pokazuję jej zawartość mojej torebki. Prawdziwy pistolet. Zabrałam go Niemcowi przy mojej pierwszej akcji. Potem Feliks schował to przede mną, abym jego zdaniem „nie zrobiła sobie krzywdy".

-Widzę, że przygotowana-oznajmia.

-Zawsze-mówię.

-Czy Nowicki o tym wie?-dopytuje się Estera.

-Nie muszę się mu z wszystkiego spowiadać-stwierdzam fakty.

Po chwili wchodzimy na mały placyk, wokół którego wybudowane były kamienice. Rozglądamy się, aby w razie czego odnaleźć potencjalne zagrożenia i drogi ucieczki.

-Mieszka ich tu więcej?-w domyśle pytam o Niemców.

-Pojedyncze mieszkania i to na samej górze-pokazuje mi okna.-Jest godzina...-wpatruje się w swój zegarek.-Dziewiąta rano. Nie powinno ich tu być.

Spokojnie analizujemy drogi ucieczki.

-Wybiegniemy skrzydłem na przeciwko-oznajmia.-Dłuższa droga, ale przynajmniej nie zbliżymy się do Getta.

-Racja-poprawiam włosy.

Zaczynam czuć zwątpienie... to nie może się udać... boję się śmierci...

-Gdzie ona mieszka?-pyta Żydówka, widocznie widząc mój strach.-Już jest za późno, aby się wycofać.

Pokazuję jej okno na samym parterze, a obok klatkę. Idziemy tam razem. Nerwowo trzymam rękę na swojej torebce. Nikt mnie nie uczył jak strzelać. Wiem, jak odblokować ten badziew, ale czy mam oko do strzelania?

Wchodzimy na klatkę i pukamy do mieszkania. Drzwi otwierają się same, jakby celowo nie były zamknięte. Mieszkanie jest zdemolowane, co jeszcze bardziej przeraża. Na ziemi widzę rozbite zdjęcie trzech osób. Podnoszę je.

-To... oni...-pokazuje jej z bólem.

Estera staje w miejscu. Po jej policzku lecą łzy.

-Ci ludzie... oni... zostali wywiezieni do obozu... razem z moim bratem...-spina nerwowo pięści. Czuje żal, ale i jednocześnie gniew.

-Tak mi przykro...-odkładam zdjęcie.

W mieszkaniu panuje głucha cisza, jedynie dźwięk poruszającej się wody jest obecny. Wyciągam broń na wypadek, gdyby Niemiec tu był. Im głębiej zapuszczamy się w mieszkanie, tym bardziej jest tam obskurnie. Wszędzie walają się puste flaszki po trunkach, brudne ubrania oraz rozbite naczynia. Na stole są nawet ślady krwi. Moje serce się łamie. Chce mi się płakać. Idziemy dalej... znajdujemy ją w łazience. Na kolanach pierze jego ubrania... brudne od wymiocin.

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now